Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Bródka - panczenista, który wyprzedził swoje marzenia [ZDJĘCIA]

Marek Kondraciuk
3 lata Zbigniew Bródka trenuje pod okiem Wiesława Kmiecika
3 lata Zbigniew Bródka trenuje pod okiem Wiesława Kmiecika Krzysztof Szymczak
Kiedy przed igrzyskami olimpijskimi w Vancouver 2010 spytałem Zbigniewa Bródkę z jakimi nadziejami leci do Kanady odpowiedział: - Liczę, że będzie to mój najlepszy start w życiu. O miejscu trudno mówić. Będę zadowolony, jeśli pojadę na sto procent możliwości - dodał.

W Vancouver zajął 27 miejsce na swoim ulubionym dystansie 1.500 m i to było wówczas jego sto procent. Eksperci zagraniczni i tak jednak nie mogli uwierzyć, że łyżwiarz z liczących tysiąc mieszkańców Domaniewic dopiero od dwóch lat ściga się na długim torze. Wcześniej uprawiał short track, niby też łyżwiarstwo, ale jednak inne.

Na owalu pojawił się kiedy miał 24 lata. Holendrzy, Norwegowie, Amerykanie, Rosjanie trenują na długim torze od dziecka. Trudno znaleźć w czołówce światowej łyżwiarza, który zaczynałby tak późno. A w światowym sporcie? Przychodzi mi na myśl Marcin Gortat, który na boisko do koszykówki trafił jako siedemnastolatek, dobre dziesięć lat później niż jego obecni rywale w NBA.

Wiesław Kmiecik, od niespełna 3 lat trener Zbigniewa Bródki, szybko dostrzegł jego możliwości. Przed igrzyskami w Vancouver powiedział w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego":

- Rzadko pojawiają się w sporcie ludzie, którzy tak jak Zbyszek mają na wysokim poziomie wszystkie cechy motoryczne: szybkość, siłę, dynamikę i wytrzymałość. Olbrzymie rezerwy są w technice, ale tu przez zaledwie dwa lata niewiele można zrobić. Jeśli po Vancouver jego kariera będzie przebiegać bez poważniejszych zakłóceń, to za cztery lata na olimpiadzie w Soczi może on uplasować się bardzo wysoko - dodał w lutym 2010 trener, który wychował w Pilicy Tomaszów wielu znakomitych panczenistów z olimpijczykami Jaromirem Radke i Pawłem Abratkiewiczem na czele, a przez 5 lat uczył kroku łyżwowego Justynę Kowalczyk.

W minioną niedzielę Zbigniew Bródka zdobył w Heerenveen Puchar Świata na 1.500 m i na kartach historii polskiego sportu stanął obok Adama Małysza i Justyny Kowalczyk, bo w dyscyplinach zimowych tylko oni zdobyli to trofeum. Panczenista UKS Błyskawica Domaniewice wybił się też na jednego z kandydatów do medalu na olimpiadzie w Soczi 2014.

- Przed sezonem liczyłem, że może być dobrze, ale nie przypuszczałem, że aż tak dobrze - powiedział mi Zbigniew Bródka, kiedy w styczniu rozmawialiśmy w Zakopanem. - Marzyło mi się, żeby w roku przedolimpijskim awansować do pierwszej dziesiątki na moim dystansie.

Wśród łyżwiarzy pokonanych przez Polaka znaleźli się wszyscy medaliści igrzysk w Vancouver 2010: złoty Mark Tuitert z Holandii (15. miejsce, ale startował tylko w 3 z 6 zawodów, zajmując w nich miejsca poza szóstką), srebrny Shani Davis z USA (5) i brązowy Havard Boekko z Norwegii (3), z którym nasz panczenista wygrał bezpośrednią rywalizację w Erfurcie i w finale w Heerenveen.

Trzy lata temu zagadnąłem Zbigniewa Bródkę kto jest jego sportowym wzorcem? - Szukam wzorca wśród zawodników, których droga jest podobna do mojej - odpowiedział. - Taką osobą jest Amerykanin Shani Davis. Startował w short tracku, a obecnie ściga się na długim torze i jest rekordzistą świata. To mój idol - dodał.

W tym roku kilkakrotnie łyżwiarz z Domaniewic wygrał ze swoim idolem, o czym pewnie wówczas nawet nie marzył. Shani Davis też zaczynał od short tracku, ale porzucił go już w wieku 17 lat. Przed igrzyskami w Vancouver pojechałem do Domaniewic, aby zobaczyć gdzie zaczynał karierę jedyny wówczas olimpijczyk z województwa łódzkiego.

Na lodowisku, wylanym przed szkołą uwijał się Mieczysław Szymajda, nauczyciel i trener, wulkan energii, pasjonat, który zaszczepił w okolicznej młodzieży zamiłowanie do biegania, jazdy na rowerze i łyżwiarstwa. Prowadził zajęcia, wydawał łyżwy, szlifował lód przyrządem własnej konstrukcji, którego głównym elementem była dwumetrowej długości blacha. W swoim królestwie, jak mówił o magazynie w szkolnej piwnicy miał wykonaną przez kogoś życzliwego maszynę do ostrzenia płóz i 500 par łyżew, równo poustawianych.

- Łyżwy, maszynę i regały kupiliśmy z pieniędzy uzyskanych z lodowiska - mówił wówczas Mieczysław Szymajda. - Mieszkańcy gminy mogą się ślizgać za dwa złote, a przyjezdni za pięć. Młodzież szkolna korzysta z łyżew gratis. Uważam, że drugiego takiego miejsca nie ma w Europie - dodał z dumą.

- Próbowałem każdego sportu i trudno znaleźć dyscyplinę, której bym nie uprawiał - opowiadał wówczas Zbigniew Bródka. - Łyżwiarstwo zacząłem od jazdy na hokejówkach w zawodach "Złoty krążek" i "Błękitna sztafeta".

- Kiedy zlikwidowano te zawody założyłem w 1996 sekcję short tracku UKS Błyskawica - dodał Mieczysław Szymajda. - Zbyszkowi spodobała się nowa dyscyplina. Ujawnił niezwykły talent. Sport go pochłonął. Co decyduje o sukcesach Zbyszka? Ma bardzo mocny, zdrowy "silnik" i wie do czego dąży. Jeśli masz sam talent, a głowa nie idzie z nim w parze, to wszystko się rozmyje. Kto tak jak Zbyszek pracuje świadomie, osiągnie dużo - chwalił wychowanka.

- Zawsze musiałem mieć jakiś cel, czy to było wygranie zawodów regionalnych, czy mistrzostw, cel musiał być - mówił Zbigniew Bródka. - To mi dodawało napędu.

W short tracku kariera zdobywcy Pucharu Świata wiodła przez SMS Białystok, a później Opole, gdzie skończył AWF. Za radą Mieczysława Szymajdy oraz trenerów kadry Krzysztofa Niedźwiedzkiego i Wiesława Kmiecika w 2008 zaczął jeździć na długim torze. Po Vancouver podjął pracę w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, ożenił się z Agnieszką, a od 10 miesięcy ich radością jest córeczka Gabrysia.

Co Pana najbardziej pociąga w łyżwiarstwie? - Szybkość - odpowiada Zbigniew Bródka. - Kiedy się rozpędzę, to jest wrażenie, które trudno porównać z jakimkolwiek innym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki