Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby nadal rządził Kropiwnicki

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa DziennikŁódzki/archiwum
Wyobraźmy sobie, że referendum w styczniu 2010 roku się nie udaje, Jerzy Kropiwnicki kończy drugą kadencję, a następnie wygrywa trzecie wybory z rzędu. Jak wyglądałaby ta niezrealizowana historia alternatywna? Jak wyglądałaby dzisiaj Łódź? Które inwestycje by poległy, a które zaczęłyby przybierać realny kształt?

Zacznijmy od pieniędzy. Kiedy łodzianie podziękowali Kropiwnickiemu za rządy, zostawiał za sobą budżet miasta zadłużony na 41 procent. Mało. Dziś miasto jest na krawędzi 60 procent dopuszczalnego ustawowo zadłużenia. Zresztą te 41 procent to i tak było dużo, jak na wcześniejsze wskaźniki z okresu jego rządów, niższe o 10 punktów procentowych. Pytanie, jak były prezydent pogodziłby rygory budżetowe ze swoim sztandarowym projektem w postaci budowy Centrum Festiwalowo-Kongresowego według projektu Franka Gehry'ego? Jaki mielibyśmy dzisiaj wskaźnik zadłużenia? Być może mielibyśmy więcej pieniędzy jako miasto.

Jak zapewnia sam Kropiwnicki, nadal płynęłyby pieniądze z Unii Europejskiej i rosłaby ściągalność podatków od nieruchomości.
Tak czy inaczej, można śmiało założyć, że wszystko w mieście kręciłoby się wokół budowy nowego centrum. W mieście pozostałby festiwal Camerimage, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kto wie, czy pewnego dnia nie dowiedzielibyśmy się, że Marek Żydowicz jest wiceprezydentem miasta.

Pytanie, czy wystarczyłoby w mieście na cokolwiek innego niż inwestycje związane z nowym centrum? Czy w ogóle rozmawialibyśmy o rewitalizacji ulicy Zachodniej, która leży od "niewłaściwej" strony. Być może nie budowalibyśmy też podziemnego dworca. Nie wiadomo, czy Cezary Grabarczyk byłby tak gorącym orędownikiem tej inwestycji, gdyby na fotelu prezydenta nie zasiadała Hanna Zdanowska. I czy rządząca w kraju Platforma nie patrzyłaby chłodniejszym okiem na "nieswojego" prezydenta?

Nie należy zakładać, że Jerzy Kropiwnicki zmieniłby styl sprawowania rządów. Co najmniej raz w miesiącu dowiadywalibyśmy się, dokąd Kropiwnicki wylatuje, albo skąd właśnie przyleciał. Nie zmieniłby się sposób dyskursu na temat spraw miasta. Jeśli Kropiwnicki zgadza się z czyimś zdaniem, to zawsze jest to jego zdanie. Można sobie wyobrazić, że po zwycięskim referendum i trzecich wygranych wyborach jeszcze bardziej by się do swojego zdania przywiązał. Delikatnie mówiąc. Wynik referendum i wyborów utwierdziłby go w przekonaniu, że prowadzi jedynie słuszną politykę.

I jeszcze coś z political-fiction. Ciekawe, jaki byłby dziś wynik wyborów, gdyby łodzianie mieli głosować na Hannę Zdanowską lub Jerzego Kropiwnickiego?

Sławomir Sowa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki