Za uczniami murem stoją rodzice, co łatwo przewidzieć. Wszak w polskiej szkole rodzice i nauczyciele zwykle stoją po dwóch stronach barykady, niczym zacięci wrogowie. Choć zdrowy rozsądek przemawia za tym, by trzymali się razem, i to nie przeciwko uczniowi, ale w jego interesie.
Ale co ja tu o rozsądku, kiedy atmosfera w gimnazjum rozgrzana jest do czerwoności, bo sprawa właśnie trafiła na wokandę sądową.
Spodziewam się, że proces ujawni przykrą szkolną rzeczywistość. Przypuszczam, że w tej szkole nie było współpracy między nauczycielami i wspólnego frontu walki z agresją, dzięki czemu można by szybko reagować na sytuacje trudne i rozwiązywać problemy, zanim się zaostrzą. Najpewniej nauczycielka nie czuła też wsparcia dyrekcji.
Pewnie owa matematyczka doskonale pamiętała historię toruńskiego nauczyciela, któremu uczniowie włożyli pewnego dnia na głowę kosz na śmieci. Dobrze wie, że to już była eskalacja przemocy. Że zaczęło się przypuszczalnie od wulgarnej odzywki, skierowanej do nauczyciela, czy od wychodzenia z klasy bez usprawiedliwienia i trzaskania drzwiami. Zrozumiała, że nie ma co czekać, aż uczniowie zaczną z niej na przykład szydzić w internecie. Dobrze pomyślała. Obawiam się tylko, że niezależnie od tego, czy nauczycielka wygra czy przegra w sądzie, nie będzie miała łatwego życia w tej szkole. Dyrekcja szkoły milczy w tej sprawie. No, bo po co ma iść w świat przekaz, że w tej szkole dzieje się źle. To przecie jest tylko jednostkowy konflikt. Aż dziwne, że nie został zamieciony pod dywan. Ale to już jest sprawka nauczycielki, przewrażliwionej na punkcie honoru funkcjonariusza publicznego, jakim jest nauczyciel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?