Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Jabłoński: Nie więcej niż 1 proc. budżetu dla obywateli

Piotr Brzózka
Ireneusz Jabłoński
Ireneusz Jabłoński Grzegorz Gałasiński
Z Ireneuszem Jabłońskim, ekonomistą, członkiem zarządu Centrum im. Adama Smitha, rozmawia Piotr Brzózka.

Miało być uroczo, miała być lekcja obywatelskości, a widzimy brutalne mechanizmy rządzące budżetem obywatelskim. Czy dobrze się dzieje, gdy 15 szkół zawiązuje "konsorcjum" i zgarnia większość puli?
Budżet obywatelski jest pewnym novum w naszym doświadczeniu uprawiania demokracji lokalnej, ma zalety i wady, generuje szereg ryzyk. Oddanie jakiejś niedużej części budżetu mieszkańcom, zachęcenie ich do zorganizowania się wokół jakichś inwestycji, mogłoby być ciekawym eksperymentem uczącym odpowiedzialności za gospodarowanie publicznymi pieniędzmi. Ale jak z każdym tego typu narzędziem, sedno sprawy leży w jego realizacji. Jeśli powstają "konsorcja", które zawłaszczają większość budżetu, to trzeba się zastanowić, czy właśnie takie były intencje autorów programu. Jeśli były inne, to takim praktykom quasi-monopolistycznym trzeba by przeciwdziałać. Także więc mam ambiwalentny stosunek do tego przedsięwzięcia. Rozumiem intencje, ale z drugiej strony wiem też, że to nie może być kluczowa ani nawet istotna pozycja w finansach miasta.

Nie ma Pan wrażenia, że zjawiska, które obserwujemy, wpływają zniechęcająco na szarego obywatela, który wymarzył sobie realizację małego projektu z jego osiedla, ale odkrywa, że nie ma na to szans?
Ale trzeba wyraźnie powiedzieć: to nie są pieniądze do rozdania. To są pieniądze, które mają za cel zachęcenie najaktywniejszych ludzi ze wspólnot lokalnych do samoorganizacji i przygotowania koncepcyjnego przedsięwzięć, na które pieniądze miałyby być wydawane. I ta samoorganizacja jest, albo jej nie ma.

Chyba że ktoś mieszka na zbyt małym osiedlu, albo przy zbyt małej ulicy. Wtedy na nic mu samoorganizacja.
Trzeba wyraźnie zakomunikować - być może tej komunikacji zabrakło - że budżet obywatelski nie jest remedium na wszystkie indywidualne czy lokalne problemy. Budżet obywatelski to ma być próba zachęty do samoorganizacji społeczności lokalnych, ale z zachowaniem właściwej skali. Jest oczywiste, że większa grupa będzie miała większe szanse sięgnięcia po te skromne środki. Zabrakło chyba wyjaśnienia, czym jest budżet obywatelski, żeby zaoszczędzić mieszkańcom frustracji. Zgadzam się, że wiele osób może być rozczarowanych, ale niekoniecznie z istoty rzeczy, tylko braku komunikacji.

W sytuacji, gdy zwycięski projekt zagospodarowuje 87 procent pieniędzy z całej puli, okazuje się, że środków nie wystarczy na wiele projektów, które zajęły wysokie miejsce w głosowaniu, ale są za drogie. Zamiast nich sfinansowane będą tańsze projekty z dalszych miejsc. To jest w porządku?
Uważam, że warto określić przedział wartości pojedynczych projektów, żeby wskazać na oczekiwaną skalę przedsięwzięcia. Nie mniej niż, powiedzmy, 5 procent przewidzianej kwoty i nie więcej niż 10-15 procent. Żeby uniknąć nadmiernego rozproszenia, ale też żeby projektów nie było za mało. Trzeba dać realną szansę przynajmniej kilkunastu lokalnym grupom.

Rok temu było w budżecie obywatelskim 20 milionów złotych, teraz 40 milionów, Hanna Zdanowska mówi, że do 2018 roku będzie 100 milionów. Tymczasem z Wieloletniej Prognozy Finansowej wynika, że w 2018 roku cały budżet Łodzi na inwestycje będzie wynosić zaledwie 232 mln zł. O połowie tych wydatków mają decydować mieszkańcy? Żywioł? To po co nam władze miasta?
Oczywiście zawsze jest ryzyko, dlatego powinno być ono ograniczone w ramach tych zasad, o których mówiliśmy, dotyczących wartości poszczególnych projektów. Kwota globalna też powinna być określona jako pewien procent łącznej wartości budżetu albo wartości planowanych przez miasto inwestycji. Ja rekomendowałbym, żeby nie było to więcej niż 1 procent łącznego budżetu i nie więcej niż 10 procent budżetu inwestycyjnego. Żeby zachować możliwość realizacji strategii rozwoju miasta jako całego organizmu. Zgadzam się, że zarządzanie w skali miasta - jeśli będzie robione poprawnie - będzie miało znacznie większe walory użytkowe i będzie bardziej efektywne, niż rozproszenie tych przedsię-wzięć na pomysły wspólnot lokalnych - skądinąd słuszne. Tego typu narzędzie nie powinno zwalniać z odpowiedzialności za planowanie rozwoju miasta. Za finanse miasta, za strategię wydawania pieniędzy odpowiadają władze wybrane w demokratycznych wyborach. To może być inicjatywa uzupełniająca.

Na pewno spotkał się Pan z argumentem, że w ramach budżetu obywatelskiego miasto finansuje projekty, które i tak są obowiązkiem gminy.
Nie mogą być finansowane inne projekty, bo logika sprawowania władzy i ustawa o samorządzie wskazują, że samorząd ma realizować cele wspólne, służące wspólnocie. Cele finansowane poprzez budżet obywatelski muszą więc wpisywać się w ogólną logikę. Oczekiwanie, że projekty te wyjdą poza obszar obowiązków i kompetencji miasta, jest daleko idącym nieporozumieniem.

Rozmawiał Piotr Brzózka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki