Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sieci kwitnie handel punktami karnymi

Michał Meksa
GITD nie weryfikuje wizerunku kierowcy na zdjęciu z radaru
GITD nie weryfikuje wizerunku kierowcy na zdjęciu z radaru Mikołaj Nowacki
W internecie kwitnie handel punktami karnymi. Dziesiątki kierowców wykorzystują lukę w prawie i unikają odpowiedzialności za popełnione wykroczenia drogowe. Ceny wahają się od 100 do 150 zł za jeden punkt.

Jeśli złamaliśmy przepisy i zdjęcie zrobi nam fotoradar, grozi nam za to mandat i punkty karne. Co mają robić kierowcy, którzy nie mogą przyjąć punktów, bo np. wyczerpali już swój limit? Wyjście jest proste. Mogą stwierdzić, że to nie oni prowadzili auto i wskazać, kto siedział za kierownicą. Jeśli ta osoba przyzna się, że faktycznie prowadziła pojazd, to ona zapłaci mandat i na jej konto powędrują punkty karne.

Okazuje się, że łatwo można znaleźć chętnych do wzięcia na siebie winy. Nie brakuje ich na samochodowych forach w internecie. "Prowadziłem twój samochód, a ty dostałeś mandat, skontaktuj się ze mną" - ogłoszenie o tej treści zamieściliśmy na jednym z internetowych forów. Nie musieliśmy długo czekać na odzew. Trzech kierowców z naszego województwa zainteresowało się naszą ofertą. Chcieli, byśmy wzięli na siebie ich punkty. Cena: od 100 do 150 zł za punkt. Łatwo mogliśmy zarobić nawet 450 złotych. Posiadacz prawa jazdy z czystym kontem może zawrzeć kilka takich transakcji rocznie.

Żeby zlikwidować ten proceder, zarządzająca fotoradarami Generalna Inspekcja Transportu Drogowego chce zmiany przepisów.

- Każdy kierowca, który zostanie uwieczniony na zdjęciu zrobionym przez fotoradar, dostaje od nas formularz, w którym do wyboru ma trzy opcje - tłumaczy Jan Mróz, rzecznik prasowy Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. - Może wybrać przyznanie się do winy i zapłacenie mandatu, nieprzyznanie się i wskazanie osoby kierującej w tym momencie pojazdem, a także nieprzyznanie się i stwierdzenie niemożliwości wskazania kierowcy.

Jeśli wybierze trzecią opcję, będzie musiał zapłacić mandat w wysokości do 500 zł i nie dostanie punktów karnych. Jednak jest tu pewien haczyk. W trzecim przypadku nie ma taryfikatora. Co to oznacza?

- Nawet jeśli w pierwszym przypadku mandat wyniesie 50 czy 100 zł, nie ma pewności, że przy wyborze trzeciej opcji kierowca nie będzie musiał zapłacić maksymalnej kwoty - przestrzega rzecznik.

Dlatego proceder handlu punktami w internecie kwitnie w najlepsze. Ułatwia to fakt, że GITD nie weryfikuje, czy wizerunek na zdjęciu zgadza się z wizerunkiem rzekomego kierowcy. Potwierdza to Jan Mróz.

- Najważniejsza dla nas nie jest twarz kierowcy, tylko numer rejestracyjny, uwieczniony na zdjęciu - mówi.

Z wadliwości systemu kar na podstawie wskazań fotoradarów inspektorzy GITD zdają sobie sprawę. Mówią, że odpowiedzialność powinna spoczywać na tym, kto jest właścicielem samochodu, namierzonego przez fotoradar.

A co z radarami, które stawiają strażnicy miejscy? Czy również w tym przypadku nieuczciwi kierowcy mogą łatwo oszukać system?

Według Leszka Wojtasa z łódzkiej straży miejskiej byłoby to trudne.

- Ustawiamy nasze fotoradary tak, żeby twarz kierowcy była zawsze dobrze widoczna - wyjaśnia. - Są wprawdzie przypadki, że zasłania ją np. maskotka, jednak na ponad 6 tysięcy zdjęć, które zrobiliśmy kierowcom w tym roku, trudnych do zidentyfikowania było niewielu.

Według Marzanny Boratyńskiej z wydziału ruchu drogowego łódzkiej policji, proceder handlu punktami nie potrwa już długo. - To tylko kwestia czasu. Wkrótce fotoradary będą robić tak dobre zdjęcia, że nie będzie żadnych wątpliwości, kto siedział za kierownicą - mówi.

Kupujący, jak i sprzedający punkty muszą jednak pamiętać, że dopuszczają się poświadczenia nieprawdy. To przestępstwo, za które grozi nawet pięć lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki