Prawdę mówiąc nawet rozumiem senatora. Kilkanaście lat temu regularnie wracałem nocą z pracy do domu i też się denerwowałem. Bo, mnie człowieka, który nikogo nie zabił i nie okradł, policjanci często zatrzymywali pod latarnią i kazali otwierać bagażnik. Widać nie mieli rentgena, żeby stwierdzić, kto jest uczciwy, a kto nie. Oburzenie niewinnego senatora, prześladowanego przez "zbirów" z PiS, przypomniało mi sprawę z czasów, kiedy rządził SLD, a tenże Cimoszewicz był ministrem.
Zamknęli wtedy niewinnego Romana Kluskę. Zarzucili mu, że Optimus, jego firma, wyłudziła 30 mln zł VAT. Podobno w ten subtelny sposób ktoś powiedział Klusce, żeby odsprzedał swoje biznesy.
Przypomniało mi się też, jak w 2005 roku Konstanty Miodowicz (ojca miał porządnego) z PO pomówił za pomocą niejakiej Jaruckiej kandydata na prezydenta Cimoszewicza o rozmaite niegodziwości. Cimoszewicz tak tym się przejął, że zrezygnował z kandydowania.
Dawno temu mój sąsiad, były więzień radzieckiego łagru, licytował się z byłym więźniem niemieckiego lagru, gdzie było gorzej. W końcu zgodnie doszli do wniosku, że obie strony były siebie warte. Jak z powyższego widać, to samo można powiedzieć o partiach i politykach. Z małymi wyjątkami są siebie warte.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?