Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Chorea chce zrobić spektakl o Kantorze. Ale ma problem z prawami autorskimi

Łukasz Kaczyński
Teatrowi Chorea stanęła na przeszkodzie wola spadkobierców dorobku Tadeusza Kantora, którzy nie zezwalają na sięgnięcie do spuścizny
Teatrowi Chorea stanęła na przeszkodzie wola spadkobierców dorobku Tadeusza Kantora, którzy nie zezwalają na sięgnięcie do spuścizny Paweł Łacheta/archiwum Dziennika Łódzkiego
Mimo iż rok 2015 został ustanowiony przez UNESCO rokiem Tadeusza Kantora, a ministerstwo kultury uruchomiło z tej okazji nowy program dotacyjny, łódzki Teatr Chorea nie może sięgnąć po twórczość wybitnego twórcy polskiego teatru. Pomimo otrzymania dotacji z ministerstwa kultury.

Ustanawiając Rok Jubileuszowy Teatru Polskiego w uchwale Sejmowej napisano: "Czcząc w roku 2015 250-lecie polskiego teatru nie sposób zapomnieć o 100. rocznicy urodzin Tadeusza Kantora i o jego dorobku". Z kolei ministerstwo kultury, przekazując pulę na realizacje związane z twórczością Kantora, informowało na swojej stronie, że jego celem jest "zwrócenie uwagi na znaczenie twórczości i postaci Tadeusza Kantora dla kultury współczesnej oraz poszukiwanie i wspieranie inicjatyw, inspirowanych jego sztuką i biografią, w tym postrzegających jego postać w kontekście historycznym i artystycznym XX wieku".

Tymczasem Teatrowi Chorea stanęła na przeszkodzie wola spadkobierców dorobku Tadeusza Kantora, którzy nie zezwalają na sięgnięcie do spuścizny. Dokładnie chodzi o zapiski powstałe przy pracy nad spektaklem "Niech szczezną artyści!" z 1985 roku, które powstało we współpracy z norymberskim Institut für moderne Kunst i mediolańskim Centro di Ricerca per il Teatro.

Wcześniej, w 2007 roku, Teatr Chorea sięgnął już do owych zapisków, realizując przedstawienie "Sczeźli". Ale spektakl nie mógł być grany, bo twórcy nie otrzymali zgody na posługiwanie się zapiskami Kantora jako tekstami scenicznymi.

CZYTAJ WIĘCEJ O PRZEDSTAWIENIU "SZCZEŹLI"

Wówczas przedstawienie reżyserował Paweł Passini. Teraz ponownie próbowano sięgnąć po zapiski Kantora. Złożono wniosek do ministerstwa kultury.

- Myśleliśmy, że skoro tak gremialnie, my, polscy artyści, pochylamy się nad Kantorem, to sytuacja będzie wyglądać inaczej - mówi na udostępnionym nagraniu Paweł Passini. - Okazało się, że jednak nie możemy korzystać z tekstów Kantora, że spadkobiercy się na to nie zgadzają. I projekt, na który zdobyliśmy środki, nie będzie realizowany. Tak się stanie, należy zwrócić pieniądze. Po co w ogóle nam to sięganie do Kantora, jeśli nie możemy do niego naprawdę sięgać i podjąć dialogu? - pyta reżyser Paweł Passini.

Paweł Passini i Tomasz Rodowicz wyjaśniają powody, dla których przedstawienie może nie powstać.

- Ciekaw jestem, jaki wobec tego obraz teatru Kantora pozostanie w pamięci - mówi Tomasz Rodowicz. - W swych zapiskach Kantor starał się zawierać całą kwintesencję myślenia o swoim życiu, życiu artysty, o śmierci. Mają one tak głęboko metafizyczną strukturę, że nie móc sięgnąć do nich, to tak, jakby rozmawiać z niemym Kantorem. Nie możemy. Ani z sobą, ani z widzem.

- Może chodzi o to, by lansować pewne "logo", dąć w ten "róg", że to taki do niczego nieprzystający artysta, którego główną cechą jest to, że jest osobny i że jest despotą - pyta Passini.

- Będą obrazy, będą katalogi, będą dyskusje teatrologów, ale artysta, który nawiązuje do twórczości Kantora, nie może w tym uczestniczyć - uważa Rodowicz. - Może więc nazwijmy ten rok Rokiem Kneblowania Kantora i rozmawiania z jakąś kukłą, której sam używał w swej twórczości.

Rodowicz dodaje, że Chorea i tak czuje się w obowiązku przygotować ten spektakl, choć nie ma środków na procesowanie się z właścicielami praw do spuścizny Kantora.

Zobacz też:

Teatr Grotest Maru na festiwalu Łódź Czterech Kultur

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki