Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z okazji Dnia Matki znani łodzianie i łodzianki wspominają swoje mamy

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Mama prof. Jacka Molla była farmaceutką, ale zajmowała się domem
Mama prof. Jacka Molla była farmaceutką, ale zajmowała się domem archiwum Dziennika Łódzkiego
Dzień Matki to jedno z najważniejszych świąt. Młodsze dzieci przygotowują dla swoich mam laurki, te starsze meldują się u nich z kwiatami. Jak wspominają swoje matki znani łodzianie?

Dzień Matki. Znani łodzianie i łodzianki wspominają swoje mamy

Prof. Jacek Moll to wybitny kardiochirurg. Uratował życie tysiącom dzieci. Wiele lat pracował w łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Jest synem profesora Jana Molla, który jako pierwszy Polak przeszczepił serce.

Tata był zapracowanym człowiekiem, ale w domu panem zawsze była mama Izabela– wspomina prof. Jacek Moll. - Była farmaceutką. Na początku nawet pracowała w szpitalnej aptece. Ale nie dawała rady. Miała na wychowaniu czworo dzieci. Mama zaczęła zajmować się tylko domem. Miała z nami utrapienie. Dosyć wygodnie było jak wakacje spędzaliśmy na wsi, bo rozchodziliśmy się w różne miejsca. Gdy byliśmy w domu to dochodziło do różnych szaleństw.

Prof. Moll opowiada, że mama starała się być rygorystyczna, ale jej to nie wychodziło.

- Z natury była za łagodna – tłumaczy. - Chciała nas ustatkować, jednak nie do końca się to jej udawało. Gotowała, przygotowywała nas do szkoły czy przedszkola. Jedna siostra jest ode mnie starsza, dwie są młodsze. Mama miała co robić. Bardzo dbała o dom. Ojciec zajmował się kardiochirurgią, prowadzeniem oddziału. W domu praktycznie nic nie robił, choć potrafił. Wracał zwykle późno do domu, potem siadał do biurka i pisał różne prace. Rano jechał do pracy i znów wracał późno. Był też czas, gdy pracował jednocześnie w Łodzi i Poznaniu. Kiedyś miałem z nim jechać do Poznania. Powiedział, że po drodze wstąpi na chwilę do szpitala na ul. Sterlinga. Do rana czekałem na niego w samochodzie. Zapomniał o mnie, bo musiał operować. Na szczęście nie było zimno. Dopiero rano pojechaliśmy do Poznania.

Izabela ucieszyła się, że syn został lekarzem. Wcześniej bowiem studiował na politechnice.

.

-Ona nie za bardzo czuła tę inżynierię – mówi Jacek Moll. - Ojciec bardziej. Gdy mieszkaliśmy w Poznaniu to miał dekawkę, którą sama naprawiał. Nawet nią pojechaliśmy nad morze. To było auto z odkrytym dachem. Gdy ojciec przekraczał 60 kilometrów na godzinę to mama krzyczała: Jasiu, bój się Boga! Pozabijasz nas i dzieci! Zwolnij!

Izabela Moll dożyła 93 lat. Zmarła w swym mieszkaniu przy ul. Radwańskiej.

Świetnie gotowała

Mama Mariana Lichtmana, Anna, zmarła w 1995 roku. Syn, znany muzyk, założyciel i członek „Trubadurów” zapamiętał ją jako cudowną, ciepłą kobietę. Jako dziecko miał do niej żal dlaczego nie opowiadała o swojej rodzinie. Dopiero gdy był dorosłym mężczyzną zrozumiał co było powodem.

- Straciła wszystkich podczas Holocaustu – wyjaśnia. - Nie chciała nam dzieciom sprawiać bólu, dlatego nie opowiadała o rodzinie. Tak samo było w innych rodzinach, które ocalały z Holocaustu.

Mama członka zespołu „Trubadurzy” mieszkała przed wojną w Warszawie, w centrum warszawskiego getta, na Nowolipkach, przy ul. Gęsiej. Nikt z jej rodziny nie ocalał.

- Mamie udało się uciec do Rosji – opowiada Marian Lichtman. - Tatę poznała w Taszkiencie, ale zostałem poczęty w Łodzi, w 1947 roku. Stalin mówił Żydom, by przyjeżdżali do niego to przeżyją wojnę. Kto był młody, silny to tam uciekał. Tata trafił do łagrów. Śmiał się potem, że wziął udział w takim tour od granicy fińskiej, archangielska aż po Taszkient. Po drodze odwiedzał wszystkie więzienia. Zatrzymali się Taszkiencie. Tata przed wojną był piekarzem. Rosjanom brakowało piekarzy, a chleb był rarytasem. Zatrudnili go w piekarni. Tam po chleb podchodzili biedni ludzie. On po cichu dawał im pieczywo. Groziła mu za to kara śmierci. Na szczęście Rosjanie mieli mało piekarzy i darowali mu życie.

Potem tata Mariana poznał swoją przyszłą żonę i razem uciekali do Polski. Przez Rosję, bo gdyby robili to przez Ukrainę to pewnie by nie przeżyli. Od razu byliby zadenuncjowani.

- Rosjanie dawali noclegi – opowiada perkusista „Trubadurów”. - Załatwili tacie lewy paszport. Do Polski wrócił jako pan Wiatr. Przyjechali z mamą do Warszawy. Gdy mama zobaczyła to zburzone miasto zaczęła szlochać. Tata od razu zabrał ją do Łodzi i tu się osiedlili. Moja mama nie opowiedziała nigdy o swojej mamie, babci, bratu, siostrze...

Marian Lichtman pamięta, ze mama cudownie gotowała. Łączyła kuchnię żydowską z polską.

- Na Boże Narodzenie moja mama robiła kiszkę ziemniaczaną – wspomina -. Przygotowywała ją wcześniej na nasze żydowskie święto Chanuki. Do dziś pamiętam smak tej kiszki! Byłem na Podlasiu i tam też poczęstowano mnie kiszką kartoflaną. Tam je się wiele potraw właśnie z kuchni żydowskiej. Takie, które pamiętam z dzieciństwa. W święta jadło się u nas rybę. Był to oczywiście karp. Smażony, ale też po żydowsku. Mama przygotowywała również bardzo dobry rosołek. Robiła też kluski. Różniły się od polskich pierogów. Kluski były duże, nadziewane mięsem, głównie kurczakiem. Nie jadło się wtedy sałatek. Gdy ktoś jadł wtedy tzw. zieleninę to budziło to u innych wielkie zdziwienie. Pytali: Pan jest królik, że je tyle zielonego.

Mama Mariana Lichtmana była uzdolniona muzycznie i plastycznie. Lubiła śpiewać. Robiła też dywany z wełny, przypominające arrasy.

- To była jej pasja! - zapewnia syn pani Anny.

Na co dzień zajmowała się domem, wychowaniem dzieci. A miała ich troje: Eleonorę, Mariana i najmłodszego, nieżyjącego już Henryka.

- Mama pomagała też tacie prowadzić zakład kaletniczy – mówi Marian Lichtman. - Szyła torby, ale je też projektowała. Miała duży talent plastyczny. Bardzo ładnie rysowała.

Z mamą do szkoły
Mama Sławomira Kowalewskiego, Wanda z domu Szkudlarek, zmarła w 2000 roku. Jest pochowana na cmentarzu na łódzkiej Manii. Była uzdolniona plastycznie i muzycznie.

- Mama bardzo pięknie malowała – opowiada jej syn. - Robiła do dla przyjemności, malarstwo było jej pasją. Obrazy trafiały do rodziny, przyjaciół, znajomych. Pytałem się mamy dlaczego nie skończyła szkoły plastycznej. Odpowiadała, że nie miała warunków.[/cyt]

Wanda Kowalewska urodziła się w Konstancji. Poznała swego przyszłego męża i razem z nim przyjechała do Łodzi.

- Mama też ładnie śpiewała – zapewnia Sławomir Kowalewski. - Uczyła mnie i mojego brata Zbyszka śpiewać kolęd. Byliśmy wychowani artystycznie. Jeździłem na kolonie z mamą. Mama tam też pracowała. Kładła nacisk na muzykę, śpiew. Kolonia była rozśpiewana. Ja też występowałem na kolonijnych uroczystościach. Była więc utalentowaną kobietą. Szkoda, że nie miała warunków finansowych, by kontynuować to co tak bardzo kochała. Dbała nieprawdopodobnie o czystość. Ja musiałem mieć zawsze białą koszulę, krawacik albo aksamitkę pod szyją. Zawsze podkreślała, że musimy być czysto i schludnie ubrani.

Wanda Kowalewska pracowała w Szkole Podstawowej nr 26 przy ul. Zakątnej w Łodzi. Była kierownikiem szkolnej świetlicy, prowadziła chór. Założyła zespół mandolinistów. Syn Sławek został jego członkiem.

- Chodziłem zawsze z mamą za rączkę do szkoły, nie myślałem o wagarach! - śmieje się Sławomir Kowalewski. - Mama była śpiewająca, malująca. Była też pedantką. Bardzo kochała mnie i starszego o trzy lata brata Zbyszka. Tworzyła też domowe ciepło. Mama miała duży wpływ na mnie. Przelała na mnie iskrę Bożą i udało mi się zaistnieć w branży muzycznej. Bardzo jestem jej za to wdzięczny.

Do mamy do Dubaju

Małgorzata Tomaszewska, znana dziennikarka telewizyjna, jest dzieckiem popularnych sportowców. Jej tatą jest legendarny polski bramkarz Jan Tomaszewski, a mamą najlepsza przed laty polska tenisistka stołowa Katarzyna Calińska.

- Mama od ponad 15 lat mieszka w Dubaju – mówiła nam Małgorzata Tomaszewska. - Czasem mnie odwiedza w Polsce, spotyka się z wnukiem. My też jeździmy do mamy.

Rodzice Małgorzaty Tomaszewskiej są rozwiedzeni. Katarzyna Calińska w 2011 roku wyszła za mąż za Szwajcara Pascala Moura.

Miała dar pomagania

Nie żyje już Maria, mama abp Grzegorza Rysia, metropolity łódzkiego. Zmarła 12 czerwca 2021 roku.

- Wywodziła się z ubogiego domu – mówił o swej mamie abp Grzegorz Ryś. - Z tego ubogiego domu poszła na studia, a to wymagało od niej dużo męstwa, bo nikt przed nią nie studiował. Mama poszła na farmacje. Nie uciekała przed praca , uczyła nas wszystkich prac na gospodarstwie. Nigdy w naszym domu nie było za dużo, ale nigdy tez nie było o to żalu. Rodzice zawsze uczyli nas dawania. Nigdy nie wyrzucali tego co mogło się jeszcze komuś przydać. Co miesięczną jałmużnę traktowali jako obowiązek. Mama miała w sobie tę prostotę pomagania. Najpierw dawała siebie Bogu, potem siebie innym a na końcu dawała innym to czego potrzebują. Mama umierała zapatrzona w wizerunki Niepokalanego Serca Maryi i Jezusa. Myśleliśmy ze nie miała świadomości i ona modliła się razem z nami. Mama była nam oddana całkowicie razem z tatą. Mama zawsze o sobie myślała jako o matce. To była jej rola. Dla niej najważniejsza.

Ukształtowała kręgosłup moralny

Anna Lewandowska, żona Roberta, jednego z najlepszych piłkarzy, urodziła się w Łodzi. Tu spędziła wczesne dzieciństwo. Potem wyjechała do Warszawy. Kiedy była dzieckiem jej ojciec Bogdan Stachurski, operator filmowy, zostawił rodzinę.

Kiedy zostaliśmy sami, mamie trudno było utrzymywać dom, mnie i brata Piotra – mówiła „Vivie” Anna Lewandowska. . .Pieniędzy brakowało na wszystko. Mówiłam koleżankom, że nie pojadę z nimi do kina, bo nie mam za co kupić biletu W naszej rodzinie można znaleźć dużo silnych kobiet. Dla mnie wzorem jest również mama, która przeżyła bardzo wiele i też ma swoją misję. Jako filmowiec nakręciła dokument o Stanisławie Leszczyńskiej Jednocześnie pozostała wierna pasjom i ideałom, spełniała się zawodowo i wciąż jest ciepłą, kochającą kobietą, a teraz też babcią. Bardzo mi pomaga przy dzieciach. Nawet gdy zdarzają nam się spięcia, to trwają krótko. Szanuję ją za to, że w najgorszym momencie życia trwała przy nas, starając się uśmiechać, i ukształtowała nasz kręgosłup moralny.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki