Tak wynika z jego wyjaśnień w śledztwie. Odczytano je w czwartek, 12 stycznia, w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Toczy się w nim proces 47-letniego Krzysztofa W. i jego wspólników zamieszanych w słynny skok na konwój pieniędzy w lipcu 2015 roku w Swarzędzu, w wyniku którego skradziono 8,2 mln zł należących do banku PKO BP. Większości tej kwoty do dziś nie odnaleziono.
CZYTAJ: Ruszył proces ws. skoku stulecia
Krzysztof W. przyznał się do rabunku pieniędzy. Nie chciał zeznawać, dlatego odczytano jego wyjaśnienia ze śledztwa. Śledczym mówił, że prowadził zakład krawiecki i po pewnym czasie wpadł w tarapaty finansowe. Potrzebował gotówki. Zadzwonił do niego jeden z oskarżonych, 47-letni dziś Marek K., i zaproponował mu robotę. Wkrótce dowiedział się, że zostanie ochroniarzem. W tym celu miał zmienić wygląd i tożsamość. Dlatego zapuścił brodę i zaczął używać innych personaliów. Trafił do firmy ochroniarskiej w Łodzi, która skierowała go do filii w Poznaniu. Gdy chciał się wycofać ze skoku, został pobity i oblany wrzątkiem. W tej sytuacji sfinalizował skok, podczas którego zrabował 8,2 mln zł. Krzysztof W. sugeruje, że podczas podziału łupów został pominięty i nie dostał swojej części.
ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?