Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apel do łódzkich kibiców. Ale nie do kiboli

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
Chciałam dziś napisać o moim podwórkowym klubie Magpies, który wprowadza do Polski nową odmianę rugby. I znów muszę to odłożyć, bo ciekawe rzeczy dzieją się w świecie lokalnego, ale o wiele większego sportu. Władze podjęły salomonową decyzję kończącą łódzką stadionową awanturę, którą śledzę z zażenowaniem od kilku miesięcy.

Po długiej szarpaninie, wymianie gróźb i listów otwartych nareszcie coś wiemy. Stadion powstanie na Widzewie, a ŁKS zadowoli się jedną trybuną i trzema boiskami do treningu. Jak deklaruje pani prezydent, w ten sposób miasto zaoszczędzi 70-80 milionów na szkolenie dzieci i młodzieży. To dobrze, bo wreszcie oprócz ładnych obiektów może w przyszłości będziemy mieli w Łodzi sport na dobrym poziomie. Nie tylko piłkę, bo mam nadzieję, że te pieniądze trafią też do chłopaków na moim podwórku.

Nie kibicuję żadnemu łódzkiemu klubowi oprócz Magpies i stadion w mojej hierarchii potrzeb jest na ostatnim miejscu, daleko za edukacją, programami walki z bezrobociem i biedą, równymi chodnikami, sprawną komunikacją publiczną i kilkoma innymi rzeczami, które stanowią o mojej miejskiej codzienności. Nie jestem w tej opinii osamotniona, choć rzadko ktoś ma odwagę, aby wypowiedzieć ją głośno.

Nie wiem na przykład jak stadion może poprawić codzienne życie łódzkich seniorów. Moja 65-letnia mama też nie ma na to pomysłu. Być może mam mało wyobraźni, ale nie widzę związku pomiędzy budowaniem generującego straty kolosa z poprawą jakości życia matek z dziećmi. Rozumiem jednak, że istnieje w Łodzi grupa mieszkańców, którzy bez stadionu nie mogą oddychać i że oni też mają prawo do spełnienia swoich potrzeb. Problem tylko w tym, jaka to grupa i czego naprawdę potrzebuje.

Uważam za nietrafiony częsty argument padający w stadionowym serialu, że dwa kluby promują Łódź jak kampanie reklamowe za grube miliony. Dlaczego? Bo obecność w ogólnopolskich mediach nie zawsze oznacza pozytywne skojarzenia. Przekonaliśmy się o tym po nieszczęsnym artykule z The Sun.

Czy nasze dwa kluby przysparzają miastu samej renomy? Wątpliwe. Nie chodzi tu tylko o jakość gry i spektakularne sukcesy, a raczej ich brak. Rozumiem, że świat piłki nożnej od dawna przestał zależeć od starań zawodników i działaczy, a jest podporządkowany władzy pewnego okrągłego przedmiotu. Nie piłki, ale monety. Na świecie kibice sprzeciwiają się temu trendowi pod hasłem "Against modern football", które w Polsce pojawiło się na ich banerach podczas protestów przeciw EURO 2012. Ale tego nie zmienimy, możemy tylko starać się bardziej w ramach naszych skromnych lokalnych możliwości.

Jednak gorszą prasę Łodzi robią kibice ŁKS-u i Widzewa, a właściwie powinnam napisać "kibole". Kiedy w ogólnopolskich mediach pojawiają się informacje o kolejnych bandyckich "ustawkach", kiedy wizytówką miasta stają się w powszechnej świadomości antysemickie mazańce na murach, zaczynam się zastanawiać, komu tak naprawdę robimy w Łodzi prezent za 170 milionów.

Po 11 listopada Łódź zasłynęła z tego, że ultras Widzewa będzie organizował nacjonalistyczną bojówkę mającą "ochraniać" Marsz Niepodległości. Moje miasto, pamiętające Litzmannstadt Getto, jest ostatnio często deptane przez przeróżne marsze, których uczestnicy bez pardonu wzywają do nienawiści i przemocy. Bywa, że swoje groźby wcielają w czyn, jak 15 grudnia, kiedy pobito Leszka Jażdżewskiego. Symbole ugrupowań jawnie neofaszystowskich czy rasistowskich mieszają się na takich pochodach z barwami obu łódzkich klubów. Wystarczy obejrzeć zdjęcia. Nie dalej jak tydzień temu z okrzykiem "do gazu!" kibice ŁKS chcieli napaść na aktorów spektaklu, który Krzysztof Garbaczewski przygotowywał z okazji festiwalu Łódź Czterech Kultur.

Przecież nie wszyscy kibice są tacy! - krzykniecie Państwo i będziecie mieli rację. Tylko dlaczego tych innych w ogóle nie widać? Dlaczego w oczach osób takich jak ja, przeciętnych mieszkańców średnio zainteresowanych tematem, właśnie fundujemy za miejskie pieniądze piękną arenę dla ludzi otwarcie szerzących rasizm i nienawiść?

Drodzy kibice, ci prawdziwi, których ponoć w Łodzi jest więcej niż kiboli. Czekam na wasz ruch. Chcę was zobaczyć i usłyszeć, że stoicie po stronie tego miasta i jego wielokulturowej historii, że jesteście przeciwko przemocy, a za tolerancją. Takie wystąpienia fanów futbolu też mają na świecie długą i piękną tradycję. Odbierzcie swoje barwy tym, którzy je sobie przywłaszczyli i działają na szkodę wizerunku Łodzi. Wtedy uznam stadion za uzasadniony i potrzebny wydatek. I wierzcie, nie będę w tym osamotniona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Apel do łódzkich kibiców. Ale nie do kiboli - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki