Jean-Christophe Maillot doświadczenie jako tancerz zdobywał u Roselli Hightower i Johna Neumeiera, potem był głównych choreografem Narodowego Centrum Choreograficznego w Tours. W 1993 roku został dyrektorem Les Ballets de Monte Carlo, gdzie jego wrażliwość i wyobraźnia zerwały wszelkie krępujące więzy. Podczas Łódzkich Spotkań Baletowych zobaczyliśmy, w jak wyjątkową rzeczywistość może zaprowadzić widzów i artystów osobista interpretacja wielkiej klasyki oraz bezgraniczne oddanie sztuce przez duże "S".
Maillot sięgnął po giganta baletowego repertuaru - "Jezioro łabędzie" Piotra Czajkowskiego i zachowując ogromny szacunek dla tego legendarnego dzieła poddał je nader dzisiejszej reinterpretacji. Do projektu zaprosił pisarza Jeana Rouauda, laureata Nagrody Concourta w 1990 roku, by podkreślił dramatyzm prezentowanej na scenie historii. I stworzył widowisko o potężnym ładunku emocjonalnym, nadzwyczaj silnie oddziałujące, od uniesienia kurtyny wzbudzające bezmierny zachwyt sztuką baletu.
Ponadczasowa historia Odetty i Zygfryda pozostaje tu walką dobra i zła, bieli i czerni, wolności i władzy, niewinności i erotyzmu. Ale Maillot sięga też po współczesne lęki i koszmary, wątpliwości i nadzieje. Zastanawia się nad ludzką naturą, nieustannym powtarzaniem tych samych błędów, konfliktem ambicji matek z pragnieniem latorośli wyrwania się spod ich skrzydeł i oddania niepohamowanej miłości.
Twórcy "Lac" ujęli świeżym spojrzeniem na sztandarowy utwór (dodali nawet nieco muzyki Bertranda Maillota), ale przede wszystkim miłością do samego tańca. Mnóstwo tu urzekających scen, efektownych i karkołomnych pomysłów choreograficznych, wykonywanych przez perfekcyjny zespół, wspaniały w sekwencjach grupowych i finezyjny w popisach solowych.
W zadziwiający i precyzyjny sposób Maillot połączył klasykę tańca, z nowoczesnymi estetyką, gustem i tempem; elegancję z bezwzględną, barbarzyńską nawet mocą. Wszystko zrobione zostało z imponującym biglem i radością tworzenia. Widowisko absolutnie wciągające, trudno było choć na chwilę oderwać wzrok od tego, co działo się na scenie i zamknąć rozdziawione usta.
Dodajmy do tego zaskakujące, ale jakże zmyślne i atrakcyjne kostiumy (gdzie tiulowe paczki tancerek?), wnoszące kolejne warstwy poezji do tego przepełnionego magią widowiska. Przyjemnie było słyszeć aż tak zasłużone owacje na stojące łódzkiej widowni. A szczęśliwe twarze wychodzących z gmachu opery uczestników wieczoru były najlepszą odpowiedzią na pytania o znaczenie, wartość i sens kultury.
Dziś i w środę kolejne przedstawienie Łódzkich Spotkań Baletowych. Zobaczymy amerykański Phoenix Ballet, prowadzony przez byłego pierwszego tancerza Teatru Wielkiego w Łodzi, Sławomira Woźniaka. To europejski debiut młodego zespołu, który zaprezentuje premierowy program "Rising", składający się z czterech niezależnych choreografii: Sławomira Woźniaka, Francisca Gelli, Alberta Blaise'a Cattafiego i Ricky'ego M. Palomina. Spektakle rozpoczynają się o godz. 19.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?