Prawie miesiąc trwały poszukiwania 33-letniej mieszkanki Tomaszowa Mazowieckiego. Kobieta wyszła z domu 1 marca i od tamtej pory nie dała znaku życia. Nadzieję rodzinie na odnalezienie kobiety dawały jedynie szczątkowe informacje. Ponoć była widziana m.in. w okolicach mostu żelaznego w Tomaszowie. Niestety, finał poszukiwań okazał się tragiczny. We wtorek ciało 33-latki znaleziono w pobliskim lesie i choć lekarz nie wykluczył udziału osób trzecich, kobieta prawdopodobnie popełniła samobójstwo. Przyczyny śmierci wykaże sekcja zwłok.
Zobacz:Samobójstwo w hotelu Światowit w centrum Łodzi. Kobieta wyskoczyła z okna [ZDJĘCIA]
Jednak to mężczyźni wciąż częściej niż kobiety odbierają sobie życie. Rok temu w Łódzkiem na 1003 desperatów było aż 746 mężczyzn. Połowa z nich, niestety, odebrała sobie życie. Pozostałych udało się uratować. Mężczyzna w wieku 30–34 lat, kawaler, pracujący, pochodzący ze wsi, z problemami rodzinnymi – to statystyczny samobójca z województwa łódzkiego.
Do tego drastycznego kroku mieszkańców Łódzkiego popychają przede wszystkim problemy i nieporozumienia rodzinne. Równie wiele prób samobójczych powodowanych jest przez choroby psychiczne. Nieco rzadziej osoby z naszego regionu próbują odebrać sobie życie przez zawód miłosny lub złą sytuację ekonomiczną.
W piwnicy lub w lesie
Jakie miejsca do tego wybierali? W ubiegłym roku najczęściej było to mieszkanie, piwnica, strych lub korytarz. W tych miejscach doszło do więcej niż połowy prób samobójczych. Ponad stu mieszkańców regionu próbowało zabić się w budynkach gospodarczych albo w lesie.
Zdecydowana większość z nich była wtedy pijana lub odurzona narkotykami i dopalaczami. Sposób na odebranie sobie życia miał być szybki i bezbolesny, dlatego prawie połowa wszystkich samobójców z Łódzkiego wybierała śmierć przez powieszenie. Inni rzucali się z wysokości, samookaleczali lub brali środki nasenne. Najmniej samobójców truło się gazem, próbowało utopić lub zastrzelić – po kilka osób w całym roku.
Najwięcej prób odebrania sobie życia odnotowano w czwartki i piątki – razem aż 312 przypadków. Najmniej w niedziele – 129. Ten trend wśród samobójców nie zmienia się od lat i dotyczy nie tylko Łódzkiego, ale całego kraju. W Łódzkiem najwięcej samobójców miało ponad 30 lat. To byli kawalerowie lub panny i mieli podstawowe wykształcenie. Odebrać sobie życie próbowali też seniorzy powyżej 60. roku życia. Najmniej samobójstw dokonywali łodzianie w wieku 13–18 lat (51 osób) oraz 75 lat i więcej (50).
Czytaj:Księża pomogą samobójcom: "Najważniejsze to wysłuchać człowieka i nie potępiać go"
Lepiej, ale wciąż niedobrze
Łódzkie uznawane jest za region o jednej z najwyższych liczb prób samobójczych. Rok temu więcej było ich tylko na Śląsku (1436) i w Małopolsce (1029). Choć w tym przypadku żadne statystyki nie są optymistyczne, policyjne zestawienia pokazują, że liczba samobójców w całym kraju maleje. W ubiegłym roku było ich w sumie 9861, dwa lata temu – 9973, zaś w 2014 roku aż 10207.
To może zastanawiać, ponieważ Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, który miał m.in. zmniejszyć liczbę samobójstw, polepszyć dostęp do opieki psychiatrycznej i postawić na kompleksowość leczenia, zakończył się fiaskiem. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli od 2011 r. nic się w tym zakresie nie zmieniło, a sytuacja osób z zaburzeniami psychicznymi i ich bliskich nie polepszyła się.
**Zobacz też:
Samobójstwo na Retkini. Wyskoczył z okna wieżowca**
– Mniejsza globalna liczba zamachów samobójczych może być efektem różnego rodzaju akcji profilaktycznych, które mają budować świadomość o chorobach psychicznych. To też efekt pracy wszystkich zaangażowanych w pomoc osobom chorym psychicznie – mówi prof. Piotr Gałecki, psychiatra z Łodzi i konsultant krajowy w tej dziedzinie. – Zdecydowana większość nieskutecznych samobójstw nie jest jednak ujmowana w kartotekach policji. Są to próby podejmowane w samotności, pod wpływem impulsu i w stanie upojenia alkoholowego. Rodzinie ofiary zależy na zatajeniu takiej sytuacji – dodaje.
W Łódzkiem, porównując ubiegły rok z 2015 r., liczba zamachów na własne życie wzrosła o 97, ale za to życie większej liczbie osób po próbie samobójczej udało się uratować.
Za mało pieniędzy |
Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, który miał m.in. spowodować zmniejszenie liczby prób samobójczych był niedofinansowany i zabrakło w nim koordynacji. W latach 2011-2015 finansowanie programu miało wynieść ponad 1,2 mld zł, z czego 611 mln miało pochodzić z budżetu państwa i samorządów, a 660 mln z NFZ (na finansowanie świadczeń zdrowotnych udzielanych w centrach zdrowia psychicznego). Specjaliści apelują do premier Beaty Szydło o należyte przygotowanie nowej edycji programu na lata 2017-2022. W lutym wysłali do premier list, w którym wypisali najistotniejsze zadania do zrealizowania. Wśród nich wymieniają m.in. zapewnienie konkretnej wyższej kwoty na leczenie uzależnień i opiekę psychiatryczną - co najmniej 5 proc. wyższej niż średni roczny wzrost nakładów na pozostałe leczenie, wyznaczenie odpowiedzialności poszczególnych jednostek, co ułatwi m.in. zarządzanie wydatkami i dopilnowanie realizacji programu. Ministerstwo Z0drowia zapewniało na początku roku, że projekt rozporządzenia w sprawie programu został przyjęty i analizuje go teraz Rządowe Centrum Legislacji. |
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody