Do groźnego wypadku doszło w niedzielę (15 listopada) o godz. 12.30 na skrzyżowaniu ulic Gdańskiej i Próchnika. Sygnalizacja nie działała, gdyż wyłączyli ją pracownicy, pracujący na zlecenie ZDiT.
Ulicą Gdańską w stronę Zielonej jechał oznakowany radiowóz kia z dwojgiem 30-letnich policjantów z I komisariatu. Na skrzyżowaniu radiowóz z impetem uderzył w bok opla, który jechał ulicą Próchnika w stronę Zachodniej. Za kierownicą opla siedziała 42-letnia kobieta, a na tylnym siedzeniu jej 12-letni syn. Uderzenie było tak silne, że opel wpadł na chodnik, złamał sygnalizator oraz potrącił pracującego przy sygnalizatorze 28-letniego mężczyznę. Radiowóz zatrzymał się pośrodku skrzyżowania i zablokował tramwajom przejazd.
- Nagle usłyszałam huk, a zaraz potem jęk. Podbiegłam do drzwi. Ujrzałam rozbite samochody oraz mężczyznę, który leżał na chodniku i jęczał - mówi Karolina Wostkowska ze sklepu Kapselek.
Jęczącym był pracownik firmy Ciechdrog, który ze złamaną nogą trafił do szpitala Kopernika.
- W oplu była moja córka, która jechała do szkoły na zajęcia zaoczne. Została lekko ranna i trafiła do szpitala im. WAM. Natomiast wnukowi nic groźnego się nie stało i zajęła się nim rodzina - przyznaje były senator i prezes Westy SA Janusz Baranowski, który niezwłocznie przyjechał na miejsce wypadku.
Być może kobietę z dzieckiem uratowało to, że w chwili zderzenia w oplu wystrzeliło osiem poduszek powietrznych. Wszystko wskazuje na to, że córka byłego senatora nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu i zajechała drogę radiowozowi. Kobieta tłumaczyła się, że sygnalizacja została wyłączona w chwili, gdy wjechała już na skrzyżowanie. Wcześniej miała mieć zielone światło.
Dokładne okoliczności wypadku wyjaśnia policja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?