Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia na Brzozowej: pobił na śmierć mężczyznę, bo "coś mu się odkleiło"

Wiesław Pierzchała
Podejrzanym grozi kara pozbawienia wolności do lat 12 i 3
Podejrzanym grozi kara pozbawienia wolności do lat 12 i 3
37-letni Grzegorz J. został oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym Andrzeja P. Do tragedii doszło 13 sierpnia 2013 roku w kamienicy przy ulicy Brzozowej w Łodzi. Sprawcy grozi do 12 lat więzienia.

Na ławie oskarżonych zasiądzie też troje świadków zdarzenia, którzy odpowiedzą za to, że nie udzielili pomocy skatowanemu mężczyźnie. Są to: 35-letnia Justyna G., jej partner 28-letni Sebastian F. i gospodarz mieszkania 40-letni Tomasz A. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Do dramatu doszło 13 sierpnia 2013 roku w mieszkaniu na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Brzozowej w Łodzi. Policjantów VIII komisariatu na Górnej zaalarmowano, że leży tam nieprzytomny i zakrwawiony mężczyzna. Ciężko ranny - m.in. z krwiakiem mózgu - trafił do szpitala. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Pacjent zmarł 21 września.

Śledczy przesłuchali troje świadków i uzyskali trzy różne wersje zdarzenia. Co ciekawe, żadne z nich nie przyznało, że w mieszkaniu był też notowany w policyjnych kartotekach Grzegorz J.

Okazało się, że świadkowie bali się go. Podczas kolejnego przesłuchania Justyna G. tak to wyjaśniła: "Bałam się Grzegorza J., ponieważ chwalił się, iż lubi patrzyć, jak ktoś umiera". Dodała, że kilka dni przed tragedią, 8 sierpnia, Grzegorz J. wyszedł z więzienia i przyjechał do jej partnera Sebastiana F. Zeznała także, że feralnego dnia podczas biesiady przy ulicy Brzozowej główny oskarżony zaatakował Andrzeja P. Zaczął go bić pięściami, ale został odciągnięty przez współbiesiadników. Grzegorz J. nie dał jednak za wygraną. Wrócił, zrzucił Andrzeja P. z fotela, po czym brutalnie skopał go po całym ciele.

Także pozostali dwaj świadkowie nagle "przypomnieli" sobie, że Grzegorz J. rzucił się z pięściami na pokrzywdzonego. Sebastian F. powiedział nawet śledczym: "Grzegorzowi J. nagle coś odbiło i uderzył w twarz Andrzeja P.".

Podczas przesłuchania Grzegorz J. najpierw nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, ale potem - w trakcie drugiego przesłuchania - nieoczekiwanie zmienił zdanie. Przyznał się do skatowania Andrzeja P., tłumacząc się, że tego dnia "coś mu się odkleiło".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki