Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

70. rocznica zamordowania więźniów Radogoszcza i wyzwolenia Łodzi [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
W samo południe, 19 stycznia, w oddziale Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi na Radogoszczu uczczono 70. rocznicę zamordowania przez hitlerowców więźniów ówczesnego więzienia policyjnego.

W obchodach udział wzięli przedstawiciele i członkowie organizacji kombatanckich, duchowni czterech wyznań, władze miasta i województwa, a także przedstawiciele rządu. Głos zabrał także jeden z byłych więźniów.

Około 1500 osób zginęło w płomieniach radogoskiego więzienia na dzień przed wkroczeniem do Łodzi Armii Czerwonej 19 stycznia 1945 roku. Ocalało zaledwie około 30 osób. Jednym z więźniów dawnego więzienia policyjnego, w którym dziś działa oddział Martyrologii i Walki „Radogoszcz” Muzeum Tradycji Niepodległościowych, był Donat Doliwa, kombatant, który zabrał głos w trakcie uroczystości.

W 1939 roku Donat Doliwa brał udział w obronie Wizny. W 1943 roku został aresztowany w Piotrkowie Trybunalskim, po czym z aresztu policyjnego na Kilińskiego 152 trafił do więzienia na Radogoszczu. Umieszczano w nim podejrzanych i skazanych za ogólnie pojęte "przestępstwa przeciw III Rzeszy". Trafiali tu m.in. uciekinierzy z przymusowych robót, handlujących nielegalnie żywnością, uciekinierzy z robót przymusowych w Niemczech, a także osoby z łapanek ulicznych.

Ponadto na Radogoszczu umieszczano więźniów politycznych przed wysłaniem ich np. do obozów koncentracyjnych głównie w Gross-Rosen, Mauthausen-Gusen. Dokładna liczba osób, które przyszły przez więzienie, nie jest znana.

- Trzy razy dziennie odbywały się apele, trzy razy dziennie byliśmy bici - mówił Doliwa. - Robili to nie tylko mundurowi. Także mieszkający w okolicy Niemcy przychodzili i bili nas. Jedzenie było nędzne. Brukiew i kawa zbożowa, pajda czarnego chleba wieczorem. Gdy byłem tu panowały akurat srogie mrozy. Rano trzeba było się rozebrać do pasa i iść do łaźni, ale nikt tego nie chciał robić, bo było minus dziesięć stopni. Ale trzeba było tak stać na apelu. Wachmani sprawdzali, czy wszyscy się odliczyli, a przecież nie było tutaj jak uciec. Ale co to dla Niemca było, że więźniowie muszą stać rozebrani. To było straszne.

Powiesił się, bo nie chciał mieć nic wspólnego z Niemcami

Donat Doliwa, który nie pierwszy raz zabiera głos podczas rocznicowych uroczystości na Radogoszczu, opowiedział też o jednym z pracowników więzienia, który uchodził za lekarza (miał na imię Mateusz), ale bynajmniej nie zajmował się on leczeniem.

- Kto do niego poszedł, tam na dół, to już na górę nie wracał. On miał grubą laską, którą był wszystkich po głowach - mówił trzęsącym się głosem Donat Doliwa, który z więzienia został zwolniony w 1944 roku. Do 1945 roku służył w 56. Pułku Przeciwpancernym II Armii Wojska Polskiego. - Chcę wspomnieć też o byłym wachmanie, Waldemarze Norkwestcie, który widział tę całą tragedię i odebrał sobie życie. Powiesił się w domu. Napisał, że nie chce mieć nic wspólnego z takimi władzami.

Podczas uroczystości głos zabrał m.in.: Mirosław Pejka - przewodniczący Wojewódzkiej Rady Do Spraw Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych, mowy wygłosili: z ramienia prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej wiceprezydent Tomasz Trela oraz przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Kacprzak.

Odbyła się także ekumeniczna modlitwa za dusze pomordowanych, w której wzięli udział: ks. Tadeusz Weber (przedstawiciel Kościoła Rzymsko-katolickiego), ks. Michał Makula (proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej św. Mateusza), ks. Eugeniusz Fiedorczuk (proboszcz prawosławnej parafii św. Aleksandra Newskiego) i rabin Symcha Keller, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi. Poległych na wszystkich frontach, w obozach zagłady i łagrach, przywoływał do Apelu pamięci por. Daniel Wierzbicki, po czym ku czci poległych oddano salwę honorową.

Asystę honorową sprawowała reprezentacja 1. Batalionu z Leźnicy Wielkiej ze składu 25. Brygady Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego, a także Wojewódzki Sztab Wojskowy w Łodzi. Grała Orkiestra Dęta Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi. Niestety nie dopisały łódzkie szkoły, które reprezentowała garstka młodzieży.

Ogień na dzień przed wyzwoleniem

Wśród osób, które przeszły przez więzienie na Radogoszczu byli m.in. Henryk Debich, późniejszy dyrygent i kierownik artystyczny Orkiestry Rozrywkowej Polskiego Radia i Telewizji w Łodzi, lekarz neurolog Władysław Dzierżyński (brat Feliksa Dzierżyńskiego), aktor filmowy i teatralny Włodzimierz Skoczylas, najbardziej znany z roli zakonnika Sanderusa w "Krzyżakach" Aleksandra Forda.

Więzienie na Radogoszczu podpalono ok. godziny 3-4 nad ranem. Zginęło wtedy około 1 500 więźniów. Jak mówią historycy, w momencie podpalenia większość z nich była już martwa, bo wachmani pod dowództwem komendanta obozu Waltera Pelzhausena zaczęli mordować ludzi znajdujących się w salach. Napotkali opór ze strony więźniów, wycofali się i podpalili budynek. Gdy ogień zgasł mieszkający w okolicy łodzianie weszli na teren więzienia. Naoczni świadkowie wspominali stosy ciał wysokie niemal na kondygnację spalonego budynku. Z garstki, która ocalała, sześciu osobom udało się przeżyć, bo ukryli się w zbiorniku na wodę. Ostatni z ocalałych zmarł kilka lat temu w Opatówku. Na obelisku ustawionym w sercu spalonego budynku napisano: "Imiona i ciała zabrał nam ogień. Żyjemy tylko w waszej pamięci. Niechaj śmierć tak nieludzka nie powtórzy się".

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki