Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Bużałek: ZDiT choruje na nadmiar zadań i niedobór kadr [WYWIAD]

rozm. Roman Czubiński
Tomasz Bużałek jest członkiem stowarzyszenia Łódzka Inicjatywa na Rzecz Przyjaznego Transportu
Tomasz Bużałek jest członkiem stowarzyszenia Łódzka Inicjatywa na Rzecz Przyjaznego Transportu archiwum prywatne
Rozmowa z Tomaszem Bużałkiem z Łódzkiej Inicjatywy na Rzecz Przyjaznego Transportu.

Działalność Zarządu Dróg i Transportu - czy to jako organizatora komunikacji miejskiej, czy zarządcy dróg - należy do najczęstszych tematów narzekań łodzian. Kolejni dyrektorzy nie umieją uzdrowić sytuacji. Czy nie mamy do czynienia z problemem systemowym?

Myślę, że tak. Podczas tworzenia tej instytucji popełniono błędy, które wymagają naprawienia.

Czy nie obarczono jej zbyt dużą liczbą zadań? ZDiT odpowiada, między innymi, za bieżące utrzymanie dróg publicznych, inwestycje drogowe, organizację transportu zbiorowego, wydawanie licencji na przewóz osób i rzeczy...

10 lat funkcjonowania ZDiT pokazało, że taki zestaw obowiązków nie był dobrym pomysłem. Mamy pracę czysto "papierkową" - jak wydawanie licencji - i koncepcyjną, związaną z inwestycjami. Te zajęcia wymagają zupełnie innych umiejętności. Niepotrzebnie połączono tak wiele.

W efekcie ZDiT ma do dyspozycji ogromne pieniądze i władzę, których jednak często nie umie wykorzystać.

Budżet ZDiT to około 1/4 budżetu miasta, co oznacza, że jednostka ta ma do dyspozycji gigantyczne pieniądze. A jednak, rok po roku, ZDiT nie realizuje swojego budżetu. Bywało, że wydawał mniej, niż połowę pieniędzy, które miał do dyspozycji na inwestycje. Co do wykorzystywania władzy, urząd bywa wręcz posądzany o realizowanie własnej polityki, często jawnie wbrew polityce władz miasta.

ZDiT zarządza komunikacją zbiorową, a jednocześnie odpowiada za infrastrukturę dla ruchu indywidualnego. Czy nie zachodzi tu swego rodzaju konflikt interesów?

Dobry zespół pracowników poradzi sobie z różnymi sytuacjami. Natomiast transport zbiorowy jest ewidentnie niedowartościowany - widać to nawet po liczbie pracowników, którzy się nim zajmują: kilkanaście osób w dwustuosobowym urzędzie. Poza tym ZDiT często dzieli zadania inwestycyjne nieprawidłowo. Jako "remonty torowisk" realizuje się poważne rozbudowy jezdni, a nawet drobne prace potrafią na wiele miesięcy niepotrzebnie paraliżować kursowanie tramwajów. Trudno jednak powiedzieć, na ile jest to efektem tego, że ZDiT zajmuje się też drogami, a na ile - przyzwolenia ze strony władz miasta. Miejskie bannery reklamujące przebudowę Trasy W-Z podawały jako początek prac dzień zamknięcia jej dla samochodów, mimo że tramwaje przestały kursować ponad miesiąc wcześniej. To drobiazg, ale wiele mówiący o stosunku rządzących do pasażerów.

Z czego to wynika? W ciągu ostatnich 5 lat w ZDiT zmieniło się 8 dyrektorów, ale kwestie kadrowe to przecież nie wszystko.

Na pewno jest wiele błędów natury organizacyjnej, choćby wspomniane kwestie nadmiaru zadań czy niedoboru kadr zajmujących się komunikacją miejską. Znaczenie ma też jednak ogólny klimat wokół inwestycji transportowych, a także to, jak zapatrują się na te sprawy radni i kolejni prezydenci.

Kto powinien organizować transport zbiorowy?

Przede wszystkim transport publiczny nie może być odcięty od wpływów. Dziś opłaty za bilety trafiają do kasy miasta, a nie do budżetu ZDiT. Kwota, jaką będzie można wydać na kursowanie tramwajów i autobusów, nie zależy od tych opłat, a od arbitralnej decyzji Rady Miejskiej. To sprawia, że urzędnikowi odpowiadającemu za transport zbiorowy nie opłaca się organizować go dobrze. Fundusze, które instytucja będzie mieć do dyspozycji, i tak nie zależą od wyników jej pracy, a od decyzji politycznej. Jeśli ZDiT nadal będzie oderwany od finansowych skutków swoich działań, będzie zawsze dążył jedynie do tego, by sobie ułatwić pracę.

Jak poradziły sobie z tym inne miasta w Polsce i Europie?

W polskich miastach przeważnie sytuacja jest podobna - za komunikację miejską odpowiadają "protezy", działające mniej lub bardziej sprawnie. Wzorem powinny być kraje takie, jak Niemcy, Szwajcaria i Austria. Działają w nich tzw. związki taryfowe. Są to organizacje autonomiczne, należące z reguły nie do jednego samorządu, lecz do ich grupy - np. do wszystkich gmin danej aglomeracji. Taka instytucja otrzymuje konkretne pieniądze i realizuje za nie konkretne zadania. To związek taryfowy ustala trasy i politykę cenową, działając tak, by zebrać jak najwięcej pasażerów. Istnieje mechanizm motywacyjny i możliwość szybkiego reagowania.

U nas zwłaszcza brak tej ostatniej jest widoczny.

Jeżeli ZDiT stwierdzi, że aby przyciągnąć więcej pasażerów, musi obniżyć ceny biletów - być może wprowadzając np. promocję na 3 miesiące - nie może tego zrobić, bo decyzję musi podjąć Rada Miejska. Ona raz się na to zgodzi, raz nie, a poza tym działa często z ogromnym opóźnieniem. Oczywiście transport zbiorowy jest usługą publiczną i musi otrzymywać dofinansowanie samorządu. Działa natomiast na określonym rynku. ZDiT jako urząd zupełnie nie umie się po tym rynku poruszać.

Rozmawiał Roman Czubiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki