Widzę Łódź: Niepokonane łódzkie dziury FELIETON

Czas wychodzenia z zimy to moment, kiedy dziury w ulicach mnożą się jak pączki w tłusty czwartek, w dodatku niemało tych ledwo załatanych pęka ponownie niemal natychmiast. Drogowcy zapowiadają prawdziwą drogową ofensywę na wiosnę, na razie zadowalając się łataniem dziur i liczeniem na to, że zgubnego dla nawierzchni wahania temperatur już nie będzie. O przyzwoitości tych działań świadczy fakt, że każdego roku dziury pojawiają się nierzadko w tych samych miejscach, co roku minionego. Zarząd Dróg i Transportu niedawno informował, że od początku tego roku ekipy naprawcze załatały dziury w nawierzchni ulic niemal w 500 lokalizacjach i zużyto w tym celu ponad 500 ton masy asfaltowej. Brzmi poważnie, ale skoro w wiele dziurawych miejsc ekipy nawet nie dotarły, można sobie spróbować wyobrazić jak poważny to w Łodzi problem. Należy przy tym pamiętać, że dziurawa Łódź to także porozbijane chodniki oraz szpary budowlane. Miasto zapewnia, że dni dziury po kawiarni Horteksu przy pasażu Schillera są policzone i po przebrnięciu przez przetargową procedurę stanie w tym miejscu ażurowa kamienica. Nowy właściciel działki przy ul. Piotrkowskiej 58 ma też odbudować rozebrany 15 lat temu dom Dawida Izraela Freinda i zlikwidować wyrwę w pierzei głównej ulicy miasta. Łódzkie dziury wydają się niepokonane i po łódzku zatwardziałe w swej obecności. Gdybyż tak jednak udało się zlikwidować ziejące dziury w gospodarskiej opiece nad miastem.