MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Walentynki po łódzku. Romantyczne zakątki miasta [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Dla zakochanych płaskorzeźba-fontanna kochanków z ulicy Kamiennej to symbol wielkiej miłości
Dla zakochanych płaskorzeźba-fontanna kochanków z ulicy Kamiennej to symbol wielkiej miłości Grzegorz Gałasiński
W Walentynki zapełnią się łódzkie kawiarnie i restauracje. Tłoczno będzie w centrach handlowych. Ale zakochane pary będą też szukać w Łodzi miejsc, które w tym dniu mają szczególne dla nich znaczenie. Okazuje się, że zakochani mają kilka ulubionych.

Kłódka na mostku

Co prawda mróz nie sprzyja spacerom, ale w Walentynki zakochani łodzianie nie mogą ominąć Parku Poniatowskiego. A zwłaszcza znajdującego się tam jednego z mostków nad zamarzniętym dziś stawem. Tam od kilku lat zawieszane są kłódki, które mają symbolizować dozgonną miłość pary. A kluczyk wrzucany jest do stawu.

Na balustradzie mostku wisi już kilkadziesiąt kłódek. Zawiesza się je też na drugim, mniejszym, znajdującym się obok. Jedna z "najmłodszych" kłódek pojawiła się na mostku 5 lutego tego roku. Napis na niej informował: "Powiedziała tak!". Widać w ten sposób młodzi uczcili dzień, w którym postanowili wziąć ślub.

Niektóre kłódki są już zardzewiałe, zatarły się wypisane na nich dowody miłości. Jedne mają pięknie wygrawerowano imiona zakochanych, na innych młodzi ludzie mozolnie je wydrapali lub napisali mazakiem. Kłódką czczą dzień swego ślubu, zaręczyn czy pierwszego spotkania. Niekiedy zawieszają kłódki także wtedy, gdy ich znajomość dopiero się zaczęła.

Podobno pierwszą kłódkę na mostku w Parku Poniatowskiego zawiesili w październiku 2008 roku Agnieszka i Rusłan. Zrobili to w dzień swojego ślubu. Rusłan pochodzi z Wilna, a tam zwyczaj wieszania kłódek na moście na Wilejce jest znany od lat. Tam młodzi ludzie udają się w dzień swojego ślubu. Zwyczaj każe przenieść panu młodemu żonę przez most, a potem na znak miłości wieszają na balustradzie kłódkę, a klucz wrzucają do Wilejki.

Mostku nad stawem w Parku Poniatowskiego nie można jeszcze porównać z mostem Milvio, położonym na północy Rzymu. Przyjeżdżają tam zakochane pary z całego świata i zawieszają kłódki. Kluczyk wrzucają do Tybru. Kłódek jest tam tak dużo, że brakuje już miejsc na barierkach mostu. Dlatego zawiesza się je też na stojących w pobliżu lampach. Podobno wszystkich kłódek jest już tak tak dużo, że most grozi zawaleniem, a latarnie uginają się pod ich ciężarem. Czy wtedy miłość upadnie?

Także okolice mostków w łódzkim Parku Poniatowskiego stały się oazą zakochanych. Wyznania miłości widać tam na każdy kroku. Młodzi ludzie wypisują je na stojących w pobliżu stawu ławkach, a nawet na... koszach na śmieci. Na jednym z nich ktoś wyrysował serce i napisał: "Kocham Cię!".

Zwyczaj zawieszania kłódek na moście i wrzucania kluczyków do rzeki wymyślono prawdopodobnie we Florencji. Uczniowie znajdującej się w tym mieście szkoły Sanita in Costa San Giorgio przed wakacjami zabierali kłódki ze swych szkolnych szafek i zawieszali na poręczach mostu Ponte Vecchio. Z czasem ten zwyczaj przejęli zakochani z całego świata. Jak się okazuje - także z Łodzi (i w paru innych polskich miastach).

Fontanna miłości

Szczególne znaczenie dla łódzkich zakochanych ma też fontanna znajdująca się na Placu Wolności. Większy urok ma w słoneczny, majowy dzień niż lutowy, mroźny wieczór, ale młodzi łodzianie darzą ją szczególnym sentymentem. Fontanna ta, nazywana też miejską studnią, został wykonana w latach 30. XX wieku. Wykonali ją uczniowie Szkoły Rzemiosł Towarzystwa Salezjańskiego w Łodzi. Po wojnie była wiele lat nieczynna. Na swój czas musiała poczekać do XXI wieku. Odnowił ją łódzki Zakład Wodociągów i Kanalizacji. 15 lipca 2004 roku nastąpiło jej uroczyste uruchomienie.

Nazywana jest fontanną miłości. Jak mówi legenda, jeśli przy fontannie pojawi się młoda para i obmyje płynącą z niej wodą twarz, to do końca swych dni będzie ze sobą żyła w szczęściu i miłości. Niektórzy z łodzian wierzą w moc tej legendy.
Kochankowie z ulicy Kamiennej

Zakochane pary zaglądają też na róg ul. Wschodniej i ul. Włókienniczej, czyli dawnej Kamiennej. Znają dobrze piosenkę o "Kochankach z ulicy Kamiennej", którą napisała Agnieszka Osiecka. W ścianie stającej tam kamienicy umieszczono płaskorzeźbę, będącą jednocześnie fontanną, przedstawiającą właśnie bohaterów tego utworu. Odsłonięto ją w 2004 r. Autorem płaskorzeźby-fontanny jest łódzki rzeźbiarz Wojciech Gryniewicz.

- Agnieszka Osiecka opisała w tej piosence fragment Łodzi mający taką, a nie inną sławę - mówi Wojciech Gryniewicz. - Miłość opisana w tej piosence jest dosyć tragiczna. Kochankowie chcieli uciec w wielki świat, ale nie udaje się im to. Marzenia się nie spełniły. Nie wiem jednak, czy poetka miała na myśli konkretnych mieszkańców ulicy Kamiennej?

Projektując tę rzeźbę Wojciech Gryniewicz odwołał się do własnych wspomnień z czasów, gdy żyli kochankowie z ulicy Kamiennej. Modne były wtedy ortaliony, koszule non iron. Dlatego bohater tej rzeźby przykrywa swoją dziewczynę ortalionowym płaszczem, a cała płaskorzeźba wygląda jak zatrzymany kadr filmowy.

Palmiarnia zakochanych

W Walentynki na pewno zapełni się łódzka palmiarnia. Zakochani będą wyznawać sobie miłość w cieniu palm, begonii, wielkich paproci czy storczyków.

Przed laty, kiedy jeszcze Walentynki nie były obchodzonym w naszym kraju świętem, zakochani umawiali się na ul. Piotrkowskiej. Potem szli na lody "Ambrozja" do Horteksu.

Dziś wielu młodych ludzi woli w Walentynki iść do Manufaktury. Odwiedzą kilka sklepów, przysiądą na ławce w centrum handlowym, pójdą na pizzę lub bardziej wystawną kolację, jeśli pozwolą fundusze. Czasami tylko zakochani żałują, że Walentynki przypadają zimą, a nie w wiosenny lub letni dzień. Wtedy można odwiedzać ogród botaniczny. To ulubione miejsce nowożeńców, którzy wybierają je na sesje fotograficzne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki