Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tango po łódzku

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
Zatrważający kształt przybiera sprawa łodzianina, zdobywcy pierwszego dla Polski Oscara, Zbigniewa Rybczyńskiego i technologicznie zaawansowanego Centrum Technologii Audiowizualnych, nad którym czuwał od strony artystycznej. Niedawno okazało się, że Rybczyński złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. Zarzuca mu, że nie dopełnił obowiązków i nie powiadomił prokuratury o finansowych "wałkach", o których został powiadomiony już w 2012 roku.

Gdy kilka tygodni temu reżysera wyrzucono ze studia, które było jego oczkiem w głowie, zareagowano w Łodzi: ściągnąć Rybczyńskiego nie zważając na konflikt, bo jak ulał pasuje do Nowego Centrum Łodzi. A może jednak poczekać jak rozwinie się sprawa, by poznać więcej twardych faktów? Stanowiska nie zajęło przecież oficjalnie środowisko filmowe. Chyba nie dlatego, że tak bardzo uzależnione jest od państwowych grantów?

Dystansu nauczył nas też sam minister kultury, gdy nie włączył się w lokalną bitwę o Camerimage Łódź Center między Markiem Żydowiczem i Fundacją Sztuki Świata a radnymi PO i SLD.

Tym razem konflikt wyrasta ponad lokalność, a przez to śmierdzi jeszcze bardziej.

Przy tej okazji dziennikarz Telewizji Republika dokonał ciekawego porównania Łodzi i Wrocławia. Dotąd zestawienia takie wypadały na naszą niekorzyść, ale teraz Łódź jawi się jako mądrzejsza o cenne doświadczenia. Dziennikarz twierdzi, że władza we Wrocławiu potraktowała Rybczyńskiego tak, jak w Łodzi Lyncha. Śmiała teza.

Dziwnym też trafem "sprawie Rybczyńskiego" towarzyszy zamieszanie wokół wrocławianina Grzegorza Schetyny, którego pan premier podobno nie bardzo lubi. A może to nie brudna polityka i chodzi ino o zwykłego pecha, przenoszącego się drogą kropelkową? W czerwcu podczas gali na Stadionie Narodowym Schetyna wręczył nagrodę Markowi Żydowiczowi dla festiwalu Camerimage za wzorową realizację ideę integracji społecznej i biznesowej. Być może panowie uścisnęli sobie prawice - i tak pech trafił do Wrocławia.

Nie umiem wyobrazić sobie Rybczyńskiego wniebowziętego z powodu propozycji objęcia szczątków po studiu Lyncha. "Nie mamy pomysłu na EC1, ale może pan coś zaproponuje? Może lubi pan kręcić etiudy do gier komputerowych? A może spot wyborczy lub coś o Łodzi?".

"Sprawa Rybczyńskiego" to zderzenie dwóch światów: Zachodu i polskiego bagna. Smutne musiało być dla niego, po latach w Ameryce, obudzić się w takim kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki