Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Madurowicz" czeka na odwołanie dyrektora

Magda Szrejner
Lekarze z części położniczej "Madurowicza" nie dyżurują, ale codziennie są w pracy
Lekarze z części położniczej "Madurowicza" nie dyżurują, ale codziennie są w pracy fot. Paweł Nowak
Na pozór wszystko wygląda normalnie - w szpitalu jest pełna obsada lekarska, wszystkie pielęgniarki, położne, salowe, a nawet sprzątaczki, które kilka razy dziennie myją szpitalne korytarze. Nie ma tylko pacjentek. I to od ponad miesiąca. Lekarze mówią, że są w pełnej gotowości do tego, by przyjąć kobiety do porodu, pacjentki onkologiczne oraz ciężarne wymagające leczenia szpitalnego.

- Problem w tym, że szpital jest zamknięty, a władze województwa zupełnie nie reagują na patową sytuację - mówią ginekolodzy. - Dwa inne łódzkie szpitale "Matka Polka" i Rydygier są już tak przepełnione, że to naprawdę grozi niebezpieczeństwem. Dostajemy od naszych pacjentek SMS-y, że leżą na korytarzach. Tymczasem w Urzędzie Marszałkowskim nie słuchają tego, co mówi kilkudziesięciu specjalistów i nadal nie odwołują dyrektora.

Dlaczego ginekologom, położnikom i neonatologom tak bardzo zależy na tym, żeby dyrektor zrezygnował ze stanowiska. Według nich, dyrektor Marynowski nie potrafi zarządzać specjalistyczną placówką. Od ponad pół roku w szpitalu wyłączonych z użycia jest 18 łóżek izolacyjno-obserwacyjnych z oddziału patologii ciąży. - Były tam problemy techniczne, ale zostały usunięte i oddział mógł wrócić do pracy - relacjonują położnicy. - Chodziliśmy przez 5 miesięcy prosić dyrektora, żeby uruchomił oddział, bo nie mamy gdzie kłaść pacjentek. W ciągu miesiąca szpital średnio 9 razy zgłasza brak wolnych miejsc - pokazują grubą księgę odmów.

- To dla tych pacjentek, które chciały u nas rodzić, ogromny stres. Dla szpitala zaś duża strata finansowa - mówią lekarze, obliczając, że od początku roku mogło to być nawet kilka milionów złotych.

Ale nie tylko to denerwuje lekarzy. Według nich dyrektor nie rozumie, że oprócz etatu szpitalnego są też pracownikami naukowo-dydaktycznymi Uniwersytetu Medycznego, mają zajęcia ze studentami, a oprócz tego pod ich opieką pozostają młodzi lekarze, którzy w szpitalu otworzyli specjalizację. Im samym zaś dyrektor uniemożliwia szkolenia.

- 28 dni czekałem na to, aż dyrektor zezwoli mi na 1 dzień urlopu szkoleniowego. Nie doczekałem się, musiałem zrezygnować z ważnego kongresu, mimo że zapłaciłem - opowiada jeden z położników.

W sylwestra do późnego popołudnia trwało w "Madurowiczu" nadzwyczajne posiedzenie rady społecznej szpitala. Wypracowano porozumienie, które miało trafić do Urzędu Marszałkowskiego i ma zostać przedstawione na najbliższym posiedzeniu zarządu województwa. Lekarze chcą rozpisania w ciągu 3 miesięcy nowego konkursu na dyrektora, pod warunkiem, że nie będzie w nim startował Jacek Marynowski, a także powołania rady ordynatorów, która ma przez ten czas współdecydować o tym, co dzieje się w szpitalu. Po uzyskaniu takich gwarancji od marszałka, lekarze deklarują natychmiastowe rozpoczęcie dyżurowania.

Marcin Nowicki, rzecznik urzędu, mówi, że zarząd zajmie się sprawą w środę, czyli na najbliższym posiedzeniu. O dymisji dyrektora na razie nie mówi ani słowem. Tydzień temu zarząd zdecydował bowiem, że nie odwoła dyrektora Jacka Marynowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki