Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory do Parlamentu Europejskiego 2014. Ile partie wydały na kampanię?

Marcin Darda
Lwią część wydatków na kampanię wyborczą pochłonęły wydatki na produkcję plakatów i bannerów wyborczych
Lwią część wydatków na kampanię wyborczą pochłonęły wydatki na produkcję plakatów i bannerów wyborczych Dziennik Łódzki/archiwum
Kampania wyborcza to biznes, a jak jest biznes, to trzeba zainwestować spore pieniądze. Duże dla przeciętnego zjadacza chleba, dla polityków - niekoniecznie. Ale pieniądze, wydane w regionie łódzkim podczas zakończonej przed niedzielnymi wyborami kampanii europarlamentarnej mogą robić wrażenie, choć nie na każdym.

Najwięcej wydała Platforma Obywatelska, a w zasadzie jej kandydaci i ich darczyńcy. Ale najpierw trochę teorii: nie jest tak, że partia startująca w wyborach może wydać, ile chce. Limit, określony przez kodeks wyborczy, wynosi 60 groszy na jednego wyborcę, co oznacza, że partia rejestrująca swoje listy we wszystkich okręgach może wydać maksymalnie nieco ponad 18 mln zł w skali kraju.

Żeby limitu nie przekroczyć, kandydatom partia narzuca własne limity wydatków. I tak w PO w Łódzkiem dwie pierwsze osoby na liście mogły wydać ponad 100 tys. zł, trójka - 90 tys. zł, a pozostali po 30 - 40 tys. zł - to informacje nieoficjalne. Na limity zaś składały się pieniądze wpłacane przez kandydata na jego subkonto lub pieniądze, które wpłacali mu darczyńcy. Jako że mamy rok podwójnych wyborów, kodeks dopuszcza w takiej sytuacji wpłatę przez jedną osobę na fundusz wyborczy 42 tys. zł.

Zatem PO w Łódzkiem mogła wydać nawet ponad 500 tys. zł. To jednak tylko teoria, bo przecież wiadomo, że Joanna Skrzydlewska sporo inwestuje w promocję turnieju Skrzydlewska Cup, który de facto promuje i ją, a przecież nie są to wydatki stricte kampanijne. Z pieniędzy partyjnych, jak mówi szef kampanii PO w Łódzkiem Paweł Bliźniuk, zapłacono za szczegóły typu wynajem sali czy zakup gadżetów. W sumie około 20 tys. zł.

To, co zainwestowała PO, jest zabójczą sumą, jeśli przyjrzeć się wydatkom SLD. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Sojusz w wybory w okręgu łódzkim zainwestował jakieś 110 - 120 tys. zł, czyli mniej więcej tyle, ile wydawał jeden kandydat ze szczytu listy PO.

Część pieniędzy SLD dostał z centrali partii, część pochodziła z pieniędzy członków partii w regionie, a część z dobrowolnych wpłat osób, popierających kandydatów. Niewielka relatywnie kwota na kampanię SLD może zadziwiać, także w sytuacji, gdy więcej wydało PSL, które spłaca przecież spory dług wobec państwa za błędy w rozliczaniu wyborów sprzed ponad dziesięciu lat.

Otóż ludowcy w skali województwa dysponowali sumą 160 tys. zł, które zostały wydane na reklamę całej listy, a pieniądze pochodziły z regionalnego funduszu partii. Ale każdy kandydat dostał też własny limit, którego przekroczyć nie mógł. I tak według nieoficjalnych informacji jedynka listy mogła wydać maksymalnie 80 tys. zł, a im niższe miejsce, tym niższy limit.

Nie wiadomo nawet w przybliżeniu, ile w Łódzkiem mogła kosztować kampania PiS, ponieważ była finansowana centralnie. Jak mówi jeden z działaczy, partia w okręgach opłaciła po kilka billboardów kandydatom z czołówki list. - Niektórym sfinansowano bannery, ale nie sądzę, by to były duże kwoty - mówi łódzki działacz PiS. - PiS postawiło na spoty, reklamujące nazwę, a nie na indywidualne kampanie komitetów w okręgach.

Komitety wyborcze z pieniędzy, wydanych na kampanię, muszą się rozliczyć w ciągu trzech miesięcy od wyborów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki