Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwester w Łodzi wczoraj i dziś

Anna Gronczewska
Sylwester na Placu Wolności
Sylwester na Placu Wolności Krzysztof Szymczak
W Łodzi Nowy rok zawsze witano hucznie. Bez względu na to, czy miasto znajdowało się pod zaborami, panowała władza ludowa czy też zaczynał się rodzić polski kapitalizm.

Zacznijmy od dziewiętnastego wieku. Pierwsze bale sylwestrowe zaczęto organizować już w latach pięćdziesiątych. Do czasu wybuchu Powstania Styczniowego zajmowały się tym władze miasta. W roku 1860, ówczesny prezydent Łodzi Franciszek Taeger tak zapraszał łodzian na sylwestra: "Zamówiłem w Hotelu Polskim lokal i potrzebne przysposobienie na zabawę tańcującą dziać się mającą 31 b.m. Tutejsi obywatele okazali się zawsze chętnymi w licznym zebraniu się na podobną zabawę. Spodziewam się, że i teraz nikt nie odmówi swej bytności na zaimprowizowanej zabawie".

Potem poszczególne grupy społeczne organizowały sylwestry we własnym gronie. Jak pisze w książce "Minionych zabaw czar" Wacław Pawlak, podziałów tych przestrzegano rygorystycznie. Najbogatsi bawili się we własnym gronie, by ponoć nie drażnić bogactwem ubogich robotników.

Fabrykanci urządzali sylwestry w swoich willach i pałacach. Panie pojawiały się na nich w eleganckich sukniach, panowie we frakach, cylindrach.

Lekarze, prawnicy, urzędnicy, nauczyciele, czyli łódzka inteligencja, witali Nowy Rok na przykład w sali teatralnej Fryderyka Sellina przy dzisiejszej ul. Legionów. Do tańca grała im Orkiestra Miejska pod dyrekcją Roberta Orzechowskiego. Niemcy bawili się w Paradyzu przy Piotrkowskiej 175 na balach organizowanych przez Towarzystwo Śpiewacze Miejskie lub przy Piotrkowskiej 100 w Domu Zgromadzenia Majstrów Tkackich.

Wyjątkowy był sylwester 1901 roku, kiedy to łodzianie witali nowy, dwudziesty wiek. Gazeta "Rozwój" opisywała bal zorganizowany w Lutni, czyli sali towarzystwa śpiewaczego, na którym Nowy Rok witali rzemieślnicy, kupcy i inteligencja.

"Zebrało się chyba z dwieście osób" - opisywał sylwestrowy bal dziennikarz "Rozwoju". - "O dziesiątej wieczorem zasiedli oni do wspólnej kolacji; uprzyjemniały ją produkcje artystyczne amatorów. Z wybiciem godziny dwunastej chór Lutnistów powitał Nowy Rok kantatą Dworzaka. Po kolacji rozpoczęły się tańce, które trwały do białego rana".

Czas Rewolucji 1905 roku sprawił, że przez rok czy dwa w mieście nie organizowano hucznych balów sylwestrowych. Łodzianie szybko jednak powrócili do tradycji. Nawet w czasie pierwszej wojny światowej, choć wokół panowała bieda i znikały drzewa w parku na Zdrowiu, które przeznaczano na opał, sylwestrowe bale nie zanikły. Nie były już tak huczne, jak kilka lat wcześniej. Na przykład w 1915 roku w kawiarni hotelu Savoy zebrani tam łodzianie witali Nowy Rok patrząc na występy kabaretu Bi-Ba-Bo. Podczas jednego z łódzkich, wojennych sylwestrów wystąpiła nawet słynna Pola Negri, znana już z roli w filmie "Niewolnica zmysłów". Aktorka pojawiła się na sylwestrze zorganizowanym w łódzkiej Sali Koncertowej. Jak pisze w swojej książce Wacław Pawlak, Pola Negri wykonała na scenie tańce wschodnie wywołując entuzjazm zgromadzonych na widowni panów. Apolonia Chałupiec tańczyła w rytm muzyki granej przez orkiestrę pod dyrekcją Andy Kitschman.

Łódź bawiła się w sylwestrową noc w okresie międzywojennym. Raz przyjechała tu witać Nowy Rok nawet sama Jadwiga Smosarska, jedna z największych gwiazd przedwojennego, polskiego kina.

Lata drugiej wojny nie sprzyjały zabawom. Bale organizowali Niemcy. Polacy witali zwykle Nowy Rok kieliszkiem zdobytego z wielkim trudem samogonu, bo o szampanie można było tylko pomarzyć. O północy życzyli sobie, by za rok cała rodzina spotkała się w komplecie i by skończyła się wojna.

Rok 1945 roku przyniósł Polsce i Łodzi wyzwolenie, a razem z nim nowe czasy i nowy ustrój. Za czasów PRL najbardziej eleganckie bale sylwestrowe organizowano w Grand Hotelu, w restauracji "Malinowa". Stoły zastawione były jedzeniem przygotowanym przez najlepszych łódzkich kucharzy, do tańca przygrywały najlepsze orkiestry. Podobnie jak na fabrykanckie bale, panie przychodziły tu prosto od fryzjera, w eleganckich, długich sukniach, a panowie w garniturach z muchami, bo fraki już wyszły z mody.

Łódź przez wiele lat była stolicą filmu, więc cały świat artystyczny bawił się w łódzkim Spatifie przy al. Kościuszki. Natomiast studenci urządzali prywatki na osiedlach akademickich lub szli się bawić do Klubu 77. Ryszard Czubaczyński, wieloletni dyrektor Muzeum Miasta Łodzi, autor tekstów wielu piosenek, zapamiętał jednego z takich sylwestrów na ul. Piotrkowskiej, "Pod siódemkami", który odbywał się w połowie lat sześćdziesiątych.

- Przyjechali wtedy do Łodzi, na sylwestra, studenccy artyści kabaretowi z całej Polski - wspomina Ryszard Czubaczyński. - Sylwester zamienił się więc w jeden wielki wieczór kabaretowy. Nie było wielu tańców, ale za to wspaniałe występy.
Kazimierz Kowalski, znany bas, piosenkarz, wieloletni dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi, do dziś pamięta sylwester z 1964 roku. Miał wtedy 13 lat i pierwszy raz Nowy Rok witał w pracy.
- Od tego czasu może kilka razy sam bawiłem się na sylwestrze, bo zwykle pracowałem- mówi artysta.

Sylwester z 1964 roku odbywał się w salach Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchewskiego, czyli dawnej fabryce Poznańskiego. Pan Kazimierz grał wtedy do tańca razem z zespołem Andrzeja Jóźwiaka. Na sylwestrze bawiło się kilkaset osób, a za wstęp płaciło się niemało, bo 150 złotych. Na sali obecny był ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Łódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

- Pamiętam, że o północy sekretarz złożył wszystkim życzenia, wystrzeliły szampany, pewnie radzieckie - wspomina Kazimierz Kowalski. - Byłem wtedy jeszcze za mały, by zrozumieć ideologiczną otoczkę sylwestra.

Wiele fabryk urządzało sylwestry dla swoich pracowników w zakładowych świetlicach. Bożena Batorska, dziś blisko pięćdziesięcioletnia ekonomistka, wspomina że w połowie lat osiemdziesiątych, była z mężem na zakładowym sylwestrze w ZKT Teofilów. Pamięta, że stoliki były rozstawione na korytarzach, a do dużej sali, która na codzień służyła jako świetlica, chodziło się na tańce.

- Do tańca grała orkiestra - dodaje Bożena Batorska. - Byliśmy chyba z mężem za młodzi, by mógł się nam taki sylwester podobać. Choć zabawę prowadził wodzirej.
Katarzyna Sieradzka, 56-letnia nauczycielka, zapamiętała sylwestra organizowanego na Uniwersytecie Łódzkim, a konkretnie na polonistyce.
- Zabawę zorganizowano w bufecie, który był w piwnicy - wspomina Krystyna Sieradzka. - To też były jeszcze lata osiemdziesiąte. Było ciasno, duszno, więc po północy poszliśmy z mężem do znajdującego się obok klubu Gwardia, wtedy jeszcze milicyjnego. Tam bawili się nasi znajomi. Na wielkiej sali było z trzysta osób. Grała orkiestra, ale muzykę było słychać jak brzęczenie komara, tak cichutko. Mieli za słabe głośniki. Poza tym muzyka nie mogła przebić się przez rozmowy tych trzystu ludzi. Ale takie to były czasy.

Bożena Batorska dodaje, że sylwestry organizowane w zakładowych świetlicach, klubach sportowych, a w latach dziewięćdziesiątych też w szkolnych salach, były "koszyczkowe".
- Zwykle organizatorzy zapewniali jakiś bigos, czerwony barszczyk z pasztecikiem czy biały barszcz nad ranem - opowiada pani Bożena. - Resztę jedzenia i oczywiście alkohol trzeba było przynieść ze sobą.

Zdzisława Krysińska, dziś 72-letnia, emerytowana pracownica biurowa, opowiada, że w latach siedemdziesiątych bawiła się z mężem na sylwestrach organizowanych w salach pracowniczych ogródków działkowych. - Zbierali się tam niemal sami znajomi - dodaje. - Sami szykowaliśmy wcześniej jedzenie, wynajmowaliśmy orkiestrę. Była super zabawa do samego rana.

Ale pani Zdzisława zapamiętała jeszcze jednego sylwestra. Już z lat osiemdziesiątych. Razem z mężem pojechali do Warszawy, by powitać nowy, zdaje się 1986 rok, w Pałacu Kultury. Pamięta, że stoliki stały na podwyższeniu, w dole była sala, w której tańczono.

- Na tym sylwestrze bawili się ludzie z całej Polski! - dodaje Zdzisława Krysińska. - Było bardzo elegancko!

Bożena Batorska śmieje się, że przeżyła wiele łódzkich sylwestrów. Bawiła się w szkołach, klubach sportowych, zakładowych świetlicach, prywatkach. Ale najbardziej utkwił jej sylwester zorganizowany w domu kultury na Karolewie. - Było elegancko podane i smaczne jedzenie - wspomina. - Do stołu podawali pięknie ubrani kelnerzy. Grała orkiestra.

Nie brakowało różnych atrakcji. Były konkursy, wiele śpiewania. A po północy na środku sali pojawiła się pani owinięta w jakąś firankę, która po chwili zaczęła robić striptiz...

Marian Lichtman jeden z Trubaturów, zwykle Nowy Rok witał i wita w pracy. Najbardziej jednak zapamiętał ten z 1974 roku. Wtedy to opuszczał Polskę, Łódź. Na dworcu żegnali go koledzy z zespołu: Krzysztof Krawczyk i Sławomir Kowalewski. Tego pamiętnego sylwestra spędził już w Danii, wreszcie z całą rodziną.

- Było to dla mnie pożegnanie z Polską, z Łodzią, nie myślałem, że wrócę jeszcze do rodzinnego miasta - wspomina Marian Lichtman. - Wiele lat później, w 2009 roku zagraliśmy w czasie sylwestra w Łodzi, na Placu Wolności.

Bo lata dziewięćdziesiąte minionego wieku i dwutysięczne to czas miejskich sylwestrów organizowanych pod gołym niebem. Łodzianie witali Nowy Rok na ul. Piotrkowskiej, Placu Dąbrowskiego, przed Manufakturą, na Placu Wolności. Ten ostatni odbył się w 2009 roku i dzięki telewizyjnej transmisji oglądała go cała Polska. Na scenie wystąpiły razem i zaśpiewały piosenkę Maryla Rodowicz i Doda. W tym roku łodzianie, którzy wspólnie będą chcieli powitać 2012 roku, mogą przyjść do Manufaktury...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki