Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100 dni Zdanowskiej: biorę odpowiedzialność za Łódź

Monika Pawlak, Marcin Darda
"Od mojego ślubowania słyszę o referendum"
"Od mojego ślubowania słyszę o referendum" Dziennik Łódzki/archiwum
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska najgorzej wspomina sesję, na której zapadła decyzja o zamiarze likwidacji szkół. Deklaruje pomoc w budowie stadionu Widzewa i szuka inwestora, który sfinansuje miejski stadion.

Łodzią nadal rządzi Hanna Zdanowska?
Hanna Zadnowska, prezydent Łodzi:
- A są jakieś wątpliwości w tym względzie?

Pojawiły się opinie, że w kontrowersyjnych sprawach - likwidacji szkół czy powrotu samochodów na Piotrkowską - wyręcza się Pani swoimi wiceprezydentami. To jak to jest?

Przecież na mnie spadły wszystkie złe słowa związane z projektami restrukturyzacji szkół. A w czasie sesji, kiedy zapadała decyzja o zamiarze likwidacji, na pytanie jednego z radnych wyraźnie odpowiedziałam, że te decyzje są wspólne, czyli moje i wiceprezydenta Krzysztofa Piątkowskiego. Biorę pełną odpowiedzialność za to co się w Łodzi dzieje, utożsamiam się z decyzjami wiceprezydentów, bo wszystkie są ze mną konsultowane. Ale stawiam też na zarządzanie projektami, dlatego wiceprezydenci zarządzają sprawami, jakie mają w swoich kompetencjach.

Zatem nie wyręcza się Pani zastępcami, tylko ma do nich zaufanie?

Tak, mam do wszystkich moich wiceprezydentów zaufanie, uważam, że sprawdzili się w tych pierwszych stu dniach zarządzania miastem.

W sprawie stadionu Widzewa tego zaufania zabrakło? Nie Krzysztof Piątkowski odpowiedzialny za sport, ale Pani występowała publicznie i dementowała zarzuty Widzewa.

Występowałam w obronie interesów miasta, a robiłam to osobiście, bo do mnie personalnie odnosiły się uwagi prezesa Widzewa, jakie formułował w mediach. Jeszcze raz podkreślam: jestem za budową stadionu Widzewa, kibicuję panu Cackowi i chcę, żeby mu się udało zrealizować tę inwestycję. A ja ze swej strony zrobię wszystko, by obiekt powstał. Na zasadach zgodnych z prawem.

Na dziś jest pat: Widzew obstaje przy swoim, miasto...

Nie jest źle, myślę, że dojdziemy do porozumienia. Wkrótce przedstawimy Widzewowi naszą ofertę popartą ekspertyzą prawną. Ale więcej nie powiem, bo umówiliśmy się, że nie rozmawiamy... za pośrednictwem mediów.

Jaki jest status drugiej sportowej inwestycji - budowy stadionu miejskiego?

Uzyskaliśmy studium wykonalności inwestycji i możemy przystąpić do jej realizacji. Szukamy partnera, ale jeśli go nie znajdziemy, wówczas stadion wybuduje miasto.

Wróćmy do likwidacji szkół. Nie można było zacząć tego projektu od konsultacji z nauczycielami, rodzicami?

Ależ te spotkania właśnie się zaczęły.
Nie za późno?

Wiceprezydent Krzysztof Piątkowski zaczął od rozmów o restrukturyzacji z dyrektorami placówek, zanim sprawa trafiła na sesję Rady Miejskiej. Celowo nie nazywam tego "likwidacją szkół", bo w większości przypadków jest to reorganizacja. Przypominam, że w ostatnich piętnastu latach ubyło prawie 30 tysięcy uczniów, a nie zniknęła żadna szkoła. W tym czasie inne samorządy w Polsce restrukturyzowały swoje szkoły. Skutek jest taki, że w Łodzi jest najgorsza infrastruktura szkolna. W żadnym innym mieście nie widziałam tak brzydkich, zaniedbanych i zniszczonych szkół. Nie słyszałam też, by gdziekolwiek w Polsce szkoła, która nie spełnia wymogów przeciw-pożarowych, była użytkowana, w Łodzi tak jest. Utrzymywanie małych placówek także jest nieuzasadnione, taką jest podstawówka w Mileszkach, w obronie której są chyba najgłośniejsze protesty.

Protestujący argumentują, że małe szkoły są lepsze dla dzieci.

Rozumiem ich. Też chciałabym, aby szkoły były małe, przyjazne uczniom. Ale miasto dostaje około 4,5 tysiąca rządowej subwencji na utrzymanie jednego ucznia rocznie. Realne koszt utrzymania ucznia w małej szkole sięga 12 tysięcy rocznie. Skąd mam wziąć pieniądze, choćby na remonty placówek?

Prezydentowi Kropiwnickiemu nie udało się spowodować zmiany sposobu naliczania subwencji oświatowej. Pani chyba powinno, skoro krajem rządzi Platforma Obywatelska?

Zostałam przedstawicielem Unii Metropolii Polskich w komisji wspólnej rządu i samorządu, więc na pewno będę lobbować w tej sprawie.

A co się stanie, jeśli wojewoda uzna uchwały o zamiarze likwidacji szkół za niezgodne z prawem? Wiceprezydent Piątkowski zapłaci za to stanowiskiem?

Rozmawiałam w tej sprawie z ministerstwem edukacji, które nie dopatrzyło się nie-zgodności z prawem. Konsultowałam się także z prawnikami spoza magistratu. Wszyscy byli zgodni: konsultacje tego typu uchwał mogą być prowadzone albo przed wprowadzeniem uchwały, albo po wprowadzeniu uchwały intencyjnej. Obie formy są właściwe. Dlatego jestem spokojna o decyzję pani wojewody.

Dlaczego nie realizuje Pani Strategii dla Piotrkowskiej, tylko prowokuje zamknięte już dyskusje. A to o budach, a to o ruchu samochodowym.

To nie tak. Jeśli chodzi o budy, to wyraziłam się jasno: ich wygląd musi być dostosowany do stylu ulicy Piotrkowskiej, a asortyment, jakim handlują, powinien być związany z Ło-dzią. W każdym mieście naświecie są takie punkty handlowe, gdzie można kupić gazety, napoje, pamiątki z miasta. To samo chciałabym mieć w Łodzi.

A samochody? Po co obiecała Pani przedsiębiorcom, że przywróci ruch na Piotrkowskiej?

O zajęcie się sprawą prosili przedsiębiorcy.
Ale opozycja podnosi teraz, że może Pani stanąć przed przedsiębiorcami z Piotrkowskiej i powiedzieć: to nie ja, to źli radni.

Radni nie chcieli wysłuchać argumentów w tej sprawie. Zdecydowali, że nie będą dyskutować i sprawę uważam za zamkniętą.

Miasto ogłosiło kolejny konkurs dotyczący Piotrkowskiej. Po co?

Ten konkurs będzie wizualizacją Piotrkowskiej, wskaże nam, jak ulica ma wyglądać z takimi szczegółami, jak drzewa, zieleń, ławki i wygląd tych bud, o których mówiłam. A także, jaka ma być jej nawierzchnia, bo od jej wymiany chcemy zacząć. To niezbędne, bym mogła rozpocząć rewitalizację ulicy. Do końca czerwca chcemy go rozstrzygnąć, a później rozpisujemy zamówienie publiczne zaprojektuj i zbuduj.

Są na to pieniądze?

Łącznie z rezerwami jest 5,5 miliona złotych na realizację pierwszego etapu prac w tym roku. Kolejne są zapisane na następne lata. Chciałabym zakończyć ten remont maksimum w cztery lata.

Zapowiadana reforma delegatur budzi wiele emocji, łodzianie boją się chaosu, bałaganu i odsyłania od delegatury do delegatury.

Ale jest zupełnie inaczej. Reforma ma usprawnić pracę delegatur i ułatwić łodzianom załatwianie ich spraw. Proszę sobie wyobrazić przedsiębiorcę, który ma firmę na Bałutach, a filie na Widzewie i Polesiu. Teraz musi odwiedzić trzy miejsca, by załatwić jedną sprawę, po reformie wszystko załatwi w jednym miejscu. Dowolnym, to łodzianin wybierze delegaturę, którą będzie miał najbliżej.

Mieszkam na Bałutach, pracuję w centrum i chcę wymienić dowód. Delegaturę Śródmieście mam po drodze, ale moje dokumenty są przecież na Bałutach.

Proszę się nie martwić, wdrażanie reformy dlatego trwa, że musimy ujednolicić systemy informatyczne. Teraz każda delegatura ma własny i to chcę zmienić. Wiem, że dla urzędnika być może reforma oznacza większy kłopot, ale moja koncepcja zarządzania Łodzią jest jasna: urzędnik jest dla łodzianina, nie odwrotnie.

Dlaczego zatrudniła Pani Włodzimierza Tomaszewskiego? To czołowa postać ekipy Jerzego Kropiwnickiego, którą przed referendum mocno Pani krytykowała.

Włodzimierz Tomaszewski jest bardzo dobrym samorządowcem i tego nikt nie neguje. Poza tym mamy jeden pomysł na dalsze funkcjonowanie spółki wodociągowej - chcemy znaleźć dla niej operatora. A pan Tomaszewski zadeklarował, że kogoś takiego znajdzie. Takie rozwiązanie oznacza zastrzyk finansowy dla miasta oraz - co chyba ważniejsze - wyklucza możliwość rozdawania posad według partyjnego klucza. Mieszkańcy nie muszą się bać, prawo broni ich przed drastycznymi podwyżkami.
Mówiła Pani także, że Włodzimierz Tomaszewski uzyskał w wyborach duże poparcie...

To też był powód jego zatrudnienia. Obiecałam realizować projekty moich rywali w wyborach, bo trzeba jasno powiedzieć, że Dariusz Joński też chciał szkoły restrukturyzować. Dziwię się, że o tym za-pomniał i tak mnie krytykuje.

Dariusz Joński w wyborach miał jeszcze większe poparcie, dlaczego nie dostał żadnej oferty?

Czy składa się propozycję komuś, kto następnego dnia po wyborach zaczyna kampanię wyborczą? Nie zdążyłam złożyć ślubowania, a SLD już powołało gabinet cieni. Pan Dariusz Joński do dziś chyba nie wie, co chce robić w życiu, a mnie zależy na osobach, które chcą działać w samorządzie. Zdecydowałam, że moja prezydentura będzie z dala od polityki, dlatego nie mogę współpracować z ludźmi, dla których najważniejszy jest interes własny oraz partii, jaką reprezentuje. A taki jest pan Joński.

Powiadają, że posada dla wiceprezydenta Tomaszewskiego to spłata długów za poparcie w drugiej turze. Albo wynik krótkiej ławki kadrowej Platformy.

Ani jedno, ani drugie. Nikomu niczego nie obiecywałam w zamian za poparcie. Idąc tym tokiem rozumowania, to Włodzimierz Tomaszewski powinien poprzeć Dariusza Jońskiego, który obiecał mu posadę wiceprezydenta. A ławka kadrowa Platformy wcale nie jest krótka. Nie wymieniam - wzorem choćby pana Jońskiego - kadr natychmiast, bo chcę się każdemu spokojnie przyjrzeć. Nie sympatie polityczne są dla mnie ważne, a kompetencje. Jeśli ktoś się sprawdzi, to będzie pracował dla mnie. Samorząd jest z dala od polityki i taka jest filozofia mojej prezydentury.

Niezupełnie, przecież rozwiązała Pani zarząd PiS...

Ale to było absolutnie niezamierzone (śmiech). W najgorszych koszmarach nocnych nie przypuszczałam, że aż taką rolę - nieświadomie - spełnię.

Koalicji z PiS nie ma, a radni Platformy? Jest ich Pani pewna?

Tak. Wszyscy zgodnie, no z wyjątkiem jednej radnej, głosowali za likwidacją szkół. Nie widzę żadnych problemów, z biegiem czasu naszą konsolidację i chęć wspólnego działania zauważą także łodzianie.

Skoro mówimy o radnych. Niektórzy z nich są niezwykle przedsiębiorczy, jeśli chodzi o załatwianie posad dla swoich bliskich. Nie ma dowodów na nepotyzm, ale...

Jestem zszokowana, o wszystkim dowiedziałam się z państwa gazety. Może jestem naiwna, ale chcę wierzyć, że nie ma w tym nepotyzmu. I nie chciałabym stawiać sprawy w ten sposób, że bliscy polityków nie mogą pracować w urzędzie czy spółkach, bo w ten sposób nikt nie będzie chciał się angażować w politykę. Jedno jest pewne: nikt z mojej rodziny nie pracował i nie będzie pracował w urzędzie.

A słyszała Pani o referendum? Ma być po wyborach parlamentarnych, a komisarza ma wskazywać tym razem premier Grzegorz Napieralski.

Od 13 grudnia, czyli od mojego ślubowania, to słyszę.

Nie boi się Pani?

Nie. Myślę, że łodzianie już się przekonali, że poprzednie referendum nie tylko Łodzi nie pomogło, ale zaszkodziło. Miasto na rok się zatrzymało, wiele projektów dziś byłoby bardziej zaawansowanych, gdyby nie tymczasowe rządy. A łodzianie, którzy przychodzą do mnie na dyżury, mówią bardzo często: szkoda tego roku. A nawet gdyby ten scenariusz się spełnił, to przypominam, że teraz nie byłoby komisarza, tylko nowe wybory prezydenckie.

Pani prezydent, w ciągu tych stu dni, który był najgorszy lub najtrudniejszy?

Najtrudniejsza była środa, kiedy na sesji radni decydowali o zamiarze restrukturyzacji szkół.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki