Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez kija i noża nie podchodź do bałuciorza

Redakcja
Bałuty to najniebezpieczniejsza dzielnica w Łodzi
Bałuty to najniebezpieczniejsza dzielnica w Łodzi DziennikŁódzki/archiwum
Pamiętacie "Rezerwat", film z 2007 roku w reżyserii Łukasza Palkowskiego? Młody fotograf, Marcin, zamieszkuje na warszawskiej Pradze, fotografuje jej kamienice i mieszkańców, odkrywając specyficzne piękno. Film zdobył nagrodę za debiut reżyserski, nagrodę publiczności i dziennikarzy na festiwalu filmowym w Gdyni. Gdyby nie to, że historia produkcji jest inna, można by powiedzieć, że pierwowzór Marcina mieszka na łódzkich Bałutach.

Łukasz z Bałut od lat fotografuje swoją dzielnicę. Pisze także i nagrywa bałuckie piosenki, sam sobie akompaniując na gitarze. Nie jest zawodowym fotografem. Zamiast profesjonalnego sprzętu ma małą cyfrówkę. Za to w swojej dzielnicy mieszka od urodzenia z dwuletnią przerwą na wyprowadzkę pod Oświęcim, kiedy odkrył, jak ważne jest to, co opuścił.

- Urodziłem się w szpitalu imienia Heleny Wolf, przy Rynku Bałuckim, wychowywałem się w tej przestrzeni, na Wojska Polskiego na wysokości Dworca Północnego, w kamienicy - mówi o sobie. - Blisko mieliśmy do miejsc, które jak ludzie mówią, wyglądają brzydko, choć ja bardzo je lubię, i blisko do parków. Cieszyłem się, że tam mogę żyć. Z wiekiem dostrzegałem swoistość tego miejsca. Zacząłem je zgłębiać, zapuszczać się coraz dalej. Patrzyłem jak ludzie żyją.

Nie potrafi powiedzieć, co było najpierw - gitara czy fotografia. Obie pasje zaczęły się mniej więcej równolegle, jeszcze w czasie szkoły podstawowej.

- Bałuty są takim miejscem, które daje dużą swobodę do pewnych działań. Ludzie piją na podwórkach kamienic piwo i nikomu to nie przeszkadza. Mogą narzekać, że jest bieda, to, tamto, siamto, ale są u siebie. Ja to podkreślam i uważam, że to jest fajne, że oni mają tę przynależność, mają takie swoje miejsce, które wygląda, jak wygląda. To miejsce ma również swój urok.

Piękne łzy Marylki

Jego pierwszy duży cykl zdjęć powstał w 2003 roku. Dziś ma ich, jak ocenia, kilkanaście tysięcy. Fotografuje bramy, podwórka, opuszczone kamienice, komórki.

- Można powiedzieć, że na Bałutach żyją ludzie jacyś tacy ciśnieniowi, ale jednak mają w sobie swoisty luz, ułańską fantazję. Mają swoje małe zainteresowania. Czasem ktoś prowadzi, choć coraz rzadziej się to zdarza, malutki ogródek, który chuligani jakoś omijają. Ne ma perfidnych aktów wandalizmu. Kościół nie jest pomalowany. Wszędzie dookoła są napisy kibiców, a kościół jest pominięty. Wydaje mi się, że przy tej całej swobodzie, na którą ludzie sobie pozwalają, jednak mają jakieś zasady, albo przynajmniej kiedyś mieli.
Zdjęcia, które tworzy, mają charakter dokumentalno-reportażowy. Mężczyzna przewraca się na ulicy pchając wózek z dobytkiem, pijany pasażer wyprowadzany z tramwaju chwyta się latarni ulicznej, mężczyźni piją na podwórkach, kobieta nurkuje w śmietniku. Uwiecznia twarze z podbitymi oczami i zakrwawionymi po bójkach nosami. Jednocześnie, inaczej niż Marcin z "Rezerwatu", troszczy się o bohaterów swoich zdjęć. Prosi, żeby nie ilustrować artykułu portretami mieszkańców Bałut, aby nikt z nich nie poczuł się dotknięty.

- W muzyce granej na akustycznych instrumentach staram się te prawdy bałuckie i ten nasz świat przemycić, pisząc swoje piosenki mające charakter ludyczny, bez specjalnego nadęcia.

Choćby "Marylki łzy". "Potłukła Marylka flaszkę piękną jak niebo/ teraz Zdzisiek się wścieknie, teraz Zdzisiek jej dojebie/ Potłukła Marylka flaszkę piękną jak świat// Potłukła Marylka flaszkę piękną jak niebo/ Teraz Zdzisiek się wścieknie, teraz Zdzisiek jej dojebie/ Polały na ulicę się Marylki piękne łzy, piękne jak ty".

- To piosenka miłosna - tłumaczy. - Ładną rzecz można powiedzieć w sposób bałucki. Ktoś może uznać, że to jest wulgarne, a jednocześnie przecież to jest bardzo liryczne.

Kareta z Radia Maryja

Teksty powstają sporadycznie i spontanicznie. - Graliśmy sobie różne piosenki z kolegami, spotykaliśmy się, było przy tym też dużo alkoholu. Spędzaliśmy czas bardzo fajnie, celebrowalismy każdy dzień - opowiada. - Jeden z kolegów, Krzysiek, chodził na rano do pracy, więc przysypiał po którymś piwku. A my śpiewaliśmy mu kołysankę "Śpij, ach, śpij mój kolego, niech ci się śni, że pijesz piwo".

Swoje utwory nagrywa w domowym studio. Myśli o wydaniu płyty z utworami Łukasza z Bałut i innymi, jakie tworzy. Jako MC Persona Grata rapuje "Be-A-eŁ-U-Te-Igrek/ Krzycz Bałuty, bo tak dobrze nie ma nigdzie".

Punktem przełomowym "kariery" Łukasza z Bałut była "Kareta Złota", którą nagrał z Radia Maryja. Utwór wykonany podczas pikniku "Bałuty welcome to" przez zespół Psychocukier stał się nieoficjalnym hymnem łódzkich starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Można go znaleźć na You Tube.

- Radia Maryja słuchałem często, bo jest dla mnie bardzo egzotyczne. Czerpałem z tego inspirację. Kiedyś natrafiłem na Festiwal Kultury Polskiej na kresach. "Karetę" usłyszałem w wykonaniu ejszyszczan, mieszkańców wsi na Litwie. Potem śpiewali ją moi koledzy, zespół Psychocukier i stała się w jakiś sposób popularna.

Piotr Połoz, wokalista i basista Psychocukru, także pochodzi z Bałut. Z Łukaszem chodzili razem do podstawówki.
- "Kareta Złota" wyraża jakąś tęsknotę, a jednocześnie ma piękną melodię. Pasuje do Bałut - mówi muzyk. - Ludzie tam mają takie swoje substytuty. Ktoś chciałby jechać nad morze, ale ma tylko ogródek działkowy. Panowie trzymają gołąbki na podwórkach. Zaczyna padać deszczyk, oni otwierają drzwi komóreczki, tam są dwa foteliki, stoliczek i to jest wręcz jak altanka na powietrzu. Oni tam czują się u siebie. Są u siebie i to jest właśnie fajne.

Najpierw, o tym, co robi Łukasz, wiedzieli koledzy, potem koledzy kolegów. Z czasem zataczało to coraz szersze kręgi. Pomocny okazał się internet, gdzie Łukasz z Bałut i MC Persona Grata mają swoje profile na My Space i Facebooku.

- Zdarzało się, że młodzi ludzie odśpiewali mi "Karetę Złotą", ale myślę, że muzyka Łukasza z Bałut jest trochę archaiczna. Dzisiaj większą siłę oddziaływania ma rap.

Bałucki życiorys

- Pojęcie bałuciarza jest dosyć rozległe, jeśli postawimy sobie jakiegoś takiego łobuza, to... zdarzało się, że miałem takie zacięcie. Nie jestem bardzo pokornym typem. Nie dałem się ugłaskać. Cały czas to widać. Mam jakiś taki poziom drwiny ze świata w sobie. To nie jest tak do końca, że nie ma dla mnie świętości, ale potrafię sobie żartować ze wszystkiego. Niespecjalnie działają na mnie autorytety, które są mi narzucone - mówi Łukasz.

Śpiewa: "Kiedy Borys na świat przyszedł/ to w kościele dzwony biły/ Pił za syna trzy miesiące ojciec/ Potem pił za chrzciny/ Chłopiec poszedł do przedszkola/ Zdolne dziecko powiedzieli/ Obciął warkocz koleżance/ I w przedszkolu go nie chcieli// W szkole Borys dobry nie był/ On miał zawsze swoje sprawy/ Z nikim prawie nie rozmawiał/ Bił kolegów dla zabawy// Matka szwaczką była młodą/ Ojciec kowal, twardy facet/ Żyli skromnie i powoli/ Za tę swoją polską płacę// Wódki w domu nie zabrakło/ Od szczeniaka się napatrzył/ Potem pił już razem z ojcem/ Wymiotował w ubikacji// Chodził z nożem na spacery/ Lubię przemoc - mówił szczerze/ Kiedy lat miał dziewiętnaście/ Poszedł siedzieć za kradzieże//Po trzech latach wyszedł z paki/ I fatalnie się zakochał/ Robił wtedy jako rzeźnik/ Cieszyła go ta robota// Ale Marta go nie chciała/ Wyszła za mąż przed świętami/ Długo nie żył jej małżonek/ Zmarł na haku ze świniami//.
Łukasz z Bałut nazywa się Łukasz Cieślak, urodził się w 1981 roku. Studiował przez dziewięć semestrów bibliotekoznawstwo i informację naukową w Uniwersytecie Łódzkim. Studiów nie skończył, bo wciagnęło go życie na Bałutach.

- Nie pracuję. W zasadzie mam bardzo ograniczone wydatki, jestem w stanie przeżyć bez pieniędzy. Na jedzenie nie potrzeba wiele, czasem mogę sobie gdzieś dorobić...

Jego dzielnica w Łodzi cieszą się złą sławą. - Niebezpiecznie jest również w Śródmieściu, albo na Górnej. Ponadto są ludzie, którzy wszędzie dostaną w trąbę. Jakieś takie sieroty. To nie jest tak, że ja wszystkich na Bałutach znam, bo Bałuty są duże, ale po prostu chodzę i raczej się nie zdarza, żeby mnie zaczepiali, za co bardzo dziękuję Bogu i bałuciarzom.

Fotograf i autor piosenek daje też przepis jak poruszać się po mieście.

- Nie ma co chojraczyć, ale kiedy człowiek idzie w miarę pewnie, ma jakiś cel, może sobie nawet wejść w jakaś bramę, żeby ją obejrzeć, to nikomu nie przeszkadza. Poza tym trzeba z ludźmi umieć rozmawiać. Serdecznym, ale stanowczym tonem, z poszanowaniem tego, co ludzie tam mają i co robią.

Sztuka komunikacji jest jego przepustką do bałuckich podwórek. - Potrafię z ludźmi rozmawiać. Potrafię dojść do nich. Powiedzieć: "Szacuneczek chłopaki. Robię zdjęcia starych Bałut, jest, jak jest, wiadomo. Chciałbym tutaj zrobić zdjęcie". To wygląda rzeczywiście jak jakiś rezerwat, ale ci ludzie są autentyczni, to jest ich miejsce. Nie chcę, żeby stali się jak małpki w zoo. Mam do nich szacunek.

Fotografie i piosenki to nie wszystko. Łukasz z Bałut stworzył z kolegami cykl audycji Radio Wolne Bałuty, emitowanych w studenckim Radiu Żak, w którym wróżka Stuleja wróżyła z kart, a udzielający porad psychiatra proponował, by zaburzenia leczyć nałogami. Organizował także Bautata - festiwal poświęcony Bałutom w klubie Jazzga w latach 2007-2009.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki