Minister, który półtora roku temu stwierdził, że to inwestycja "na zbyt wielką skalę", potem nasłał na nową Łódź Fabryczną Jaspersa, by sprawdziła zasadność inwestycji, nagle zmienił front i w "Rynku Kolejowym" wyznał, że "niezależnie od ocen inicjatywy Jaspers, projekt będzie kontynuowany (...) i nie jest on zagrożony".
A łaskawie jeszcze dodał, że "(...) ten dworzec jest potrzebny w takim formacie w jakim został zaprojektowany". I to mimo że parę tygodni temu nie tylko nie zaszczycił swym gładkim obliczem, ale nawet nie wysłał swego zastępcy na spotkanie łódzkich posłów i radnych, którzy do samej stolicy się udali, by go w sprawie dworca wysłuchali.
Co więcej, Jaspers przecież przetrzepał wszystkie dokumenty i miał kupę zastrzeżeń, a teraz jego ekspertów musi trafiać szlag, bo się natyrali na darmo. Zastępczyni Nowaka, Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, zwaliła wszystko na PKP PLK, które w swym organizacyjnym bezwładzie pomieszały coś z analizami potoków pasażerskich.
Podejrzana i dosyć nieoczekiwana zmiana frontu, ale na Boga... Nie ma się co czepiać i grzebać w tym dalej, bo to już nie problem Łodzi. Jeśli to nie była incepcja, to ja nie wiem z kim się w Łodzi minister Nowak zamienił zegarkami. To musiał być jeśli nie piękny, to na pewno drogi czasomierz.
Albo sprawa okaże się bardziej trywialna, gdy na przykład za dwa miesiące okaże się, że jednak nie będzie referendum o odwołanie prezydentki i radnych, minister Nowak powie, że PKP PLK znów coś schrzaniło, tylko w drugą stronę. I że dworzec będzie, ale "nie w takiej skali".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?