Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory 2024. Po owocach ich poznacie... kiełbasa wyborcza ma różny smak. Jak kusili kandydaci na Śląsku podczas kampanii wyborczej 2024?

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Jak kusili kandydaci na Śląsku podczas kampanii wyborczej 2024?
Jak kusili kandydaci na Śląsku podczas kampanii wyborczej 2024? arc
Jak dotrzeć do serca wyborcy? Oczywiście przez żołądek! I takimi metodami nie gardzili również kandydaci w naszym regionie podczas wyborów samorządowych 2024.

Wybory 2024. Jabłko, czekolada, żurek. Czym skusić wyborcę?

Mogłoby się wydawać, że termin „kiełbasa wyborcza”, określający populistyczne formy zdobywania poparcia w wyborach ma już obecnie formę metaforyczną. Czyli w znaczeniu przenośnym, jako określenie atrakcyjnych, lecz zazwyczaj niemożliwych do spełnienia obietnic.

Przypomnijmy, skąd pochodzi zatem ten termin: Wyrażenie powstało w Galicji przełomu XIX i XX wieku, w okresie demokratyzacji praw wyborczych do Rady Państwa i Sejmu Krajowego, kiedy na wniosek kół konserwatywnych do ordynacji wyborczej wprowadzono zasadę jawności głosowania. Wówczas to kandydaci na posłów w celu zdobycia poparcia mas społecznych organizowali pikniki z darmowym jedzeniem i piciem (głównie kiełbasą i wódką).

Zjawisko serwowania jedzenia na spotkaniach przedwyborczych, choć w mniejszym zakresie, występowało też w okresie II RP i w pierwszych latach III Rzeczypospolitej.

I chociaż lata płyną, okazuje się, że kandydaci nadal sięgają po tę możliwość przekonania potencjalnego wyborcy - i to dosłownie.
No, prawie. Bo jednak kiełbasy (chyba?) nie rozdawano. Ale już inne produkty spożywcze, jak najbardziej! Przykłady? Proszę bardzo. W miniony piątek w Siemianowicach Śląskich kandydatka na prezydenta miasta, Anna Zasada-Chorab, na targowisku miejskim częstowała chętnych żurkiem śląskim.

Sztab Łukasza Komoniewskiego, kandydata z Będzina, jak również on sam, w II turze częstował jabłkami. To, jak się okazuje, ogólnie popularny owoc, bo jabłkami kusili też przedstawiciele Michała Pierończyka w Rudzie Śląskiej. Jak widać, kandydaci kierowali się zapewne dosłownym nawiązaniem do biblijnego „po owocach ich poznacie”. Chociaż idąc tą drogą, jabłko z rajskiego ogrodu skojarzyć się może już niezbyt pozytywnie.

Symbol gruszki na wierzbie, czyli czegoś nieosiągalnego, wykorzystała kandydatka na radną w Bielsku-Białej, Renata Gruszka podkreślając, że nie obiecuje gruszek na wierzbie. Plakaty miała w formie gruszki i wisiały one na drzewach.

Zgodnie jednak z przekazem, owoców, z tego co nam wiadomo, nie rozdawała, a jedynie wykorzystała je, kierując się nawiązaniem do swojego nazwiska, co w ostatniej kampanii stało się popularnym chwytem wielu kandydujących.

Za to w Częstochowie wyborcy mieli różnorodność, jeśli chodzi o kampanijne gifty. Monika Pohorecka, kandydatka na prezydenta Częstochowy, postawiła na słodkości: pączki, ciasto, czekoladę. Jej kontrkandydat, Krzysztof Matyjaszczyk, nie pozostał w tyle pod tym względem i też nie skąpił słodyczy wyborcom, ale też postawił dodatkowo na bardziej trwałe gadżety, jak długopisy czy... odświeżacze powietrza do samochodów.

Poza gadżetami, część kandydatów poszła śladem „chleba i igrzysk” (łac. panem et circenses) - hasła rzymskiego pospólstwa domagającego się rozrywek i zaspokojenia potrzeb materialnych. Nie zabrakło więc pikników dla wyborców, ale też, co trzeba przyznać, poza zabawą pojawiły się na przykład akcje związane z możliwością bezpłatnych badań.

Dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego

To są chwyty nieśmiertelne, od lat wykorzystywane w kampaniach. Kiedyś używano ich intuicyjnie, dzisiaj więcej w tym zakresie podpowiada nam wiedza, psychologia. Człowiek stosuje zasadę wzajemności: jak coś dostałem, to czuję się zobowiązany do rewanżu, i to wykorzystują kandydaci. Na ile jest to skuteczne, trudno stwierdzić, ale jest to na pewno tylko jeden z elementów. Natomiast wykorzystanie tego jako pretekstu do zatrzymania wyborcy, czy to przez wręczenie jabłka, pączka czy kubka z kawą, czyli forma bezpośredniego kontaktu, często się sprawdza. Kampania bezpośrednia, indywidualne podejście, wciąż jest lepiej oceniane niż kampania wizerunkowa w formie plakatów, billboardów czy przez internet. Na pewno wywołuje też przyjemniejsze dla wyborcy skojarzenia niż wkładanie mu w dłoń ulotki wyborczej, bo często jednak natrafiamy na osobę zabieganą, może zdenerwowaną. Gest z konkretnym, nawet symbolicznym podarunkiem, może skuteczniej zadziałać. Daje możliwość porozmawiania, nawiązania relacji, zdecydowanie bardziej niż rozdawanie ulotek. Kandydaci zazwyczaj sięgają po typowo marketingowe gifty, chociaż oczywiście są i tacy, którzy chcą i tu zabłysnąć oryginalnością. Aczkolwiek jak uczy doświadczenie, lepiej jednak nie przesadzać, bo taka oryginalność może czasem narazić na śmieszność. I odnieść odwrotny skutek.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera