18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiesław Gałązka: media i politycy są na siebie skazani [WYWIAD]

Redakcja
archiwum
Polityk, narzekający na media, jest jak kapitan statku, który gniewa się, że morze jest czasem wzburzone - uważa Wiesław Gałązka, dziennikarz i doradca polityczny. Dlatego potępia Stefana Niesiołowskiego za słowo "won!" Z Wiesławem Gałązką, wykładowcą na Wydziale Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, rozmawia Piotr Brzózka.

Mówiąc "won!" do dziennikarki Ewy Stankiewicz, poseł Stefan Niesiołowski przekroczył granice kultury?
Oczywiście. Od pana profesora należy oczekiwać dużo więcej. Widać, że od dłuższego czasu Stefan Niesiołowski jest zagubiony, to nie jest zachowanie wyważonego polityka i w dodatku o określonym statusie. Wygląda to tak, jakby tylko on i Platforma Obywatelska mieli rację, a wszyscy inni byli podli, nienormalni. Można zażartować, że ostatnio poseł Niesiołowski wprost zieje miłością do bliźniego.

A czy to było przekroczenie granic tylko kultury, czy czegoś więcej?
To było również przekroczenie zasad postępowania z mediami. Przede wszystkim chodzi o poszanowanie wolności słowa. Każdy obywatel powinien zdawać sobie sprawę, że media spełniają określone funkcje - między innymi relacjonowania zdarzeń i opinii, a także kontrolną. W tym momencie, bez względu na to, czy polityk dziennikarza lubi, czy nie lubi, nie powinien tego okazywać. Po drugie, nie powinien dzielić dziennikarzy na przychylnych sobie i nieprzychylnych. Jeśli już nie chce odpowiedzieć na jakieś pytanie, wystarczy, że powie "nie odpowiem".

Przypomina mi się, jak posłowie PiS bojkotowali stację TNV24.
Pamiętam. A pan pamięta podpisanie słynnego paktu między PiS, LPR i Samoobroną? Wtedy też były zaproszone tylko media ojca Rydzyka. Inni dziennikarze demonstracyjnie siedzieli na korytarzu z odłożonymi kamerami.

Czy Stefan Niesiołowski naruszył również prawo? Na filmie wygląda tak, jakby coś zrobił z kamerą dziennikarki. W każdym razie posłowie PiS zapowiedzieli wniosek do prokuratury.
Ciężko powiedzieć. Na filmie rzeczywiście widać, że coś się z tą kamerą dzieje i widać też wyciągniętą rękę posła. Nie mówiąc o tym, że wypowiada zdanie: "bo pani potłukę kamerę". W pewnym sensie jest to więc groźba. W pewnym sensie, bo nie powiedział "pobiję panią". Ale proszę pamiętać, że ta kamera była sprzętem dziennikarskim relacjonującym wydarzenie. Nie można tak traktować kogoś, nawet jeśli się z nim nie zgadza.

To nie jest pierwszy taki przypadek, jeden dziennikarz oberwał od ważnego polityka teczką, inny od polityka o statusie autorytetu usłyszał, że jest ch...
A prezydent Lech Kaczyński nie chciał rozmawiać z "małpą w czerwonym". To się zdarza. Relacje między politykami i mediami zawsze były trudne. Te relacje powinny się układać na trzech płaszczyznach: oficjalnej, nieoficjalnej i kryzysowej. Oficjalna to taka, gdzie polityk, jego rzecznik organizuje konferencję, lub jest odpytywany podczas jakiegoś wydarzenia. Wtedy odpowiadanie na pytania to jego praca i psi obowiązek. Jeśli pytanie jest zbyt skomplikowane, to może odpowiedzieć, że zwoła jeszcze jedną konferencję, na której będzie przygotowany. Jest też druga płaszczyzna - nieoficjalna. W sytuacjach zwykłych, codziennych, kiedy dzwoni dziennikarz, a polityk ma chociaż pół minuty, to powinien tego dziennikarza potraktować po prostu jak bliźniego. Tak, jak sam chciałby być potraktowany. Bo ten dziennikarz po prostu musi zrobić temat, a utrudnianie mu tego, to w pewnym sensie odbieranie mu chleba. Nie mówiąc już o obowiązku wobec społeczeństwa, bo dziennikarz będzie pasem transmisyjnym poglądów polityka do widzów czy czytelników.

Jak polityk może odmówić rozmowy, jeśli nie ma na nią ochoty?
Kiedy przygotowuję polityków, to radzę im, żeby mówili, że w danej sprawie przygotują oświadczenie, albo zorganizują konferencję. Może po prostu powiedzieć, że nie będzie teraz komentował tematu. Ale nie powinien się unosić emocjami, dzielić mediów na wrogie i przyjazne. Nawet jeśli dziennikarz był w przeszłości tendencyjny, to nie znaczy, że nie należy z nim rozmawiać. Ktoś powiedział, że polityk, narzekający na media, jest jak kapitan statku gniewający się, że morze potrafi być wzburzone.

Idzie polityk sejmowym korytarzem, za nim gromada dziennikarzy. "Panie premierze, panie ministrze" - krzyczą za nim, podtykają mikrofony przed twarz, a on bez słowa idzie dalej. Kto nie zachowuje kultury w takiej sytuacji?
Ten polityk wykonuje często akurat jakąś pracę, a zatem zaskakiwanie go jest dla niego w danej chwili dyskomfortem. Tyle tylko, że w tym samym momencie on pełni funkcję publiczną. Jeżeli dziennikarze i operatorzy obskakują go z kamerami, to nie robią tego na ulicy czy targowisku, tylko na przykład w Sejmie. Jeżeli wychodzi z sali posiedzeń, to znaczy, że odbyło się w niej jakieś ważne wydarzenie, które media chcą zrelacjonować. Powinien chociaż kilka słów powiedzieć, a jak nie, to chociaż zapowiedzieć konferencję w tej sprawie. Przemykanie bez słowa, w otoczeniu ochroniarzy, tak jak to robi Jarosław Kaczyński, czy jak ucieka przed mediami Tusk to przykład braku kultury osobistej.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki