Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet obywatelski w Łodzi się zwija? Z roku na rok coraz mniej projektów

Matylda Witkowska
Pomysłowość wnioskodawców zawsze była duża. Czyżby powoli się wyczerpywała?
Pomysłowość wnioskodawców zawsze była duża. Czyżby powoli się wyczerpywała? Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Zaledwie 626 wniosków wpłynęło do budżetu obywatelskiego 2016. To najmniej w całej trzyletniej historii głosowań. Winne są ograniczenia, czy też łodzianie po prostu się zniechęcili?

Tak mało wniosków do budżetu obywatelskiego w jego historii jeszcze nie było. Zaledwie 626 projektów na rok 2016 każe się zastanowić nad jego przyszłością. Wniosków jest o ponad jedną czwartą mniej niż przed rokiem, o jedną trzecią mniej niż dwa lata temu. A nie zapominajmy, że pierwszy budżet obywatelski miał o połowę mniejszą kwotę.

To dopiero wstępne dane. Składanie wniosków zakończyło się w środę o godz. 16, część projektów może jeszcze zostać dosłanych pocztą (decyduje data stempla pocztowego). Jednak wiadomo już, że wniosków będzie dużo mniej niż w poprzednich edycjach.

Dodatkowe ograniczenia

Osoby zaangażowane w budżet obywatelski są jednak zgodne co do przyczyny tego zjawiska: powodem są wprowadzone w tym roku ograniczenia co kosztów poszczególnych projektów i ich lokalizacji. W tym roku zadania ogólnomiejskie nie mogą kosztować więcej niż 2,5 mln zł, a zadania lokalne 1,5 mln zł. Dodatkowo o ile nie dotyczą tzw. rozwiązań systemowych, które nie mogą działać niezależnie, muszą dotyczyć tylko jednej lokalizacji. Przyczyną zmian jest zachowanie kilkunastu nadmiernie przedsiębiorczych szkół publicznych, które połączyły siły i zgarnęły 86 proc. ubiegłorocznego budżetu ogólnomiejskiego.

Skutki nauczycielskiego cwaniactwa widać w tegorocznym budżecie. Urzędnicy chcąc ratować ideę, wprowadzili ograniczenia. A to sprawiło, że wniosków jest w tym roku mniej. Radna Urszula Niziołek-Janiak z doraźnej komisji ds. budżetu obywatelskiego zebrała wiele głosów zrozpaczonych mieszkańców, którzy składali swój wniosek od dwóch lat, ale w tym roku musieli odłożyć go na półkę, bo przekraczał limit.

Ale łodzianie nie byliby sobą, gdyby nie obeszli ograniczeń. Kreatywnie obszedł zakaz łodzianin Jakub Hubert, który wpadł na pomysł zafundowania łodzianom bezpłatnych przejazdów linią tramwajową nr 3. Niestety, MPK oszacowało koszt linii na 12 mln zł, co kilkakrotnie przekracza dopuszczalną kwotę. Łodzianin podszedł do pomysłu kreatywnie i złożył aż sześć różnych projektów. Pierwszy obejmuje miesiące styczeń - luty, kolejny marzec- kwiecień, itd. Lepiej nie wyobrażać sobie bałaganu, który zapanowałby, gdyby przeszła z nich na przykład połowa.

Większość wniosków właśnie wpłynęła do urzędu i nie została jeszcze udostępniona do wglądu. Ale można wnioskować, że są to raczej drobne projekty i udogodnienia niż wielkie, zmieniające miasto inwestycje. Zresztą wiele dużych projektów po prostu by się nie zmieściło.

Co się nie zmieściło

Gdyby roweru publicznego (wart 3 mln zł) nie zgłoszono do pierwszego lub drugiego budżetu, nie miałby szans na realizację. Łodzianie mogą też pożegnać się z nadzieją na nocne autobusy kursujące co pół godziny. Wniosek był drogi ( 4,3 mln zł) i choć cieszył się dużym zainteresowaniem łodzian, znalazł się pod kreską. W tym roku nie może być zgłoszony, bo przekracza budżet.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Rzutem na taśmę udało się mieszkańcom Teofilowa zagłosować na ulicę Rydzową. Urzędnicy oszacowali koszt inwestycji na 3,7 mln zł. To ponaddwukrotnie więcej niż wynosi obecnie limit dla zadania dzielnicowego, w ramach którego zadanie startowało.

W ramach zadań dzielnicowych właściwie nie da się wybudować woonerfów. Ich dotychczasowy koszt ( od 1,4 do 2,3 mln zł) powoduje, że można je zgłaszać tylko jako zadanie ogólnomiejskie. Trudno jest też przeprowadzić większy remont szkoły czy wybudować boisko.

To sprawia, że wpływ głosujących na rzeczywistość jest mniejszy niż w poprzednich edycjach. To może zniechęcać łodzian, tym bardziej, że społeczeństwo nie lubi przecież, gdy coś się mu zabiera.

Co prawda dzięki zwiększeniu limitów większą szansę mają drobne projekty sąsiedzkie. Przy limitach zadań w tej samej puli musi zmieścić się więcej. Wygląda jednak na to, że wcale nie zachęca to łodzian do składania wniosków.

100 mln zł nie pomoże

Co dziwniejsze, do większej aktywności nie zachęca też zwiększenie limitu środków, które można rozdysponować w budżecie. Pierwsza edycja z zaledwie 20 mln zł budżetu wzbudziła dużo większą pomysłowość łodzian. Wpłynęło wówczas 908 wniosków na łączną kwotę pół miliarda złotych. Rok później, przy budżecie poszerzonym do 40 mln zł, wniosków było już tylko 871.

Można więc podejrzewać, że nawet zapowiadane kiedyś przez prezydent Łodzi Hannę Zdanowską zwiększenie budżetu obywatelskiego do 100 mln zł do roku 2018 może nie wzbudzić już w łodzianach większych emocji.

Mniejszą liczbę wniosków można by wytłumaczyć mniejszymi potrzebami - w końcu to już trzecia edycja, więc część potrzeb została zaspokojona. Przy łódzkich brakach i niedostatkach trudno jednak uwierzyć w takie rozwiązanie. Bardziej prawdopodobna jest druga wersja - jeśli z prawie 900 zgłoszonych wniosków do realizacji przechodzi tak jak w ubiegłym roku 65 to ich autorzy zwyczajnie mogą się rozczarować. Zwłaszcza, gdy zgłaszają swój projekt któryś już rok z rzędu bez większego efektu.

Będą nowe ograniczenia?

Budżet obywatelski jest w Łodzi zupełnie nowym narzędziem demokracji, którego wciąż musimy się uczyć. Na dodatek nie ma tu gotowych przepisów, ustaw i komisji wyborczych. Wszystkiego łodzianie muszą nauczyć się sami. Przy okazji pojawiają się pomysły by wprowadzać dalsze ograniczenia. W poprzednich edycjach były głosy by np. wykluczyć szkoły (bo ich utrzymaniem powinno zająć się miasto), by ograniczyć zadania miękkie i skupić się na inwestycjach ( zamiast wydawać pieniądze na przykład na szkolenie urzędników Zarządu Dróg i Transportu z sadzenia drzew) albo wprost przeciwnie - by można było zgłaszać tylko rzeczy "dodatkowe", a nie to, co w ramach obowiązku powinno wykonać miasto.

Nie jestem przekonana, czy takie ograniczenia budżetu obywatelskiego mi się podobają. Lepiej byłoby zwrócić większą uwagę nie na etap zgłaszania wniosków, ale na ich realizację. Bo to tu, z daleka od przepisów regulujących wnioski, dochodzi czasem do przekształcania i zamiany projektów, tak jak stało się to np. w przypadku słynnych donic z katalpiami.

Natomiast jeśli chodzi o zgłaszanie wniosków - skoro już miasto decyduje się oddać część władzy w ręce mieszkańców, powinno zaufać ich zdrowemu rozsądkowi i wyczuciu potrzeb. Tym bardziej, że jak widać po dotychczasowych edycjach, łodzianie zawsze znajdą sposób, by najbardziej nawet wymyślne ograniczenia obejść.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki