MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Widzew potrzebuje skutecznego Visnjakovsa. Tego z jesieni, a nie ze Szczecina

Paweł Hochstim
Miał najlepsze wejście do drużyny od lat, ale dzisiaj coraz częściej zawodzi. Bez goli Eduardsa Visnjakovsa Widzewowi będzie trudno się utrzymać
Miał najlepsze wejście do drużyny od lat, ale dzisiaj coraz częściej zawodzi. Bez goli Eduardsa Visnjakovsa Widzewowi będzie trudno się utrzymać Krzysztof Szymczak
Pierwszy mecz - dwa gole. Drugi - kolejne dwa. Po czterech ligowych występach miał na koncie pięć bramek, a kibice Widzewa mieli nowego idola. Niestety, w czternastu meczach rundy rewanżowej Eduards Visnjakovs trafił do bramki tylko raz. Co się dzieje z "Wiśnią"? - pytają kibice klubu z al. Piłsudskiego.

Gdy w drugiej kolejce obecnego sezonu zadebiutował w Widzewie, dla wszystkich obecnych na stadionie było jasne - Widzew wreszcie ściągnął napastnika z prawdziwego zdarzenia. Już nikt nie myślał o Marcinie Robaku, który po powrocie z Turcji chciał grać w Widzewie, ale nie porozumiał się z władzami klubu.

Visnjakovs szybko zyskał uwielbienie kibiców i stał się bohaterem. Gdy tydzień później w meczu z Koroną Kielce po raz kolejny zdobył dwa gole i znów zapewnił zwycięstwo, fani oszaleli z radości. Łódzki biznesmen Grzegorz Waranecki, dzięki któremu Łotysz trafił do Widzewa szybko stał się faworytem kibiców do przejęcia klubu z rąk Sylwestra Cacka. Przecież skazywany na spadek Widzew dzięki niemu miał się uratować. Kilka tygodni później, gdy o transferze Visnjakovsa zaczęła myśleć Legia Warszawa, Waranecki napisał na Facebooku, że Visnjakovs kosztuje milion euro, ale "dla Legii cena wynosi trzy miliony". I nikt się z tego nie śmiał, bo Visnjakovs grał znakomicie.

Gdy Visnjakovs strzelał gola za golem pojawiały się dwa pytania - jakim cudem Widzew za darmo ściągnął takiego piłkarza i czy jego dobra gra nie jest dowodem na potworną słabość polskiej ligi. Trzeba bowiem pamiętać, że wcześniej Eduards grał w klubach i kazachskim Szachtiorze Karaganda, w którym notabene siedział na ławce rezerwowych. Widzew nie ma siatki skautów, którzy mogliby wypatrzeć tak dobrego piłkarza wcześniej, niż bogatsze kluby.

Dzisiaj przeszłość Visnjakovsa bardziej pasuje do jego formy. W Szczecinie Łotysz mógł zapewnić swojej drużynie remis, ale z metra nie trafił piłką do pustej bramki. Gdyby trafił - Widzew traciłby dziś do Podbeskidzia Bielsko-Biała nie pięć, a cztery punkty. Biorąc pod uwagę fakt, że w rundzie finałowej do rozegrania jest tylko siedem meczów, była to bardzo ważna sytuacja.

Trener Artur Skowronek podniósł w ostatnich tygodniach zespół Widzewa z kolan, ale formy Visnjakovsa nie udało mu się poprawić, a to przecież jeden z najważniejszych, by nie powiedzieć kluczowy piłkarz w walce o utrzymanie w ekstraklasie.

Gdy Łotysz strzelił gola w meczu z Lechem Poznań - ponad miesiąc temu - Skowronek wierzył, że wreszcie się przełamie i znów będzie silnym punktem Widzewa. Niestety, dziś już wiemy, że tak się nie stało.

Dziś trudno powiedzieć, co może pomóc Visnjakovsowi, by odzyskał wreszcie skuteczność. Na miejsce w składzie czeka jego konkurent Alen Melunović, który dawno już wyzdrowiał i strzela gole w drużynie rezerwowej. Wiadomo, że Widzew nie ma już czasu, by czekać na gole napastnika. Nie można więc wykluczyć sytuacji, w której Skowronek zdecyduje się na posadzenie Visnjakovsa na ławce rezerwowych. Chyba, że Łotysz wreszcie zacznie trafiać - w przyszły weekend Widzew rozpocznie rundę finałową meczem z Koroną w Kielcach, a tej drużynie Visnjakovs potrafi strzelać. To właśnie w meczu z kieleckim zespołem zdobył na początku sezonu dwie bramki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki