MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdobyć medal dla Łodzi!

Anna Gronczewska
Katarzyna Zaroślińska
Katarzyna Zaroślińska Krzysztof Szymczak
Rozmowa z Katarzyną Zaroślińską, siatkarką Organiki Budowlanych Łódź i reprezentacji Polski.

Jak się Pani mieszka w Łodzi?

Bardzo dobrze! Miasto mi się podoba. Nie podoba mi się Łódź jedynie zimą, ale chyba nie tylko mnie.

Od razu, zaraz po przyjeździe, Łódź się Pani spodobała?

Przyznam, że nie. W pierwszych dniach pobytu w Łodzi miałam mieszane uczucia.

Z czego one wynikały?

Wydawało mi się, że Łódź jest fabrycznym miastem. Smutnym, szarym, ponurym. Ale szybko zmieniłam zdanie. Klimat, atmosferę miasta tworzą ludzie. Kiedy poznałam bliżej łodzian, to i Łódź stała się dla mnie ładniejsza, bliższa.

W Łodzi mieszka Pani już prawie dwa lata. Co wcześniej Pani o niej wiedziała?

Nie miałam żadnego pojęcia na temat Łodzi. Nigdy wcześniej tu nie byłam, najwyżej przejazdem. Łódź kojarzyłam tylko z ulicą Piotrkowską, choć na niej też nie byłam.

Wcześniej grała Pani w Bełchatowie. Też nie było czasu wpaść do Łodzi?

Nie było. Wtedy często jeździłam do Warszawy, Legionowa, gdzie grałam zanim przeszłam do Bełchatowa. Jakoś do Łodzi nie było mi po drodze.

Czym panią Łódź zaskoczyła?

Jak już wcześniej wspomniałam, mieszkającymi tu ludźmi. Z rodzinnego Gorzowa Wielkopolskiego wyjechałam, gdy miałam 14 lat. Od tego czasu mieszkałam w różnych miastach, grałam w różnych klubach. Mogę więc z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że ludzie mieszkający w każdym z miast różnią się od siebie.

Jacy są więc łodzianie?

Bardzo dobrze nastawieni do innych i bije z nich pozytywna energia. To łodzianie tworzą niepowtarzalny klimat miasta. W Łodzi jest więcej uśmiechu na ulicach niż gdzie indziej. Nie powiem o jakie miasto chodzi, ale w nim kiedyś mieszkałam. Jest tam tylko gonitwa za pieniędzmi, wyścig szczurów, nikt się nie uśmiecha. Jego mieszkańcy na ulicach nie zauważają innych, tylko pędzą do przodu. W Łodzi jest więcej życzliwości. Przez to jest bardziej rodzinnie.

Da się Łódź porównać z Gorzowem Wielkopolskim?

Pochodzę z Gorzowa i do tego miasta mam wielki sentyment. W nim się urodziłam, tam spędziłam kilkanaście lat swego życia. W Gorzowie mieszka moja rodzina, mam w nim swoich przyjaciół, znajomych. Łódź jest na pewno większa. Gorzów to miasto poniemieckie, znajduje się w nim wiele budynków z czasów, gdy należało do Niemców. Na pewno ma inną architekturę niż Łódź. Trudno mi jednak powiedzieć, która architektura jest ładniejsza, mogę być nieobiektywna i kierować się sentymentami.
Przez ten czas, gdy gra Pani w Organice Budowlanych, zdążyła poznać Łódź?

Teraz już tak. Ale muszę się przyznać, że początkowo miałam problemy z poruszaniem się po Łodzi. Musiałam używać nawigacji GPS, bez niej byłoby ciężko. Teraz mogę powiedzieć, że znam Łódź.

Ma Pani już swoje ulubione miejsca w Łodzi?

Oczywiście, że tak! Mieszkam blisko Galerii Łódzkiej, więc często w niej bywam. Z reguły nie chodzę tam na zakupy, ale jadam w niej obiady. Razem z dziewczynami z drużyny wpadamy tam na sałatki, na kawę. Na codzień brakuje mi czasu, by jeździć po Łodzi. Pochłania mnie głównie trening.

Gdy przyjeżdża do Pani rodzina z Gorzowa, to jakie wrażenie robi na niej Łódź?

Podoba się im. Ja staram się pokazać miasto. Byliśmy w Manufakturze, na Piotrkowskiej, czy w łódzkim ogrodzie zoologicznym. Rodzina często mnie odwiedza, bo dobrze czuje się w Łodzi. Tak samo jak ja uważa, że łodzianie są bardzo fajni.

Łodzianie lubią siatkówkę?

Myślę, że lubią. Mam nadzieję, że przyczyniła się do tego drużyna Organiki Budowlanych. W minionym sezonie zdobyła Puchar Polski i czwarte miejsce w lidze. A byliśmy przecież beniaminkiem. Szczególne znaczenie miał Puchar Polski. Po jego zdobyciu zwiększyło się zainteresowanie łódzkich kibiców siatkówką. Spotykam się z tym na ulicy. Ludzie mnie rozpoznają, zamieniają kilka słów. Pytają, kiedy znów gramy, składają gratulacje za wygrany mecz. Jest to bardzo miłe.

Panią łodzianie znają też z telewizji, z meczów reprezentacji Polski...

Tak, ale nie rozpoznają tylko mnie, ale też inne dziewczyny z zespołu. Fakt, że przez grę w reprezentacji częściej widać mnie w telewizji. Sądzę jednak, że większą rolę odgrywają tutaj występy w Organice Budowlanych i sukcesy, jakie odniosłyśmy w minionym sezonie.

Ostanie spotkanie w Lidze Mistrzów Organika Budowlani zagrała w Atlas Arenie. Jak się gra w tak pięknej hali?

To nie był nasz pierwszy mecz w Atlas Arenie. Gdy walczyłyśmy o brązowy medal mistrzostw Polski z zespołem z Dąbrowy Górniczej, to też grałyśmy w tej hali. Bardzo nas cieszy, że mecze ogląda tylu ludzi. Ostatnie spotkanie w Lidze Mistrzów oglądało pięć tysięcy widzów. A kiedy grałyśmy z Dąbrową Górniczą na trybunach zasiadło nawet osiem tysięcy. Bardzo dobrze się gra przy takiej publiczności!
Pani zdaniem w Łodzi zapanowała moda na siatkówkę?

Czy to moda? Na pewno ja, koleżanki z drużyny, zarząd klubu chcielibyśmy, aby na mecze przychodziło coraz więcej kibiców. Bardzo nam to pomaga, dodaje skrzydeł.

Teraz nadszedł czas, by Organika Budowlani zdobyła medal mistrzostw Polski...

Też o tym marzymy. W minionym sezonie otarłyśmy się o ten medal. Mam nadzieję, że teraz już go zdobędziemy!

Myśli Pani, by kiedyś na stałe osiedlić się w Łodzi, czy woli wrócić do Gorzowa?

Teraz wiem, że na 99 procent do Gorzowa nie wrócę. Jeżdżę tam na święta, gdy mam trochę więcej wolnego, bo jestem bardzo zżyta z rodziną. Osiedlę się w miejscu, gdzie będę grała. Nie wykluczam, że zostanę w Łodzi, która bardzo mi się podoba. Na razie mam nadzieję, że pogram tu jak najdłużej.
Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki