Słowa „uchodźcy” i „imigranci” padają u nas głównie w kontekście zagrożenia i obciążenia. Czy mogą być dla nas ratunkiem demograficznym, a z czasem i ekonomicznym, jeśli wziąć pod uwagę, że nas ubywa i się starzejemy?
Niezależnie od tego, jak będą wykształceni, a nie będą znać języka, co jest jedną z kluczowych kompetencji - bo przecież z klientem czy pracownikiem trzeba się dogadać - na pewno będą wykonywać najprostsze fizyczne prace. Tymczasem my wciąż jesteśmy pod wrażeniem 10-procentowego bezrobocia, które faktycznie jest o połowę mniejsze, i nie zdajemy sobie sprawy, że w ciągu najbliższych kilku lat pokolenie wyżu demograficznego będzie odchodzić na emeryturę, a każdy rocznik wchodzący na rynek pracy jest o 3, 4 procent mniejszy niż poprzedni. Na dodatek część z tych ludzi szuka swojej ziemi obiecanej poza Polską. Wszystkie projekcje demograficzne i ekonomiczne wskazują na bardzo szybkie zmniejszanie się zasobów siły roboczej w Polsce w nadchodzących latach. Patrząc z tej perspektywy, napływ imigrantów jest niejako zażegnaniem pewnych zagrożeń demograficznych i ekonomicznych. Imigranci, kiedy już osiadają na stałe, zacieśniają więzi z miejscem swojego pobytu, co przejawia się w postaci rodzących się dzieci. Pierwsze dwa pokolenia imigrantów charakteryzują się dzietnością wyższą od kraju, który ich przyjął.
Jaka musiałaby być skala imigracji, żeby zapełnić powiększającą się lukę demograficzną w Polsce?
Dziesiątki, a nawet setki razy więcej niż liczby, które podają politycy jako granice naszych możliwości.
Ale dla naszego społeczeństwa i gospodarki nie jest wszystko jedno, jakich imigrantów przyjmiemy.
Szczerze mówiąc, najlepiej jest przyjmować takich imigrantów, którzy będą sprawiać jak najmniej problemów. A problemy pojawiają się wtedy, kiedy ktoś nie jest w stanie przez dłuższy czas funkcjonować samodzielnie na dwóch płaszczyznach: ekonomicznej i kulturowej. Ekonomiczna to samodzielne utrzymanie się, a kulturowa to w miarę swobodne funkcjonowanie w społeczeństwie - a nie zamknięcie się w czterech ścianach mieszkania czy w getcie ludzi tej samej narodowości i religii. Przyjmując imigrantów, powinniśmy myśleć także o tym, żeby nie robić sobie kłopotu na dłuższą metę. Mam na myśli napływ dużej jednorodnej kulturowo grupy, która zamknie się w swoich ramach.
Po jakim czasie imigranci przestaną być obciążeniem, a staną się czynnikiem wzrostu w gospodarce?
Na to pytanie nikt dziś nie odpowie. To zależy od polityki państwa, od tego, jak zostaną przyjęci przez nasze społeczeństwo, a także od nich samych, na ile będą gotowi wyjść poza swoją społeczność. Według mnie, kluczową sprawą będzie uzyskanie samodzielności kulturowej, o której wspominałem, w tym przyjęcie choćby podstawowych zasad kultury kraju, do którego przyjechali oraz znajomość języka.
Zobacz też:
B. Szydło: Polski rząd oszukał kraje grupy wyszehradzkiej. Źródlo: TVN24/X-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?