Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władysław Żmuda: Jan Paweł II wierzył, że Widzew wygra

Anna Gronczewska
Władysław Żmuda
Władysław Żmuda Marcin Osman
Rozmowa z Władysławem Żmudą, byłym trenerem Widzewa, który zdobył z klubem mistrzostwo Polski, Puchar Polski i grał w półfinale Pucharu Europy

Odwiedza Pan często Łódź?
Byłem kiedyś zaproszony przez kibiców na mecz Widzewa. Dwa razy uczestniczyłem także w konferencjach trenerskich. Ostatnio nawet takie zaproszenie miałem na 7 grudnia, ale nie mogłem przyjechać. Tak daleko nie jestem w stanie sam wybrać się samochodem.

Jakie wrażenie wywiera na Panu nasze miasto?
Na pewno jest coraz ładniejsze, zmienia się. Są tylko problemy z komunikacją. Ale one są wszędzie. U nas na Śląsku też.

Jak to się stało, że zamieszkał Pan w Łodzi?
Trenerem Widzewa zostałem trochę przez przypadek. Prowadziłem GKS Katowice. Był rok 1980, 1981. Nastąpiły tak zwane zmiany społeczno-polityczne. Na Śląsku odbyło się to rewolucyjnie. Wszystkich piłkarzy zwolniono z kopalnianych etatów. Przez trzy miesiące prowadziłem zespół bezrobotnych. Przez dłuższy czas piłkarze i ja nie dostawaliśmy pieniędzy. Potem to się unormowało, ale ja nie mogłem czekać. Wtedy zadzwonił do mnie prezes Ludwik Sobolewski. I przyjąłem jego propozycję. Pojechałem do Łodzi i zostałem trenerem Widzewa.

Łódź się Panu spodobała?
Mieszkanie znaleźli mi na Bałutach. Okna z mojego domu wychodziły na Rynek Bałucki. Trochę daleko miałem na Widzew, ale dobrze mi się tam mieszkało. Wolałem mieszkać na uboczu niż w centrum. Mieszkanie było ładne, dwa pokoje z kuchnią. Moja żona została na Śląsku, ale czasem odwiedzała mnie w Łodzi. Nie miałem czasu oglądać miasta. Większość czasu spędzałem w klubie. Wychodziłem z domu rano i wracałem wieczorem. Chodziłem czasem na ulicę Piotrkowską. W Grand Hotelu mieliśmy wykupione obiady. Ten rejon miasta był oblegany przez piłkarzy Widzewa. Czasem chodziliśmy tam też na kawę z Tadeuszem Gapińskim. On jest łodzianinem, więc został moim przewodnikiem po mieście. Ale nie było czasu na zwiedzania.

Odczuwał Pan sympatię kibiców?
Na pewno. Ale w piłce jest tak, że gdy się wygrywa to wszystko jest OK. A myśmy wtedy wszystko wygrywali. Jedyne co mnie raziło, to ten antagonizm między Widzewem a ŁKS. Nie mogłem tego zrozumieć. Ten antagonizm był na szczeblu klubów, kibiców. Dziwiło mnie bardzo, że w okresie przygotowawczym nie mogłem grać sparingu z ŁKS. Przecież z tego byłby pożytek dla obu klubów. Ten problem istnieje do dziś. Ja z tym walczyłem. Przez pewien czas trenerem ŁKS był mój serdeczny kolega Leszek Jezierski. Zrobiliśmy nawet u niego spotkanie w tej sprawie. Chcieliśmy te antagonizmu zasypać. W pewnym sensie nam się to udało. I zagraliśmy wówczas towarzyski mecz z ŁKS.

Pamięta Pan dobrze mecze z Liverpoolem?
Przed pierwszym meczem pojechałem do Anglii, by zobaczyć mecz Liverpoolu z Manchesterem. Gdy wyjeżdżałem, panowała grypa. Kiedy wracałem nie mogłem wylądować w Warszawie, bo była mgła. Musieli po mnie przyjechać do Gdańska. Zajechałem do Spały, a tam cała drużyna leży w łóżkach z grypą. Mnie też choroba dopadła. Ja mogłem wziąć antybiotyki, piłkarze nie. Chodziło o badanie antydopingowe. Dwa dni przed meczem była w zasadzie tragedia. Prezes Sobolewski prosił mnie, by tak grać, aby nie przegrać wysoko. Wcześniej, podczas obozu we Włoszech, przyjął nas na audiencji Jan Paweł II. Papież powiedział, że tego meczu z Liverpoolem nie przegramy. Pewnie to była kwestia dyplomacji. W dniu meczu, na koniec odprawy, przypomniałem chłopakom słowa papieża. Bałem się, że nie wytrzymamy tych meczów kondycyjnie. Na szczęście drużyna nie miała kryzysu i wygraliśmy. Wiara w to, co powiedziała tak wielka osoba jak Jan Paweł II, zadziałała.

Pozostał Panu sentyment do Łodzi, Widzewa?
Oczywiście! Dalej kibicuję Widzewowi, jestem tylko zmartwiony jego pozycją w tabeli. Bardzo lubię też Łódź. Spędziłem w niej w końcu prawie cztery lata. Mile wspominam pobyt w tym mieście. Mam tu ciągle wielu znajomych.

Czego życzyłby Pan Łodzi, łódzkiemu sportowi?
By Widzew się utrzymał w ekstraklasie, a miasto piękniało i się rozwijało.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki