To ostatnie akurat jest proste. Oto w mieście bez porządnej komunikacji publicznej, z której ludzie uciekają do aut, będziemy mieć na krańcówkach zadaszone parkingi dla rowerów. Każda taka wiata przybliża nas zaiste do ideału europejskości, ale jej wpływ na nagrzewające się na pętlach tramwaje jest raczej zerowy. Wiara, że rowerzyści porzucą rowery na rzecz sauny na szynach jest w magistracie głęboka.
A kultura, bez której łodzianie nie wyobrażają sobie życia? Szczęściem miast "unowocześnianych" na prowincjonalny sposób (bez refleksji i oryginalności) jest szeroki zestaw przykładów. Nasi politycy bardzo napalili się na podkupienie z Poznania festiwalu Transatlantyk. Jego szef, Jan A.P. Kaczmarek, żongluje zaś kosmicznymi kwotami (6-7 mln zł), jakby chciał pokazać, że wcześniej podawane w mediach 3 mln zł były jak na Łódź nie dość kosmiczne.
Gorących głów politykierów nie ostudził prysznic, jaki zafundował im w skali kraju szef "Gazety Stołecznej" Michał Wybieralski (poznaniak) pisząc w felietonie "Transatlantyku, odpływaj!", że to przeciętny event, znany głównie w Poznaniu i, teraz, w Łodzi. Że wymyślony był za rządów "kulturalnego ignoranta" (prezydenta Grobelnego), który zapragnął światowości i blichtru. Dostał je. Kosztem lokalnego życia artystycznego. U nas zmaga się ono z wielkimi problemami.
W Poznaniu nikt nie konsultował ze środowiskiem milionów dla Kaczmarka, a u nas idei podkupienia go. Bo konsultacje są dobre w sprawie przesuwania pomnika Kościuszki lub gdy grozi polityczne samobójstwo (wiadukt nad "marszałkami"). A może pani prezydent, tak poklepywana za "obywatelskie" ciągoty, zapyta teraz najbardziej zainteresowanych?
AUTOPROMOCJA:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?