Na prezentację składają się prace z różnych okresów twórczości malarza, od powstałych w latach 70., poprzez te z lat 90., aż po najnowsze. Prace pochodzą z kilku cykli, m.in. poświęconego Edycie Stein, "Płonącego", w którym odnajdziemy wśród roztańczonych kolorów zarysy sylwetki czy twarzy Chrystusa, utrzymanego w odcieniach bieli i szarości cyklu "Oczekiwanie na pielgrzymów" inspirowanego pobytem autora w Rzymie, czy przecięte wstęgą białego światła ciemne barwy obrazów z cyklu "Rozerwała się zasłona przybytku".
Prace Lubosa, jak tłumaczy sam autor, także wybitny witrażysta, to przede wszystkim próba odnalezienia światłości, najpierw poprzez kolor, potem poprzez światło na płótnie.
- Chodzi o poszukiwanie pewnych wartości. Poprzez obrazy, które mają charakter sakralny, skupiam się na problemie światła. Światło traktuję jako implikację do światłości. Samo docieranie do tego problemu jest ważne. To jest sens oczekiwania, a w twórczości musi być na nie miejsce - mówi Werner Lubos.
Wystawa będzie czynna do 10 grudnia.
Pierwszy weekend z Festiwalem zakończył zagrany w Teatrze Powszechnym spektakl "Mimo wszystko" w reż. Waldemara Śmigasiewicza. Zainteresowanie spektaklem warszawskiego Teatru Współczesnego było tak duże, że organizatorzy podjęli decyzję o dwukrotnym zagraniu przedstawienia.
"Mimo wszystko" to historia schyłku życia Sary Bernhardt, francuskiej aktorki słynnej z ról dramatycznych, żyjącej na przełomie XIX i XX wieku. W głównej roli zobaczyliśmy Maję Komorowską. Towarzyszący jej Wiesław Komasa wcielił się w Pitou - wiernego sługę i przyjaciela Sary, zatrudnionego przez artystkę do pomocy przy spisywaniu wspomnień. Ten chwyt dramatyczny pozwolił na sprawne opowiedzenie jedynie wybranych wątków z biografii Bernhardt: bez konieczności utrzymywania chronologii czy trzymania się związków przyczynowo-skutkowych.
Z biografii Sary Bernhardt wiemy, że aktorce pod koniec życia amputowano prawą nogę. Komorowska przez niemal cały spektakl siedzi nieruchomo na środku sceny. Całą siłę ekspresji umieszcza w ruchach dłońmi, w mimice i w wypowiadanym słowie. Udowadnia tym samym swój kunszt aktorski. Za pomocą niewielu środków wyrazu buduje wiarygodną postać, której działania umotywowane są psychologicznie. Co więcej, jej Sarah choć bierna fizycznie, zdaje się widzom niezwykle aktywna umysłowo. Świadczy o tym nie tylko liczba poruszanych przez nią wątków i temperament, ale także niegasnąca chęć na kolejne wyzwania teatralne.
Komasa jako Pitou znajduje się w biegunowo odmiennej sytuacji. Musząc spełniać wszystkie zachcianki pracodawczyni, cały czas jest w ruchu. Mimo wymuszonej aktywności fizycznej, bohater to jednak spokojny, uległy, bierny człowiek. Choć i jemu zdarza się zaskakiwać - ukrywaną wyobraźnią, wrażliwością i szaleństwem ukrytym pod płaszczykiem dobrych manier.
Sama tematyka przedstawienia jawić się może jednak jako nudnawa. Niekiedy możemy odnieść wrażenie, że spektakl jest kolejną kalką znanej historii. Stara aktorka wspomina życie, nie może pogodzić się z przemijającą młodością i rzuca "wzniosłymi, patetycznymi i wzruszającymi" frazesami. Ale! Świetnie zbudowane i interesujące postaci to atut odpierający wszystkie zarzuty wobec "Mimo wszystko". Kreacje aktorskie Mai Komorowskiej i Wiesława Komasy nie pozwalają oderwać wzroku od sceny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?