Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kamienicy przy Wschodniej zmarł 11-miesięczny chłopiec. Prokuratura bada sprawę

Joanna Barczykowska
Prokuratura wyjaśni, dlaczego zmarł 11-miesięczny chłopiec
Prokuratura wyjaśni, dlaczego zmarł 11-miesięczny chłopiec Dziennik Łódzki/archiwum
Śródmiejska prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci 11-miesięcznego chłopca, który zmarł w czwartek w jednym z mieszkań w centrum Łodzi. Ojciec dziecka wezwał rano pogotowie, tłumacząc, że dziecko nie daje żadnych oznak życia. Kiedy lekarz przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. Sprawą zajęła się prokuratura.

- Lekarz nie wykluczył udziału osób trzecich. Prokurator przeprowadził oględziny mieszkania. Na miejsce został wezwany również lekarz medycyny sądowej. Zostały zabezpieczone zwłoki dziecka oraz jedzenie i picie oraz leki, które chłopiec przyjmował. Wstępne ustalenia, a także efekt oględzin z udziałem biegłego z zakresu medycyny sądowej nie doprowadziły jednak do ustalenia faktów, które świadczyłyby o tym, że do śmierci dziecka doprowadziły przestępcze działania - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Lekarz nie potrafił ocenić przyczyn śmierci dziecka, dlatego na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok. - Na ciele chłopca nie było żadnych widocznych obrażeń. Dziecko było też zadbane i czyste - mówi Krzysztof Kopania.

Z zeznań, jakie złożyli rodzice niemowlęcia, wynika, że chłopiec chorował kilka dni wcześniej. Miał biegunkę i gorączkę. - W poniedziałek rodzice byli z dzieckiem u lekarza, który przepisał mu leki. Z informacji, przekazanej przez rodziców, wynika, że stan dziecka zaczął poprawiać się już we wtorek. Gorączka miała ustać. Na razie nie można powiedzieć jednak nic na temat ewentualnych przyczyn zgonu - tłumaczy Kopania.

Wiadomo, że rodzina mieszkała w jednej z kamienic przy ulicy Wschodniej w Łodzi. Rodzice chłopca mieli po 23 i 25 lat. Żyli w konkubinacie. W ostatnim okresie mieli problemy finansowe. Matka dziecka ubiegała się o pomoc z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dziecko wychowywali sami. Wśród sąsiadów mieli opinię sympatycznej rodziny. Nie mieli policyjnych kartotek.

- Do dzielnicowego nie dochodziły żadne niepokojące sygnały na temat tej rodziny - zapewnia młodszy aspirant Aneta Sobieraj z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki