Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrolerzy w Piotrkowie nie sprawdzają danych gapowiczów

Karolina Wojna
Karolina Wojna
– Dlaczego kontrolerzy w autobusach MZK w Piotrkowie nie sprawdzają dowodów gapowiczów? – pyta kobieta, której dane ktoś podał podczas kontroli.

Pani Magdalena jest piotrkowianką, ale od kilku lat pracuje i mieszka we Wrocławiu. Tam też była 11 maja ubiegłego roku, o czym zaświadczył jej pracodawca. Zaświadczenie było konieczne, bo pani Magdalena dostała upomnienie od MZK w Piotrkowie, że tego właśnie dnia jechała autobusem miejskim bez ważnego biletu. Jak się okazuje, już drugi raz ktoś się posłużył jej danymi. Sprawę bada policja.

– Dlaczego kontrolerzy nie sprawdzają podawanych danych? – pyta pani Magdalena.

Upomnienie trafiło najpierw do sąsiadów jej rodziców, bo w adresie była pomyłka. Gdy kobieta była w Piotrkowie, chciała wyjaśnić sprawę w biurze komunikacyjnej spółki, ale upomnienia nie odebrała. Pismo – z żądaniem uiszczenia zwielokrotnionej opłaty w wysokości 121,60 zł – ostatecznie dotarło do rodziców naszej Czytelniczki.

– To było dla mnie jak deja vu. W liceum miałam podobne kłopoty. Wtedy też ktoś przekazał moje dane kontrolerowi – wspomina pani Magdalena.

Wtedy, jako nieletnia, tłumaczyła się razem z tatą.

– Pamiętam, że musiałam się podpisywać. Podpisy – na mandacie i złożony w biurze MZK – różniły się, ale na początku pracownica spółki uznała, że składała je ta sama osoba, bo ten pierwszy był wykonany podczas jazdy autobusem, więc trzęsła mi się ręka. Wtedy sprawę ostatecznie zamknięto, ponieważ dowiodłam, że to nie ja jechałam autobusem – dodaje piotrkowianka.

CZYTAJ TEŻ: Kontrola biletów MPK w Dzień Dziecka. Pięć mandatów i płacz dzieci

Teraz do pisma dołączyła zaświadczenie od pracodawcy, potwierdzające jej obecność w pracy tego i kolejnego dnia.

– Nie ma możliwości, żebym dotarła do Piotrkowa do godz. 17.45 – mówi i zastanawia się, dlaczego kontrolerzy nie weryfikują danych podawanych przez gapowiczów.

Zbigniew Stankowski, prezes MZK w Piotrkowie Trybunalskim, wyjaśnia, że nie zawsze taka weryfikacja jest konieczna i możliwa, bo nie każdy nosi ze sobą dokumenty, np. dowód.

– Niektórzy nie mają dokumentów. Nieraz wzywana jest policja, ale staramy się robić tak, żeby nie wstrzymywać autobusu na przykład na 30 minut. Z kolei gdy często kontrolujemy dokumenty, to zaraz podnoszą się głosy, że jesteśmy dokuczliwi – mówi prezes Zbigniew Stankowski.

I zapewnia, że bardzo rzadko gapowicze podają kontrolerom cudze dane osobowe.

– Najwięcej jest tego typu sytuacji z udziałem dzieci, które zmieniają dane w legitymacjach, podają nazwisko koleżanki – przyznaje prezes piotrkowskiego przewoźnika.

Za podrabianie lub przerabianie dokumentów np. legitymacji lub dowodu grozi kara grzywny, a także do pięciu lat pozbawienia wolności.

CZYTAJ TEŻ: Praca kontrolera biletów w Łodzi. Przekonaliśmy się jak to jest być "kanarem"

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kontrolerzy w Piotrkowie nie sprawdzają danych gapowiczów - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki