Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: krótszy pociąg spowodował bunt

Maciej Kałach
200 miejsc mniej niż zwykle mieli do dyspozycji pasażerowie rannego pociągu do stolicy
200 miejsc mniej niż zwykle mieli do dyspozycji pasażerowie rannego pociągu do stolicy archiwum
Spółka PKP Intercity o połowę skróciła poranny pociąg z Łodzi do Warszawy. Na pasażerów, którzy w czwartek przed godz. 8 pojawili się na Dworcu Fabrycznym, czekał pojedynczy skład typu PESA ED 74.

To już trzeci taki przypadek w tym tygodniu. W efekcie miejsc siedzących zabrakło już dla ludzi dosiadających się na Widzewie.

- Po Koluszkach i Skierniewicach zrobiło się ciasno jak w metrze - opowiada pani Ewa, łodzianka pracująca w Warszawie. - Tylko że w metrze spędza się kilka minut, a nie półtorej godziny, które musiałam teraz stać w tłoku.

Po południu dotarł do naszej redakcji list od Agaty Gusty, która dosiadła się w Koluszkach.

''W Żyrardowie nie daje się do pociągu wejść, ludzie się dopychają, nie ma czym oddychać. Po takiej podróży osiąga się taki poziom zmęczenia i irytacji, że ma się dość wszystkiego co najmniej na pół dnia'' - napisała pani Agata.

Niektórzy pasażerowie postanowili więc pokazać, co myślą o komforcie podróży. Złość wyładowali na konduktorze. Część posiadaczy biletów miesięcznych, które z Łodzi do Warszawy kosztują aż 385 zł, odmówiła okazania ich do kontroli. Konduktor mógł tylko wysłuchać cierpkich słów pod adresem swojego pracodawcy. W końcu odszedł z kwaśną miną.

Ta forma protestu to nie nowość. W styczniu opisywaliśmy kłopoty skierniewiczan, podróżujących do pracy w Łodzi. Po dwóch tygodniach jazdy w ogromnym ścisku, bo kolej też przysyłała skład skrócony o połowę, ludzie zastrajkowali i przestali okazywać bilety. W efekcie, w obawie przed gniewem podróżnych, konduktorzy w ogóle przestali sprawdzać bilety. W końcu pasażerowie zaczęli domagać się od spółki PKP Intercity, aby konduktorów zmobilizowała do pracy, bo czuli każdego poranka satysfakcję z utrudniania im zajęcia...

PKP Intercity nie odpowiedziało na nasze pytanie o ocenę postępowania konduktora, który wczoraj także, w starciu z pasażerami, ustąpił i biletów nie sprawdzał. Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka spółki, wyjaśniła za to w e-mailu przyczyny ''przepołowienia'' porannego składu do stolicy. - Pociągi ED 74 w ostatnich dniach przechodziły serwisowanie na stacji postojowo-technicznej w Warszawie - tłumaczy Sitkowska.

Rzeczniczka przeprasza pasażerów i obiecuje, że już w piątek serwisowane nisko-podłogowce wrócą na tory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki