Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymagaj od swojej administracji

Wojtek Makowski, Fudacja Fenomen
Wiedeń, osiedle Karl-Marx-Hof. Przechowalnie rowerów to lekkie budynki, kubaturą przypominające polskie śmietniki.
Wiedeń, osiedle Karl-Marx-Hof. Przechowalnie rowerów to lekkie budynki, kubaturą przypominające polskie śmietniki. Wojtek Makowski
Zwykle głównym czarnym charakterem w dyskusji o rowerach są zarządcy dróg, którzy nie budują ścieżek rowerowych, a kiedy już zbudują, to często źle - albo z kostki, albo nie tam, gdzie potrzeba.

Tymczasem lista jest dłuższa. Wiele osób, które znam, nie jeździ, bo nie ma gdzie trzymać roweru w miejscu zamieszkania. Opcją jest albo trzymanie go na balkonie (brudzimy wtedy windę i podłogę), albo na korytarzu (ukradną), albo w piwnicy (co na ogół oznacza wnoszenie go po schodach). Żadne z tych rozwiązań nie jest do przyjęcia, jeżeli jeździmy rowerem codziennie i sprawia zdecydowanie więcej problemów niż parkowanie samochodów.

W miastach, które ruch rowerowy traktują chociaż trochę poważniej niż Łódź (czyli np. w Poznaniu), ilość miejsc parkingowych dla rowerów (podobnie jak dla samochodów) wpisuje do planów zagospodarowania przestrzennego. Każdy inwestor, budując nowy budynek, musi o nie zadbać. W Łodzi jednak każde miejsce dla roweru musimy wywalczyć sobie sami.

Myślę, że pierwszym krokiem do sukcesu jest nie dać sobie wmówić, że nie ma pieniędzy. Wystarczy spojrzeć na swój wydruk czynszu, żeby przekonać się, że pieniądze są. Przykładowo w bloku moich rodziców (wieżowiec na Karolewie, 140 mieszkań) roczny fundusz remontowy to 80 tysięcy złotych.

Nawet jeżeli przekonamy naszą administrację czy wspólnotę, że rowerom potrzebne jest miejsce, nie oznacza to wcale, że doczekamy się inwestycji z sensem. Spośród moich obserwacji, najczęstsze błędy to:

1. Podporządkowywanie wszystkiemu bezpieczeństwu, a nie wygodzie.
Nie wszyscy najwyraźniej słyszeli o ubezpieczeniach od kradzieży. W bloku na Manhattanie, gdzie obecnie mieszkam, rowery można przechowywać tylko w jednym pomieszczeniu, wejście do którego jest całą dobę pod okiem portiera i tylko on ma klucz. Rowery nie giną, ale też drzwi nie są otwierane zbyt często... bo przecież nikt, dla kogo rower jest codziennym środkiem transportu, nie skorzysta z takiej przechowalni.
2. Budowanie dla strongmanów, a nie dla zwykłych ludzi.
Wiele przechowalni, które widziałem, choć powstały w ostatnich latach, wydają się pochodzić z bardzo odległych czasów, przed wynalezieniem sprężyny. Jeżeli są haki do trzymania roweru w pionie, to przytwierdzone do ściany na stałej wysokości, na którą należy unieść swój rower, wszystko jedno, ile waży. Efekt? Haki sobie wiszą, rumowisko rowerów stoi pod nimi, a dodatkowo jeszcze dziewczyny czują się dyskryminowane.
3. Proponowanie przechowywania rowerów tylko tam, gdzie nikt nie chce postawić samochodu.
Inna możliwość przechowania roweru na moim osiedlu jest wykupienie dla niego miejsca na parkingu wielopoziomowym. Jednoślady stoją na najniższym możliwym poziomie. Oznacza to dodatkowe pięć minut na każde wyprowadzenie i wprowadzenie roweru. Biorąc pod uwagę, że rowerem jeździ się wolniej niż samochodem, przekłada się to na całkiem spore straty czasu. Właściwe miejsce na rower to możliwie blisko wyjścia - bliżej niż parking dla samochodów.

Kiedy zacząłem domagać się miejsca dla mojego roweru na Manhattanie, po wielu pismach i dwóch spotkaniach z wiceprezesem dostałem deklarację, że "realizacja przedmiotowego zadania zostanie ujęta w planie remontów na 2011 rok". Mam nadzieję, że za rok o tej porze będę mógł tę "realizację" tutaj pokazać. A tymczasem zachęcam wszystkich: jeżeli chcecie mieć gdzie postawić swój rower w przyszłym sezonie, domagajcie się tego już dziś!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki