Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co tydzień Grudzień: Majówki czar, czyli od zniechęcenia do podróżowania pomimo złej pogody

Jacek Grudzień
Gdy byłem dzieckiem, majówkę kojarzyłem raczej ze scenami z filmów niż z realnym planowaniem krótszych lub dłuższych wypadów na „zieloną trawę”.

Takie sceny były między innymi w filmach pokazujących przedwojenną Polskę, a także w „Daleko od szosy” i „Czterdziestolatku”. Pewnie pamiętają państwo, jak Stefan Karwowski z rodziną pakowali „słynnego malucha” i wyruszali odpocząć „na łono przyrody”. Po obejrzeniu tego odcinka serialu na długie lata do majówki się zniechęciłem i to słowo z wypoczynkiem kojarzyło mi się mało, a zawsze przypominały zmagania i problemy z filmu.

Gdy przywrócono święto Konstytucji 3 Maja jako dzień wolny od pracy, słowo majówka zaczęło nabierać nowego znaczenia. Kto żyw już w święta Bożego Narodzenia zaczynał planować, jak te majowe dni spędzić, jak je wykorzystać, dokąd wyjechać. Przypuszczam, że w każdym domu bez względu na plany odbywało się liczenie, ile dni urlopu trzeba brać, żeby mieć co najmniej tygodniowe wakacje. Czy uda się tylko trzy dni, żeby na siedem zapomnieć o wszystkich zawodowych i domowych troskach.

Potem, tak jak ja to pamiętam, zaczynały się wyjazdy. Najpierw szukanie znajomych, którzy mają działki w lesie. Następnie analiza, czy wybrać góry, czy morze i wreszcie zwiedzanie świata i Europy. Ten ostatni kierunek chyba jest cały czas w Polsce bardzo popularny. Bo porównałem ceny noclegów w europejskich miastach. I wyobraźcie sobie państwo, że jeszcze tydzień temu w wielu miejscach trzeba było płacić dwa razy mniej niż obecnie. A w wielu sprawdzanych lokalizacjach wolnych miejsc już nie ma. Czyli szał majówki trwa.

Pamiętam, że jednym z głównych motywacji wyjazdów było wygrzanie wymarzniętych w zimowych miesiącach organizmów. Tylko los w ostatnich kilku a nawet kilkunastu latach płata nam figla dowodząc, że klimat nie jest czymś, co obowiązuje w Polsce w niezmiennej formie po wsze czasy. Patrzę na wczorajsze fotografie z Zakopanego - pada śnieg. Mój kolega wybrał się w Bieszczady - tam też śnieg. Pamiętam, jaką sensacją był kiedyś śnieg, który spadł pierwszego maja i dosyć skutecznie wymroził uczestników pochodów. Teraz śnieg w Wielkanoc, nawet na początku maja, nikogo nie dziwi. Klimat sprawił nawet to, że bandy z wiadrami atakujące ludzi w dyngusa przestały działać, bo im też zrobiło się za zimno.

Nie będę udawał, że nie ulegam majówkowym marzeniom. Owszem, też co roku myślę, co w tym czasie robić. Dobrych klika lat temu pamiętając o tym, że nie ma co liczyć na ciepły początek maja, postanowiłem wybrać się do Chorwacji. Żeby zobaczyć przepiękne wybrzeże i wygrzać się. Naiwnie myślałem, że jak nawet u nas ciepła wiosna się opóźnia, to tam nie. Dopiero po powrocie doczytałem, że pierwsze majowe dni w Dalmacji są zazwyczaj zimne. Oczywiście cały czas padało, było zimno. Tak zimno, że podczas „zwiedzania” murów obronnych Dubrovnika spotkałem tylko dwoje przemarzniętych Japończyków. W tym czasie w Polsce było prawdziwe lato. Chyba ostatnie takie „lato” na początku maja. A dla mnie pozostała nauka, że jeśli planuję majowy weekend, powinienem czytać długoterminowe prognozy pogody i dokładniej sprawdzać klimat w miejscu, do którego wyjeżdżam.

Jedno jeszcze w majówce mnie zadziwia. Najczęściej z hałasu wielkich miast wyjeżdżamy, fakt, do dużo mniejszych miejscowości z atrakcjami turystycznymi, ale przenosimy się do tłoku, który przypomina oblężenie galerii handlowych przed Bożym Narodzeniem. Ci, którzy wybierają się do Zakopanego, Trójmiasta mogą być pewni, że będzie jeszcze ciaśniej. Bo wyjazdy do krajów Afryki Północnej, Turcji nie cieszą się w tym roku zbyt dużym powodzeniem. A jeszcze w ubiegłym roku, mimo ostrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa, Egipt, Tunezja przeżywały oblężenie.

Co zatem zostaje tym, którzy nie lubią tłoku, tak jak ja i nie mają zwyczaju sprawdzać długoterminowej prognozy pogody ? Rozejrzeć się wokół. Fakt, nie mamy morza w regionie, tylko pagórki, ale różnorodnością województwo łódzkie przebija wiele tych, które uchodzą za atrakcyjne. I nie trzeba wcale długo szukać w Internecie, żeby nawet kilkanaście kilometrów od domu znaleźć miejsca nieodkryte. Nawet tuż pod Łodzią, na przykład gdzieś w okolicach Brzezin, można poczuć się jak w niskich Beskidach. Dla łodzian dalsze i całkiem egzotyczne wycieczki to wieluńskie lasy lub kolejne pagórki, tym razem w okolicach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki