Kibice, którzy w niedzielę wybrali się na tor przy ul. 6 Sierpnia na pewno nie żałowali. Mecz przebiegał według scenariusza światowego mistrza horrorów Alfreda Hitchcocka.
Po dwunastym biegu łodzianie prowadzili 10 punktami - 41:31. Wtedy coś niestety zacięło się w sprawnie działającej łódzkiej maszynie. 2:4, 2:4 i 1:5 to wyniki trzech ostatnich wyścigów. Niewiele brakowało, by nastąpił dramat. Na szczęście łodzianie wykonali zadanie na piątkę, bo takie miejsce zajęli na koniec sezonu. Co prawda nie udało się awansować do czwórki walczącej o awans, ale udało się uniknąć barażu o utrzymanie.
Orzeł Łódź - Start Gniezno 46:44 (w pierwszym meczu 40:50). Bonus Start.
Orzeł Łódź: Linus Sundstroem 10, Simon Gustafsson 2, Rafał Trojanowski 7, Michał Szczepaniak 9, Peter Kildemand 11, Jakub Jamróg 5, Damian Adamczak 2.
Start: Antonio Lindbaeck 10, Magnus Zetterstroem 0, Scott Nicholls 10, Adam Skórnicki 2, Bjarne Pedersen 16, Maciej Fajfer 1, Oskar Fajfer 5.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?