Teraz, w zimowej aurze, widać to szczególnie dotkliwie. Trzeba przy tym pamiętać, że duża część seniorów zmaga się z samotnością, wielopokoleniowe domy to rzadkość, codzienność dziadków i babci zajmuje zwykle niewielki zakres zainteresowania ich dzieci oraz wnucząt, skupionych na własnych potrzebach. Ba, odnoszę wrażenie, że współcześnie nawet sytuacje ostateczne, czyli odchodzenie bliskich z najstarszego pokolenia nie wywołuje już takich emocji jak niegdyś oraz refleksji w rodzaju „zauważamy, gdy jest za późno”. Ot, trzeba iść dalej i załatwić związane z pożegnaniem i pozostałościami po pożegnanym sprawy. Smutna historia 70-letniego pana Andrzeja z Łodzi, którego życie zapędziło w kozi róg i dla którego trudno znaleźć dach nad głową, dowodzi, że wbrew buńczucznym przekonaniom głosicielom teorii o pełnej i samodzielnej odpowiedzialności za własny los, temu zdarza się z pomocą innych podstawić nam nogę. I bez pomocy kolejnych trudno się podnieść. Kłopot z miastem, jaki mają ludzie w wieku emerytalnym, sprowadza się też do spraw nader prozaicznych. Jak mając trudności z chodzeniem „przebić” się przez rozkopane ulice; jak z łódzkim MPK dotrzeć w wybrane miejsce na czas; jak „udźwignąć” koszty ogrzania się zimą. Akurat ci, którzy decydują dziś w jakim mieście żyjemy, kiedyś też będą starzy. Oby ich następcy myśleli nie tylko o sobie.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?