Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktorant UŁ wrócił z Syberii

Jacek Losik
Jacek Losik
Łukasz Janiszewski z Uniwersytetu Łódzkiego w miesiąc przebył drogę z Warszawy do Ułan Bator. Jechał Koleją Transsyberyjską, a w Mongolii... pomagał w wypasaniu owiec.

Podróż Koleją Transsyberyjską do Mongolii była dla Łukasza Janiszewskiego przede wszystkim spełnieniem marzeń. Ponadto, doktorant na Wydziale Ekonomiczno - Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego, który w wolnym czasie zajmuje się również organizowaniem obozów przetrwania, chciał pokazać, że wystarczy tylko odrobinę odwagi, aby przeżyć przygodę życia. Jedyne co potrzeba, to chęć wyjścia ze strefy komfortu i odpowiednie przygotowanie.

- Naprawdę nie trzeba spędzać czasu przed telewizorem. Tym bardziej, że jak na tak daleką wyprawę (ok. 15 tys. kilometrów w obie strony - red.), jej koszty nie były chyba zbyt wysokie. Ogólnie, wliczając koszty załatwienia formalności itp., wydałem ok. 4.800 zł. Z perspektywy czasu wiem, że spokojnie można było zamknąć się w 3,5 tys. zł - twierdzi Łukasz Janiszewski.

Przygotowania do podróży zajęły łącznie trzy miesiące. Podstawą było postaranie się o wizę, a także zaszczepienie się przed różnego rodzaju tzw. chorobami podróżniczymi, m.in. durem brzusznym, kleszczowym zapaleniem mózgu oraz wirusowym zapaleniem wątroby typu A i B. Doktorant UŁ wraz z towarzyszką wyruszyli 4 sierpnia.

- Pierwszym etapem wyprawy była 15-godzinna podróż autokarem z Warszawy do Kijowa. Trzy lata temu byłem na Ukrainie autostopem, więc dobrze orientowałem się, gdzie czego szukać - mówi Janiszewski.

Po 10 godzinach spędzonych w Kijowie dwoje Polaków ponownie wsiadło do autokaru, aby dostać się do Moskwy. Na miejscu, zanim rozpoczęli podróż przez Syberię, mieli kilkanaście godzin na spacer po stolicy Rosji. Podczas zwiedzania, młody ekonomista zauważył, że sankcje, które w ostatnich latach nałożono na ten kraj, wcale nie są tak dotkliwe, jak to często przedstawia się w mediach.

- Wbrew temu, co mówi się u nas w kraju, sklepowe półki wcale nie świecą tam pustkami. Nie oszukujmy się, Rosja jest na tyle dużym krajem, że jeśli nie będzie w sklepach np. polskich jabłek, to wystawią swoje. Może nie będą tak smaczne, jak nasze, ale ich nie zabraknie. Generalnie o wiele tańsza jest tam benzyna, alkohol i papierosy. Jeśli chodzi o żywność, to ceny są podobne do naszych - mówi doktorant.

CZYTAJ TEŻ: Piotrków Trybunalski. Wyprawa do Arktyki może być przygodą ich życia

Łukasz Janiszewski zaznacza także, że każda napotkana osoba była wobec nich bardzo życzliwa. Wbrew temu, co się mówi, bardzo pozytywie podchodzą do Polaków. Każdy chętnie nam pomógł.

- W Moskwie rozpoczęła się też nasza podróż Koleją Transsyberyjską. Do wyboru były wagony trzech klas. W tych najbardziej luksusowych były dwuosobowe przedziały z prysznicem i umywalką. W odpowiedniku naszej drugiej klasy były przedziały czteroosobowe z czterema łóżkami - dwoma na górze i dwoma na dole. Do Mongolii jechaliśmy tzw. trzecią klasą, która trochę przypominała... więzienie. Miała otwartą przestrzeń z pryczami dla ok. 60 osób.

Doktorant UŁ wspomina, że w każdym wagonie obecne były dwie panie konduktorki. Każdy musiał przekazać im bilet, a one dbały o to, żeby nikt nie przegapił swojej stacji.

Otwarta przestrzeń oraz długi czas podróży sprzyjała dyskusjom.

- Rozmawialiśmy m.in. o historii naszych krajów, kulturze, religii, polityce itp. To było dla nas szczególnie ciekawe, ponieważ dzięki tym dyskusjom można było dostrzec różnice wewnątrz społeczeństwa rosyjskiego. Widoczne było np. to, że mieszkańcy większych miast byli bardziej przychylni władzy, niż ludzie z mniejszych ośrodków. Tych drugich w zasadzie nie interesowało, kto rządzi, ale to, żeby nie było wojny i żyło się normalnie - wspomina doktorant.

**CZYTAJ TEŻ:

Kamil Sobol z Łowicza kajakową wyprawą uczci 1050. rocznicę chrztu Polski

**

Podróż Koleją Transsyberyjską podzielona była na trzy etapy: Moskwa - Jekaterynburg (1,5 dnia), stamtąd do Irkucka (2 dni), a później 6-godzinna jazda do Ułan Ude (stolica autonomicznej republiki Buriacji). Między głównymi stacjami pociąg mniej więcej co dwie godziny miał krótsze, półgodzinne przystanki. W miejscach, w których zatrzymywał się pociąg czekali okoliczni mieszkańcy, sprzedający lokalne przysmaki, takie jak wędzone ryby z Bajkału lub placki z farszem.

- Z Ułan Ude do granicy z Mongolią pojechaliśmy busem. Co ciekawe, przekroczyć można było ją tylko samochodem lub koleją. Ustawiają się tam specjalne taksówki, które zajmują się tylko przewozem przez granicę. Wynajęliśmy jedną z nich i kolejną po wjeździe do Mongolii - mówi pan Łukasz. - To także była przygoda. Chociaż ruch jest tam prawostronny, większość samochodów jest tam z Japonii, czyli z kierownicą po prawej stronie. Siedziałem po lewej, dlatego kierowca przez całą drogę pytał mi się , czy może wyprzedzać. A nogi z gazu nie zdejmował...

Ostatecznie udało się dojechać do celu. Przez 12 dni pobytu w Mongolii, polscy podróżnicy zwiedzili m.in. Ułan Bator i Karakorum - obecną i starożytną stolicę kraju. W tym czasie zajmowali się m.in... wypasaniem owiec.

- To było po naszej wycieczce konnej do starożytnej świątyni pod Karakorum. Nasz przewodnik, po tym gdy wróciliśmy z niej, spytał, czy chcemy jeszcze się przejechać. Oczywiście się zgodziliśmy. Na miejscu okazało się, że potrzebuje pomocy w... przeprowadzeniu swojego stada owiec (mniej więcej tysiąc sztuk) w inne miejsce, oddalone o 6 km. W dodatku, trafił mi się koń, który cały czas się zatrzymywał i skubał trawę. To jest wspomnienie z wakacji - mówi pan Łukasz.

Do Warszawy, mniej więcej tą samą trasą, doktorant Uniwersytetu Łódzkiego wrócił 1 września. Ponieważ ma roczną wizę do Rosji, planuje już wyjazd do Kaliningradu, czy też na Krym.

- Może zimą do Petersburga? - zastanawia się nasz bohater.

CZYTAJ TEŻ: Polscy naukowcy chcą stworzyć rezerwat w Kolumbii. Potrzebują Waszej pomocy!

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki