Do naszej redakcji zgłosiła się pani Nina, która poprosiła o interwencję straż miejską.
- Weszłam na podwórko przy ul. Północnej, a tam było siwo od dymu i śmierdziało tak, jakby ktoś spalał śmieci. Zadzwoniłam do straży miejskiej, ale pani w słuchawce powiedziała mi, że muszę jej podać numer mieszkania, w którym spalane są odpady. Skąd mam wiedzieć, kto używa tego komina? Widzę tylko, że dym dochodzi z podwórka obok. Nie chcę chodzić po mieszkaniach i się narażać. Przecież nie wiadomo, na kogo trafię - tłumaczy pani Nina.
CZYTAJ TEŻ: Najgorszym powietrzem w Łodzi oddychają mieszkańcy centrum, Rudy i Rokicia
Nasza Czytelniczka jest zdziwiona postawą straży miejskiej, bo w mediach mówi się, że strażnicy mogą sprawdzać, czym mieszkańcy palą w piecach.
- Podjęliśmy tę interwencję, ale mieszkania winowajcy nie udało się znaleźć - mówi Leszek Wojtas, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia łódzkiej straży miejskiej. - Łatwiej jest interweniować w domach jednorodzinnych. W kamienicach z jednego przewodu kominowego korzysta zazwyczaj kilka rodzin. Trudno więc ustalić, która z nich ogrzewa mieszkanie śmieciami.
Za spalanie odpadów w piecu do tego nieprzystosowanym można zapłacić do 500 zł kary. Strażnicy miejscy odwiedzają domki jednorodzinne i zakłady pracy, gdzie sprawdzają piece i kotłownie. Za niewpuszczenie patrolu do domu grożą 3 lata więzienia. Strażnikom miejskim pomaga pracownik wydziału ochrony środowiska, który jest upoważniony do pobierania próbek sadzy z pieca.
Od stycznia strażnicy wystawili 308 mandatów za wypalanie śmieci.
WSP. LOS
CZYTAJ TEŻ: Zanieczyszczenie powietrza w Zgierzu. Radni przyjęli plan gospodarki niskoemisyjnej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?