Stało się tak za sprawą walkowerów w meczach łódzkiej drużyny z WTS Bytom. W miniony weekend mecze na pływalni Anilany nie odbyły się, bo bytomianie nie zgodzili się wejść do wody. Przyjechali wyposażeni w termometr i sprawdzili, że woda, zamiast wymaganych regulaminem 25 stopni C miała przed sobotnim meczem 23, a przed niedzielnym 24 st. C. Różnica niewielka, ale regulamin był po stronie bytomian. Duch fair play na pewno nie.
Znacznie słabszy od ŁSTW zespół WTS, nie widząc szans wygrania w wodzie, postanowił zwyciężyć inaczej, przybliżając się do brązowego medalu. Zdobędzie go, krzywdząc przy tym gorzowian i łodzian. Kierownictwu WTS nie przeszkadzało to, że godzinę wcześniej w tej samej wodzie mogli grać juniorzy młodsi. No, ale w tej kategorii wiekowej Bytom ma bardzo mocny zespół, który gładko wygrał z ŁSTW. Moralność ma więc dla bytomian dwa oblicza.
- Pod względem formalnym nie można mieć zastrzeżeń do decyzji o walkowerach - mówi Zdzisław Marchwiński, przewodniczący Autonomicznego Komitetu Piłki Wodnej.
- Jestem rozżalony, że w naszej dyscyplinie, w której nie brakuje poważnych problemów dochodzi do takich sytuacji - mówi Łukasz Jarochowski, wieloletni sędzia międzynarodowy.
- To jeden z najsmutniejszych momentów w mojej karierze trenerskiej - mówi Edward Kujawa. - Mogę się pogodzić z każdą porażką w wodzie, ale nie z takimi rozgrywkami. Chcieliśmy przełożyć mecze, pokryć koszty ponownego przyjazdu bytomian do Łodzi, ale rywale woleli wykorzystać regulamin i zdobyć punkty walkowerem niż walczyć.
Ta przykra sytuacja to jednak także cegiełka do dyskusji o konieczności wybudowania w Łodzi nowoczesnej pływalni, bądź zmodernizowania staruszki Anilany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?