Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasja według Pawła Stępnia: Zamykam oczy i przenoszę się na Golgotę

Dariusz Piekarczyk
Ukrzyżowanie wcale nie boli. Tak, nie boli. Bo Chrystusem jestem jedynie do obnażenia - mówi Paweł Stępień, który od 4 lat gra główną rolę w misterium w Warcie.

- Kiedy poczułem na sobie wzrok kilkuset ludzi, to zmroziło mi od wewnątrz całe ciało - mówi Paweł Stępień, który w Misterium Męki Pańskiej w Warcie koło Sieradza gra Chrystusa. - Spojrzałem na te twarze. Wszyscy przeżywali duchowo to, co się dzieje. Na sekundę, może dwie, przymknąłem oczy i znalazłem się na Golgocie. Było to na początku inscenizacji. Po sądzie u Piłata. Ten wzrok, i to na samym początku, był mi bardzo potrzebny. Poczułem jak to, co się dzieje, jest ważne dla zebranych. Tak zaczęła się moja Pasja.

Krzyż dębowy i rzemienne bicze

Misterium Męki Pańskiej w Warcie grano w tym roku po raz czwarty. Rok temu nie doszło do skutku, bo pogoda pokrzyżowała organizatorom plany. Był mróz. Po raz czwarty też Paweł Stępień ze wsi Duszniki koło Warty, który jest pracownikiem cywilnym sieradzkiej jednostki wojskowej, grał główną rolę.

- Najgorsze są ostatnie dni przed inscenizacją - mówi. - Brzuch mnie bolał ze zdenerwowania. Myślałem tylko, jak to będzie, czy wyjdzie wszystko jak trzeba. Po ostatniej próbie mogłem przestać się martwić. Wszystko wyszło popisowo. I rzeczywiście, już scena pojmania Chrystusa była znakomita. Nigdy wcześniej chłopaki tak nie zagrali. Później to nawet za bardzo wczuli się w swoje role. Choćby żołnierze rzymscy, ci od biczowania. Okładali mnie rzemiennymi biczami, każdy o dziesięciu odgałęzieniach.

Przedstawienie było tak realistyczne, że widzowie zaczęli krzyczeć: nie bijcie tak mocno, przecież to go boli.

- Potem kilka dni miałem ślady na ciele - mówi Paweł Stępień. - Ale najgorszy jest krzyż dębowy. Pan wie, jak taki krzyż potrafi wymęczyć. Wrzyna się w ramię. Gorzej było jednak za pierwszym razem. Teraz to nauczyłem się trochę kombinować. Czasem lekko przykucnę, przerzucę krzyż z jednego ramienia na drugie. Ale tylko wtedy, jak to jest mało widoczne. Tak, żeby w oczy specjalnie się nie rzucało. Lżej się zrobiło, jak pojawił się Szymon Cyrenejczyk, grany przez jednego z braci postulantów z klasztoru Bernardynów. On podtrzymywał krzyż z tyłu. Dotychczas ciągnąłem krzyż. Pan wie, co to ciągnąć krzyż? A ja przeszedłem z nim spokojnie jakieś 3 lub 4 kilometry. Ukrzyżowanie wcale nie boli. Tak, nie boli. Bo Chrystusem jestem jedynie do obnażenia. Potem na krzyż wędruje specjalna figura wielkości człowieka. Krzyż podnoszony jest na linach. Żołnierze wbijają w ręce gwoździe, potem je dokręcają, dokręcają mocno. Ręce same opadają. Już jest ciemno. Atmosfera grozy, przerażenia rośnie. Potem scena zdjęcia z krzyża. Matka Boska bierze na ręce figurę, przenosi do kościoła. Ja jestem już schowany. Moja rola się skończyła. Ale Jezusem byłem jeszcze raz. Dwa dni później, podczas inscenizacji triumfalnego wjazdu do Jerozolimy.

Misterium Męki Pańskiej w Warcie (ZDJĘCIA)

Klaudia Jachowicz, uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Warcie, wcieliła się w warckim misterium w rolę Matki Boskiej po raz pierwszy. Jej rówieśniczka Marta Mróz grała rolę świętej Weroniki.

- Przed inscenizacją czułam wielką tremę. Dlaczego? Bałam się, czy dobrze mi się uda. Granie Matki Bożej to ogromne wyróżnienie, ale i odpowiedzialność. Podczas inscenizacji zrozumiałam, jak bardzo Matka Boska cierpiała. W pamięci na długie lata pozostanie mi obraz konającego Jezusa. Wtedy popłynęły mi łzy.

Moja rola to szydzić z Jezusa

- Teraz to jest już nieźle - rozpoczyna swoją opowieść Krzysztof Klimaszewski, który jest w misterium Kajfaszem, a na co dzień nauczycielem wychowania fizycznego w Gimnazjum Publicznym w Warcie. - Za pierwszym razem czułem się nietęgo, bo jak to, ja katolik mam nagle odwrócić się od wiary i szydzić z Jezusa. Wytłumaczyłem sobie jednak, że to tylko gra, a w sercu jest miłość do Boga. Potem to już poszło, a było to moje czwarte misterium. Szydziłem z Jezusa i podpuszczałem innych Żydów. Dobrze nam to wychodziło. Z każdym następnym razem coraz bardziej wczuwałem się w swoją rolę. Mogę powiedzieć, że w wyszydzaniu jestem dobry. Razem ze mną Jezusa wyszydzają Paweł Grabiński, Paweł Ostrowski, Rafał Grabiński. Mieliśmy także dwóch postulantów.
- Wie pan, co najtrudniej mi przychodzi podczas inscenizacji - zastanawia się Tomasz Błaszczyk, który gra żołnierza rzymskiego, a na co dzień pracuje w firmie ogrodniczej, studiuje pedagogikę kultury fizycznej i jest sędzią piłki nożnej. - Bycie brutalnym podczas trzech upadków Jezusa, a wtedy trzeba być najbardziej brutalnym. A jak to zrobić, kiedy ludzie na ciebie patrzą. W tym roku ciężko było także podczas sceny odarcia Jezusa z szat. Zrobiliśmy to szybko, dynamicznie, ale reakcja widzów była pełna przerażenia. Z reszty inscenizacji niewiele pamiętam. Jestem w zupełnie innym świecie. Widzę sceny z filmu "Pasja". Jestem w tamtym czasie.

Spiritus movens - ojciec Cecylian

Po odejściu brata Cherubina do Kalwarii Zebrzydowskiej motorem napędowym Misterium Męki Pańskiej w Warcie jest ojciec Cecylian Szczepanik. To on organizuje próby, dba o scenariusz i swoim bacznym i przenikliwym wzrokiem nadzoruje całość.

- Od zawsze miałem zamiłowanie do teatru - mówi ojciec Cecylian. - W liceum w Dukli byłem w teatrze amatorskim. Wystawialiśmy "Mistrza i Małgorzatę", trzecią część "Dziadów". W seminarium z kolei odpowiadałem za przygotowanie misterium. Jak w 2006 roku trafiłem do Warty, to wspólnie z Cherubinem połączyliśmy nasze pasje i poszło. Znalazła się grupa ludzi chętnych do gry. Z roku na rok jest coraz lepiej. Choćby ostatnia inscenizacja. Wszystko było coraz lepiej dopracowane. Ale bałem się, czy dojdzie do misterium. Rok temu nie było i gdyby teraz ciągłość została przerwana na dwa lata, trudno potem byłoby to wszystko zebrać i zaczynać od początku. Jeszcze powiem, że jestem dumny, tak po ludzku, że mogę pracować z tak wspaniałymi ludźmi.

Misterium Męki Pańskiej w Warcie: Pierwsza próba(ZDJĘCIA)

Sztuczna krew i wąsy pożyczone

Warcianie mają 5 żołnierskich strojów, a żołnierzy jest 12, więc 7 pożyczają z Piotrkowa. Koszt zakupu nowego stroju to jakieś 400 zł.

- Początkowo wszystko pożyczaliśmy - mówi Tadeusz Chrzan, od 3 lat kościelny, a w klasztorze w Warcie pracujący od około 20 lat. - Te stroje, które mamy, szył nam Antoni Wiertelak, sąsiad klasztoru. Przed tegoroczną inscenizacją dorobiliśmy strój arcykapłana żydowskiego. Marzy nam się, żeby mieć komplet żołnierskich strojów i będziemy mieli, da Bóg już za rok. A wie pan, ja dbam o stroje aktorów, ubieram ich, charakteryzuję. Największy kłopot to z Jezusem jest. A to mu doklej brodę, wąsy, tak żeby czasem nie spadły, brwi pomaluj. Wąsy, brody, ale także sztuczną krew pożyczamy z Teatru Powszechnego w Łodzi.

Tadeusz Chrzan żyje misterium dwa tygodnie przed inscenizacją.

- W tym roku najbardziej bałem się, żeby w ostatniej chwili nic się nie stało i żeby nie trzeba było odwoływać misterium, tak jak rok temu, kiedy zwyciężył nas mróz. Ale się udało, to była najpiękniejsza inscenizacja.

- Gdyby mi zaproponowano grę, zgodziłbym się bez zastanowienia - mówi Jan Serafiński, burmistrz gminy i miasta Warta. - Jaką chciałbym grać rolę? To nie ma znaczenia. Z misterium, tak jak mieszkańcy gminy i miasta, jestem dumny. To piękne promowanie Warty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki