Pozostawiane całymi dniami bez opieki przez właściciela dwa amstafy oraz pies mieszaniec, które w grudniu zeszłego roku pogryzły mieszkankę Lewin w gminie Wartkowice, po obserwacji w ośrodku wróciły do opuszczonego gospodarstwa. Psy znów sieją strach wśród mieszkańców. Przerażeni ludzie zwrócili się o pomoc do wójta. Boją się zwłaszcza o dzieci wychodzące na szkolny autobus.
– Po interwencji mieszkańców dzielnicowy z moją pracownicą złożyli wizytę właścicielowi psów, by uświadomić mu odpowiedzialność, jaka na nim spoczywa – tłumaczy Piotr Kuropatwa, wójt gminy Wartkowice. – Nic więcej nie mogliśmy zrobić. Na razie nie było podstaw do wyciągania konsekwencji przez policję. Psy są w podwórku. Właściciel został uprzedzony, że policja będzie się przyglądać sytuacji. Ma zadbać o to, by psy ponownie nie wyszły poza ogrodzenie.
Mieszkańcom Lewin takie tłumaczenie nie wystarcza. Ich zdaniem, psy powinny mieć całodobową opiekę, a z ich obserwacji wynika, że tak nie jest.
**Czytaj:
Kobieta pogryziona przez psy w Skierniewicach. Obrona wnosi o uniewinnienie właściciela psów**
– Właściciel psów, jak wyjechał w czwartek, tak do wtorku się nie pojawił – zżyma się Teresa Sakwa, mieszkająca obok działki, na której przebywają amstafy. – Nie karmione przez tydzień psy same zaczynają szukać pożywienia. Proszę zobaczyć, suka już wydostała się poza kojec. Jeszcze trochę, a sforsuje płot – pokazuje.
– Psy już biegają po okolicy, uganiając się za zającami – dodaje Teresa Kwiatkowska, która w grudniu tylko dzięki pomocy sąsiadki nie została rozszarpana przez amstafy na drodze. – Tylko w ubiegły piątek u sąsiadów upolowały dwie kaczki. Są coraz bardziej agresywne. Nawet wyganiane nie chcą wyjść z obcego podwórka.
Czytaj:Psy pogryzły kobietę w Skierniewicach. Trwa proces Jerzego G.
Najwięcej uwag mają rodzice, którzy boją się, że psy zaatakują ich dzieci. Odkąd amstafy w ferie powróciły do Lewin, na wsi pieszego się nie zobaczy.
– Córka nie jest zbytnio płochliwa, ale od niedawna sama boi się wychodzić na drogę – przyznaje Emilia Antosik, mama trzynastolatki. – Nie woziłam jej na przystanek, jak była małym dzieckiem, a teraz dla bezpieczeństwa obie wsiadamy w samochód. Zresztą ja sama nie odważyłabym się puścić córki w obawie, że może zostać pogryziona. Dziecko wystarczająco dużo już się naoglądało, jak wyglądała poszarpana przez psie kły ręka babci.
Czytaj też:Skierniewiczanka pogryziona przez psy podziękowała swoim wybawcom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?