Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za pięć lat znikną, niestety, wielkie gwiazdy muzyki [WYWIAD]

rozm. Łukasz Kaczyński
Damian Darlington z Brit Floyd wystąpi dwukrotnie w Polsce
Damian Darlington z Brit Floyd wystąpi dwukrotnie w Polsce Fot. materiały prasowe
Z Damianem Darlingtonem, gitarzystą i wokalistą, liderem zespołu Brit Floyd, który w poniedziałek zagra w Polsce rozmawia Łukasz Kaczyński

W poniedziałek 2 listopada zagracie w sali Międzynarodowych Targów Poznańskich, dzień później w Krakowie w Centrum Kongresowym ICE. Jakie to jest uczucie dla profesjonalnego muzyka, mającego niemałe doświadczenie, grać utwory zespołu tak ważnego dla muzyki popularnej jak Pink Floyd?

Czuję się z tym bardzo dobrze. Zawsze cieszę się mając możliwość grać tak wspaniałą muzykę. Muzyka Pink Floyd wypełnia wielką część mojego życia i mam za to głęboką wdzięczność do Davida Gilmoura, Syda Barretta, Rogera Watersa i pozostałych muzyków, z których ta twórczość wyszła. Miałem bodaj 14 lat, gdy odkryłem Pink Floyd po raz pierwszy, a teraz mija już dwadzieścia kilka lat od kiedy wychodzę na scenę z ich muzyką i staram się wykonywać to coraz lepiej.

Ideą zespołu Brit Floyd, którego jesteś dyrektorem artystycznym, jest wykonywanie muzyki PF jak najwierniej, a przy tym uzupełnianie jej wizualnym widowiskiem. Czy w tego rodzaju działalności jest miejsce na własną kreatywność?

Myślę, że jest. Naszym celem nie jest odtwarzanie tej muzyki, ale jej tworzenia na nowo, na żywo. Wychodzę jednak z założenia, że trzeba pozostawić sobie pewne nieduże pole wolności na swoją własną wrażliwość i osobowość. To jest istotne gdy jesteś wśród muzyków działających jako zespół, tworzących zespół. Jeśli jesteś zdolny w ten sposób przekazać choć odrobinę siebie, wasze wrażliwości zazębiają się i w sposób naturalny współgrają.

Na pewno zastanawiałeś się dlaczego ludzie na całym świecie chcą uczestniczyć w koncertach takich tribute-bandów jak właśnie Brit Floyd, The Australian Pink Floyd Show czy zespołów grających np. muzykę Led Zeppelin. Co Twoim zdaniem ich do tego skłania?

W każdej muzyce granej na żywo jest coś wyjątkowego. To uczucie, że jesteś częścią czegoś, co powstaje w danym momencie, poczucie wspólnoty doświadczenia, co daje radość. Jesteś w dużej grupie, z którą łączy cię muzyczny gust i wspólne przeżywanie czegoś, co właśnie się dzieje. Dziś w większości nie jest już możliwe zobaczenie i usłyszenie na żywo wielkich gwiazd muzyki, legendarnych zespołów. One przeminęły albo ich członkowie nie chcą ze sobą grać. Tymczasem w ludziach jest wielkie pragnienie, by tę muzykę przeżywać i takie zespoły jak nasz to umożliwiają.

Publiczność chce dokonać tym samym niemożliwej podróży w czasie, jeszcze raz przeżyć emocje, które zna z młodości, a tym samym na chwilę odmłodzić się?

Z pewnością tak. Powodów, dla których publiczność wciąż tłumnie zjawia się na koncertach takich tribute-bandów, jest bardzo wiele. Są też ludzie, którzy dorastali z tą muzyką, jako nastolatki kupowali te albumy, czekali na nie. Być może Brit Floyd udaje się przywrócić im pamięć minionego czasu, jakichś ważnych wydarzeń, które przecież w pewien sposób mogą łączyć się z tą właśnie, a nie inną muzyką.

Może zdają sobie sprawę, że najpewniej nie będzie już takich zespołów, których muzyka była ważna dla całego pokolenia, jak nagrania The Beatles czy Rolling Stones? Nie ma dziś takich zespołów i chyba nic nie wskazuje, że mogą się pojawić?

Niestety, jest bardzo mało zespołów, które mogłyby pójść tropem tych wymienionych przez ciebie gigantów. Ze smutkiem trzeba przyznać, że ci oryginalni twórcy znikają z naszego świata bardzo szybko. Po prostu spójrzmy w jakim są dziś wieku. Zakładam, że za około pięć lat będziemy mogli mówić o końcu pewnej ery w muzyce, i znów - niestety.

Skupmy się więc na teraźniejszości. Jak przygotowywaliście się do trwającej w Europie trasy o wiele mówiącym tytule „The World’s Greatest Pink Floyd Show”, co takiego usłyszymy i zobaczymy?

Myślę, że naszym głównym przygotowaniem były dziesiątki koncertów, które zdążyliśmy zagrać w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie (śmiech). To była dla nas rozgrzewka i najlepsza próba przed przyjazdem do Europy. W międzyczasie świętowaliśmy 50-lecie Pink Floyd, jubileusz liczony od momentu, gdy zespół zaczął występować pod tą właśnie nazwą w 1965 r. Dlatego staraliśmy się wprowadzić do programu koncertu utwory, które przekrojowo pokażą i zaznaczą wszystkie najważniejsze momenty w artystycznej historii Pink Floyd, od momentu, gdy jego częścią był Syd Barrett po ostatni, można rzec finałowy w historii zespołu album „Endless River”. Dużo miejsca poświęcamy oczywiście ważnym utworom z takich albumów jak „The Dark Side of The Moon”, „Wish You Were Here”, „Animals”, ale też „The Division Bell”. Są utwory z tak zwanej ery Gilmoura, ale wracamy też do czasów i utworów, które swoją osobowością naznaczył Barrett. Jestem przekonany, ze każdy fan Pink Floyd znajdzie tu dla siebie wiele dobrej muzyki. Zaproponowaliśmy też widowisko bardzo atrakcyjne od strony wizualnej, z dużym udziałem projekcji, reflektorów, laserów i wielkich ekranów, czyli tego, co dopełnia i kontrapunktuje muzykę Pink Floyd.

Za stronę wizualną odpowiada oczywiście Bryan Kolupski?

Tak, to człowiek, z którym współpracuję już od 14 lat. W Los Angeles pracuje jako producent wszystkich naszych animacji komputerowych i wideo.

Czy gdy przed laty dołączyłeś i grałeś z muzykami The Australian Pink Floyd Show, miałeś wrażenie, że inaczej czują muzykę Pink Floyd niż Ty, Anglik? Zastanawiam się czy historyczny kontekst pewnych wydarzeń, które zdeterminowały tę muzykę, np. w czasie, gdy w zespole był Roger Waters, ma jakiś wpływ na jej interpretację w różnych częściach świata.

Nie jestem przekonany czy reszta zespołu odbierała ją inaczej niż ja. Gdy grałem i pracowałem z The Australian Pink Floyd Show miałem do czynienia również z wielkimi miłośnikami Pink Floyd, ta muzyka była także dla tych australijskich muzyków wielką pasją, ale muszę ci przyznać, że trudno jest mi powiedzieć czy ich sposób jej rozumienia był inny od mojego. Nie wydaje mi się. Może ich wrażliwość była nieco inna od mojej, angielskiej, i w niewielkim stopniu przenikało to do ich muzyki, ale nie w sposób decydujący. Wszyscy uwielbiamy tę muzykę i wydaje mi się, że wtedy graliśmy ją tak samo, jak najwierniej oryginałom.

Jakie są wasze plany i marzenia? Czego powinienem życzyć Tobie i Brit Floyd na najbliższy czas?

Jeśli chcesz nam czegoś życzyć, to proszę życz, by Brit Floyd było na fali i byśmy kontynuowali to, co robimy stale rozwijając się. Chcemy jak najdłużej czuć przyjemność z tej wspaniałej muzyki i czuć, że sprawiamy też przyjemność wielu ludziom na świecie. Wciąż są miejsca, w których nie graliśmy i chętnie się z nimi zmierzymy, jak na przykład Azja Wschodnia. Chciałbym, żeby nasz zespół miał kiedyś, może niebawem, szanse zagrać i tam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki