Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar rektoratu Politechniki Łódzkiej. Czy uda się przywrócić piękno willi Reinholda Richtera?

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Pożar pałacyku Reinholda Richtera wstrząsnął mieszkańcami Łodzi. Warto przypomnieć historię tego pałacyku i rodziny Richterów. W dawnych budynkach fabrycznych należących do Józefa Richtera siedzibę swoją ma redakcja „Dziennika Łódzkiego”

Niemal rok temu cała Łódź żyła pożarem zabytkowego, drewnianego, osiemnastowiecznego kościółka pw. świętej Doroty w Mileszkach. Starsi łodzianie zapewne pamiętają również płonący dach katedry. Pożar w najważniejszym kościele w mieście wybuchł 11 maja 1971 roku. Mieszkańcy pamiętają również, groźny pożar pawilon salonu z artykułami chemicznymi przy ulicy Traugutta, który wybuchł w 1989 roku. Rok temu kłębu czarnego dymu pojawiły się nad fabryką Coco Werk zajmującą się produkcją tworzyw sztucznych, kilkaset osób straciło w kilka minut miejsce pracy. Jednak teraz tematem numer jeden jest pożar pałacyku Richterów, w którym znajduje się rektorat Politechniki Łódzkiej.

Pracowitość i ogromne ambicje Richtera

W XIX wieku Łódź rozwijała się niezwykle dynamicznie. Do ziemi obiecanej ciągnęli przedsiębiorcy z całego świata. Nie brakowało też biznesmenów przyjeżdżających do nas bezpośrednio zza naszych granic. Z Czech do naszego miasta trafili przedsiębiorcy Józef John czy Józef Gampe, czy właśnie rodzina Richterów. Jak wielu innych fabrykantów tak i oni postanowili osiedlić się w naszym mieście.

Nieżyjący już Leszek Skrzydło w książce przedstawiającej rody łódzkich fabrykantów podkreślał, że byli oni poddanymi austriackimi, najczęściej pochodzenia niemieckiego.

Pożar rektoratu Politechniki Łódzkiej wybuchł w piątek, 8 lipca 2016 roku. Ogień pojawił się na dachu remontowanej willi Richtera.Ogień został zaprószony najprawdopodobniej na dachu remontowanego budynku willi Reinholda Richtera, gdzie pracowali dekarze. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, nie mogli dostać się do budynku ponieważ prowadzone są prace remontowe na jego elewacji, a sam rektorat Politechniki Łódzkiej był zamknięty.Zobacz ZDJĘCIA, czytaj na kolejnym slajdzie

Pożar rektoratu PŁ, ogień w rektoracie Politechniki Łódzkiej...

- Nierzadko byli też wyznania rzymskokatolickiego - zaznaczał Leszek Skrzydło.

W Łodzi osiedlił się senior rodu Richterów - Józef, który z zawodu był tkaczem. Przybył tutaj w 1825 roku razem z rodziną. Wówczas jego syn, Józef junior miał sześć lat.

Czytaj:Pożar w Łodzi. Ogień w rektoracie Politechniki Łódzkiej przy Skorupki [ZDJĘCIA, FILM]

- Właśnie od Józefa juniora zaczęła się łódzka kariera rodziny Richterów - zauważał Leszek Skrzydło. - Nie wiemy jak żyło się Richterom przez pierwsze lata na łódzkiej ziemi. Ojciec pewnie trudnił się chałupnictwem. Dorastający syn być może go podpatrywał, potem pomagał i chyba gromadził oszczędności przed wejściem w dorosłe życie. W 1841 roku Józef Richter junior miał 22 lata i rozpoczął samodzielną pracę. Na poczaątek założył niewielką manufakturę tkacką. Produkował w niej wyroby bawełniane. Jego tkalnia znajdowała się na terenie ówczesnej wsi Wólka, czyli w rejonie obecnej ulicy Wólczańskiej.

Pożar rektoratu Politechniki Łódzkiej. Według wstępnych ustaleń, przyczyną zaprószenie lub zwarcie

Dokładny adres manufaktury Józefa Richtera juniora to ulica Placowa 17 (obecnie: ul. Skorupki 17). Trzy lata później, w 1844 roku jego tkalnia miała już osiem ręcznych krosien i zatrudniała 31 robotników. Jak podaje Leszek Skrzydło, Józef junior miał wielkie ambicje, ale też podkreślał, że zbyt mało umie, by je zrealizować.

W 1845 roku Józef Richter junior ożenił się z Joanną Sieber. Razem z żoną pojechali do Rosji. Tam Józef miał zdobywać praktykę, doświadczenie zawodowe. Nie wiadomo dokładnie do którego miasta się udał. Z dokumentów wiadomo, że w 1849 roku w Sławatyczach na Wołyniu urodził się jego syn Zygmunt. Po narodzinach syna rodzina Richterów wróciła do Łodzi.

Pożar rektoratu Politechniki Łódzkiej. Jest szansa na pomoc ministerstwa

- Tutaj z małej manufaktury zbudował duży zakład - pisał w swojej książce Leszek Skrzydło. - Wyposażył go od razu w nowoczesny sprzęt. Kupił między innymi mechaniczne krosna, zapewniające większą wydajność i szybkość. Produkcja ruszyła i dawała spodziewane profity.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W tle Poznańskich i Scheiblerów

Józef Richter junior stale udoskonalał swoją fabrykę. W latach osiemdziesiątych XIX wieku była wyposażona już w trzy maszyny parowe. Miała też 170 krosien mechanicznych. Zatrudniała blisko 500 robotników. Roczna wartość produkcji fabryki Richtera sięgała 700 tysięcy rubli. Tym samym rodzina stała się przedstawicielem bogatej, łódzkiej burżuazji. Jak jednak zaznaczał Leszek Skrzydło, daleko było im do najbogatszych, a więc Scheiblerów czy Poznańskich.

Józef Richter junior był jednak postacią nietypową wśród łódzkich fabrykantów. - Wszystko, co osiągnął, zawdzięczał sobie i swojej pracy - wyjaśniał Leszek Skrzydło. - Nikt go nie wspierał. Nawet ożenek nie wzmocnił go finansowo, jak to było w przypadku wielu przemysłowców.

Józef i Joanna Richterowie mieli siedmioro dzieci. Trzy córki: Juliannę, Lidię i Franciszkę oraz czterech synów: Józefa, Zygmunta, Reinholda i Karola. Najmłodszy z nich, Karol zmarł w dzieciństwie.

Junior brał czynny udział w życiu społeczno-gospodarczym Łodzi. Między innymi wraz z Karolem Scheiblerem zakładał Bank Handlowy. Zasiadał też w jego zarządzie i korzystał z pożyczek tego banku. Zachowały się zapisy, że Józef Richter zaciągnął w banku kredyt na kwotę 200 tysięcy rubli. Przedsiębiorca brał też czynny udział w tworzeniu Towarzystwa Wzajemnego Kredytu Łódzkich Przemysłowców, które udzielało swoim członkom niskoprocentowych pożyczek. Ale co niewzwykle istotne, był również starszym Zgromadzenia Majstrów Tkackich. Pod koniec życia Józef Richter junior zupełnie wycofał się z życia społecznego i gospodarczego miasta. W 1886 roku przestał też prowadzić rodzinną fabrykę. Wyjechał w rodzinne strony, okolice Czeskiej Lipy. Zmarł w 1898 roku.

Rodzinny interes przejęli synowie. - Jeszcze za życia ojca odkupili od niego niezabudowane tereny po drugiej stronie ulicy Placowej i zamierzali je zagospodarować - pisał Leszek Skrzydło.

Najstarszy z potomków Józefa juniora, Zygmunt jeszcze za życia ojca usamodzielnił się. Skończył szkołę w Łodzi, a potem pojechał do Czeskiej Lipy. Tam odbywał praktyki i uczył się zawodu. Po powrocie do Łodzi zaczął pracować w fabryce ojca. W 1879 roku założył własną przędzalnię wełny i wykańczalnię. W rozkręceniu interesu pomógł mu ojciec.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Gorączka pałacowa męczyła fabrykantów

Fabryka Zygmunta Richtera została zbudowana przy ulicy Radwańskiej 8. Na kupionych wcześniej działkach, które rozciągały się wzdłuż ulicy Wólczańskiej, od ulicy Placowej do ulicy Radwańskiej. Tak więc Zygmunt został sąsiadem ojca. Poza tym dalej z nim współpracował. Zaczął też myśleć o budowie własnego pałacu. - W Łodzi była wtedy prawdziwa gorączka pałacowa - pisał Leszek Skrzydło. - Liczący się fabrykant musiał mieć bardzo wystawną rezydencję.

W 1888 roku pałac Zygmunta Richtera był już gotowy. Okazały budynek stoi do dziś przy ulicy Wólczańskiej 199. Należy obecnie do Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi. Piękna willa zbudowana została w stylu renesansowym. Nierozłączną częścią nieruchomości był bajecznie urządzony ogród. Rosły w nim na przykład bzy, ale nie jako krzewy, ale... drzewa.

Gdy Zygmunt Richter zamieszkał w tym pięknym pałacu, był już żonaty. W 1879 roku został mężem Emilii Matyldy Kleist, córki bogatego kupca. Mieli troje dzieci: Gustawa, Alfreda i Helenę Zofię.

Warto przypomnieć, że zanim Zygmunt przeprowadził się do pałacu przy ulicy Wólczańskiej, mieszkał w parterowym domu wybudowanym przy ulicy Placowej, blisko jego fabryki. Po przeprowadzce do okazałej willi, ten dom zamienił na biura, z czasem go rozbudował. Dzisiaj w tym miejscu, przy obecnej ulicy Stefanowskiego 19, swoją siedzibę ma Chorągiew Łódzka Związku Harcerstwa Polskiego.

Tymczasem fabryka Zygmunta Richtera dobrze prosperowała, choć nie należała do największych zakładów w mieście. Zygmunt zatrudniał 230 robotników, a roczny dochód z jego fabryki wynosił 600 tysięcy rubli.

Zygmunt żył nie tylko z tej fabryki. Miał między innymi udziały w łódzkiej gazowni. Udzielał się również społecznie. Był jednym z współtwórców Towarzystwa Kolei Elektrycznych Łódzkich, czyli łódzkich tramwajów, a później zasiadał w jego radzie zarządzającej. W 1909 roku Zygmunt został wiceprezesem Związku Przemysłowców Miasta Łodzi, a podczas I wojny światowej był członkiem Komitetu Obywatelskiego.

Dwaj bracia Zygmunta, Józef i Reinhold, dostali od ojca (Józefa juniora) działkę przy ulicy Placowej. - Być może myśleli o dalszej rozbudowie zakładu ojca? - zastanawiał się Leszek Skrzydło w książce poświęconej łódzkim fabrykantom. - A może doszli do wniosku, że fabryka po drugiej stronie ulicy w zupełności im wystarczy.

Wtedy rodzinną fabryką zarządzał Józef junior. Ojcu pomagali Reinhold i Zygmunt, który posiadał już własną firmę, ale zasiadał w kierownictwie rodzinnego przedsiębiorstwa. Jak podkreślał Leszek Skrzydło, fabryka Richterów, nie należała do największych w Łodzi. Zatrudniała około 400 osób. Roczna wartość produkcji przekraczała pół miliona rubli. Pracowało w niej 300 mechanicznych krosien. Fabryka miała zmechanizowaną farbiarnię i wykańczalnię.

Podobnie jak ich ojciec i dziadek, bracia Józef i Zygmunt, aktywnie angażowali się w życie społeczno-gospodarcze miasta. Młodemu Józefowi w biznesie pomagało to, że cieszył się sympatią, miał też dobrą opinię w kręgach łódzkiej burżuazji. Wchodził w skład Komitetu Giełdowego, zasiadał w zarządzie Łódzkiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu, był też członkiem rady Banku Handlowego, założonego przez jego ojca.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Luterański ślub i pałac za posag panny młodej

25-letni Józef Richter poślubił 17-letnią Paulinę, córkę Roberta i Adelmy Biedermannów, znamienitych łódzkich przemysłowców. W domu rodzinnym wszyscy jednak mówili na dziewczynę po prostu Paula. Paulina Biedermann marzyła, by zostać nauczycielką. Jej plany nie podobały się rodzicom, choć uczyła się w szkole w Dreźnie i przygotowywano ją do roli guwernantki.

Po powrocie do Łodzi zakochała się w Alfredzie Krusche, ale nie spodobał się jej rodzicom. Znaleźli jej innego kandydata na męża. Był nim Józef Richter. Paulina miała 17 lat, gdy się zaręczyli, a nie skończyła jeszcze 18 lat, gdy została żoną Józefa Richtera. Ślub wzięli 8 stycznia 1886 roku w luterańskim kościele pw. św. Trójcy na Placu Wolności w Łodzi.

Od rodziców w posagu Paula dostała piętnaście tysięcy rubli w gotówce i ponad sześć tysięcy rubli w sprzętach domowych i osobistych. Józef Richter oświadczył przed notariuszem, że nie posiada żadnego majątku. Jednak kilka miesięcy po ślubie dostał od ojca (Józefa juniora) rodzinną tkalnię, która mieściła się przy ulicy Placowej 17/19 i stał się bardzo bogatym człowiekiem.

Posag Pauliny wyniósł blisko 21 tysięcy rubli. Leszek Skrzydło zastanawiał się, czy właśnie posag zadecydował o wybudowaniu pałacu przy ulicy Placowej. Józef teren dostał od ojca wraz z bratem Reinholdem.

Na podmokłej działce z pozostałością lasu rósł między innymi dąb liczący około 300 lat. To drzewo można podziwiać do dziś. Nazywane jest dębem Mieczysława Jagoszewskiego, legendarnego dziennikarza „Dziennika Łódzkiego”. Co roku wiosną zakwitają pod nim setki pięknych cebulic.

Bracia podzielili teren solidarnie i postanowili wybudować tam swoje rezydencje. Józef Richter zlecił projekt pałacu i budowę architektowi Piotrowi Brukalskiemu, któru był on absolwentem Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. W Łodzi zdążył już zaprojektować między innymi kamienicę Schweikertów przy ulicy Piotrkowskiej 147 czy Gimnazjum Zgromadzenia Kupców przy dzisiejszej ulicy Narutowicza 68.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wykwintne wnętrza specjalnie dla gości

Willę Józefa wzniesiono przy ulicy Placowej 10/12. Nawiązywała do wzorów włoskich. Została zaprojektowana w stylu renesansowym. Ma jedno piętro i loggię od strony ogrodu. - Parter przeznaczono dla gości , a więc urządzony z większym przepychem - podkreślał Leszek Skrzydło. - Na ścianach położono boazerię. Uwagę zwracają dekoracyjny kredens i bufet. Sypialnia i pokoje gościnne są na górze.

Kilka lat później swoją willę wybudował Reinhold Richter. Projektował ją łódzki architekt Ignacy Stebelski. Pałacyk wzniesiono przy ulicy Placowej 6/8. - Projekt oparto na wzorach angielskich z XVIII wieku kiedy modna była architektura nieregularna, łącząca bryły o różnej wielkości i kształcie - wyjaśniał Leszek Skrzydło. - Taką też formę przybrała willa przy ulicy Placowej. Od każdej strony budynek wygląda inaczej. W jednym z narożników rysuje się wyraźnie wieża z barokowym hełmem. Projektantowi udało się harmonijnie zespolić elementy różnych stylów: architektury gotyckiej, renesansowej, manierystycznej, barokowej i modnej wówczas secesji. Konglomerat stylów miał chyba głębszy sens - wygląda na to jakby właściciel chciał nobilitować swój ród. Ukazując głęboko sięgające jego korzenie, aż do średniowiecza. Na szczęście nie jest to zlepek przypadkowy i według powszechnej opinii willa należy do najciekawszych zabytków Łodzi przełomu XIX i XX wieku.

Pałacyk zbudowano między 1903 a 1904 rokiem. Reinhold Richter wprowadził się do niego z rodziną - żoną Matyldą i pięciorgiem dzieci. Willa ma piękne wnętrza, co podkreślał Leszek Skrzydło. - Do bogatych wnętrz zaprasza ozdobny portal - pisał przed laty Skrzydło. - Dalej za przedsionkiem znajduje się piętrowy hal. Obok niego kiedyś był ogród zimowy. Z okresu świetności pozostały tu jeszcze boazerie, sztukaterie, kominek w hallu, witraże, galeryjka na piętrze. Kiedyś w hallu wisiały obrazy, głównie pejzaże.

Reinhold zmarł w 1930 roku. A w pałacyku przy ul. Skorupki 6/8, aż do II wojny światowej, mieszkała jedna z jego córek - Jadwiga, która wyszła za mąż za Karola Wilhelma Scheiblera.

Bracia Reinholda zmarli przed nim - Zygmunt w 1921 roku, a Józef pięć lat później.

Jeszcze przed wojną willa Józefa Richtera została wynajęta na rezydencję ówczesnego wojewody łódzkiego Aleksandra Hauke-Nowaka. W 1939 roku Gertruda Paula Ramisch, córka Józefa i Pauliny sprzedała ją za 325 tysięcy złotych Helmutowi Biedermannowi.

Dziś oba pałacyki Richterów należą do Politechniki Łódzkiej. W tym przy ulicy Skorupki 10/12 (willi Józefa) po wojnie między innymi swoją siedzibę miały organizacje młodzieżowe, dom dziecka i Urząd Stanu Cywilnego. Później Politechnika Łódzka otworzyła tutaj Centrum Kształcenia Międzynarodowego, a dziś w willi jest uczelniany dział współpracy z zagranicą.

Natomiast w pałacyku Reinholda Richtera po wojnie swoją siedzibę miało Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego ze swymi agendami: Wydziałem Oświaty, Ogniskiem Metodycznym i Uniwersytetem Powszechnym. Później było tu Studium Przygotowawcze do Wyższych Uczelni, a następnie Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Łódzkiej. Dzisiaj siedzibę ma tu rektorat Politechniki Łódzkiej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Piękno willi Richterów uchwycone w kadrze

Pałacyki Richterów można było podziwiać w kultowym polskim serialu „Czterej pancerni i pies”. Oba można oglądać w odcinku „Kwadrans po nieparzystej”. W obecnym rektoracie Politechniki Łódzkiej, kręcono zdjęcia z zewnątrz, a w dawnym pałacyku Józefa Richtera realizowano zdjęcia wewnętrzne.

Pałac Reinholda można zobaczyć też w „Kingsajz” Juliusza Machulskiego. Natomiast pałacyk przy ulicy Stefanowskiego, gdzie kiedyś mieszkał Zygmunt Richter, można oglądać w filmie „Rzeczpospolita Babska” Hieronima Przybyła. Potem kręcono w nim zdjęcia do „Znachora” Jerzego Hoffmana.

W 1922 roku fabryka założona przez Józefa Richtera seniora została przekształcona w Zakłady Przemysłu Włókienniczego Józef Richter. W latach trzydziestych XX wieku część udziału w tej fabryce odkupiła rodzina Ettingonów. Niektórzy z Richterów zaczęli opuszczać Łódź. Wyjeżdżali do Niemiec, Anglii, i Stanów Zjednoczonych.

Jadwiga, która z dziećmi mieszkała w pałacyku swego ojca Reincholda, wyjechała przed wkroczeniem wojsk rosyjskich. Znalazła się w Niemczech, a na początku lat pięćdziesiątych wyemigrowała do Brazylii.

Dawną fabrykę Zygmunta Richtera, znajdująca się na rogu obecnych ulic Stefanowskiego i Radwańskiej, przejęło państwo. Stała się Zakładami Przemysłu Bawełnianego nr 4, później ZPB „Polino”. W dawnej fabryce Józefa Richtera po wojnie mieścił się między innymi oddział transportowy łódzkiego PKS, a dzisiaj swoją siedzibę ma tutaj redakcja „Dziennika Łódzkiego”

Trwa ustalanie przyczyny pożaru willi Reinholda Richtera. Mówi się o dwóch hipotezach: zaprószeniu ognia przez ekipę remontową lub zwarcie instalacji elektrycznej. Wszyscy też mają nadzieję, że pięknemu pałacykowi zostanie przywrócona dawna świetność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki