Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

71-latka uratowała życie sąsiadowi

Agnieszka Jasińska
Pani Czesława nie czuje się bohaterką
Pani Czesława nie czuje się bohaterką Krzysztof Szymczak
Pani Czesława z Łodzi nie czuje się bohaterką. Jednak gdyby nie ona, to strach pomyśleć, co stałoby się z jej sąsiadem. Pan Arkadiusz przez 5 dni nie wychodził z domu, a zza jego drzwi unosił się fetor. Pani Czesława zaalarmowała syna i wspólnie wezwali straż miejską. Na miejsce przyjechała też straż pożarna i pogotowie ratunkowe. Mężczyzna był bardzo osłabiony, wycieńczony i wychudzony. Trafił do szpitala.

Pani Czesława od ponad 40 lat mieszka na pierwszym piętrze w kamienicy przy ul. Orzeszkowej. 3 lata temu do mieszkania obok wprowadził się 46-letni Arkadiusz.

- Mieszkamy w bardzo spokojnym budynku. Nikt się tu nie awanturuje, nie ma ani krzyków, ani bójek - opowiada 71-letnia pani Czesława. -Sąsiad nie był z tych rozmownych, ja też nie chciałam go na siłę wypytywać o wszystko. Ale zawsze mówił mi "dzień dobry", witał się też z moim synem - opowiada 71-letnia pani Czesława.

Pani Czesława zaniepokoiła się, kiedy przez 5 dni nie widziała pana Arkadiusza.

- Zwykle rano gdzieś wychodził, a wieczorem przychodził, pewnie wracał z pracy - relacjonuje kobieta. - I nagle przestał się pokazywać. Pukałam do niego, jednak nikt nie otwierał. Powiedziałam synowi, że coś może być nie tak. Syn zaczął mocno walić w drzwi sąsiada, krzyczeć. Bez skutku. Przestraszyliśmy się, że sąsiadowi coś się stało, bo z mieszkania dochodził straszliwy fetor. Podejrzewaliśmy najgorsze.

We wtorek tuż przed godz. 15 pani Czesława poprosiła syna, żeby zadzwonił po straż miejską.

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, nie mogliśmy wejść do środka. Kilka razy dzwoniliśmy do drzwi, ale nikt nie otwierał. Wezwaliśmy więc straż pożarną - opowiada Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej.

Straż pożarna dostała się do mieszkania przez okno.

- Na łóżku leżał bardzo osłabiony, wycieńczony i wychudzony mężczyzna. Nie był w stanie nawet wyjąć dowodu osobistego - kontynuuje Wojtas.

Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. 46-letni mężczyzna trafił do szpitala. - W chwili podejmowanej interwencji był trzeźwy - podkreśla Leszek Wojtas.

Pani Czesława nie uważa, że zachowała się wyjątkowo troskliwie.

- To normalne zachowanie, jak się mieszka po sąsiedzku - podkreśla kobieta. - Nie jestem żadną bohaterką. Zrobiłam to, co powinnam była zrobić w takiej sytuacji.

Julita Czernecka, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, podkreśla, że z naszymi sąsiedzkimi więzami nie jest jeszcze tak źle.

- Zachowanie pani Czesławy jest godne podziwu - mówi Czernecka. - W katedrze socjologii wsi i miasta naszego uniwersytetu badane były kwestie sąsiedztwa w Łodzi. I okazuje się, że znamy naszych sąsiadów, mówimy im "dzień dobry", mamy ich też na oku, znamy ich problemy. I dzieje się tak zarówno w przypadku starszych, jak i młodszych ludzi. Na nowych osiedlach młodzi ludzie na przykład bardzo często urządzają sobie grilla w sąsiedzkim gronie.

Czernecka podkreśla, że łatwiej nawiązać sąsiedzkie kontakty w kameralnym bloku. - Najbardziej anonimowi są mieszkańcy dużych wieżowców - mówi socjolog.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki