18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal "Nowa Klasyka Europy": "Szosza" w reż. T. Imamutdinova [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Zdarzenia  kumulują się wokół wielkiego stołu. Od lewej: Natalia Nozdrina i Roman Shalyapin
Zdarzenia kumulują się wokół wielkiego stołu. Od lewej: Natalia Nozdrina i Roman Shalyapin A.Iosipenko
Młody reżyser o tatarskich korzeniach zrealizował z rosyjskimi aktorami opowieść z życia polskich Żydów. Brzmi karkołomnie? Drugim spektaklem pokazanym na festiwalu "Nowa Klasyka Europy" w Łodzi była "Szosza" w reżyserii Tufana Imamutdinova. Spektakl, dla którego bazą była rozgrywająca się w Warszawie powieść Isaaca Bashevisa Singera, został zrealizowane w Teatrze Narodów z Moskwy.

Główną postacią jest Aron Greidinger, literat (w tej roli Roman Shalyapin). To wygnaniec z tego świata, niesie w sobie śmierć. Za takiego uważał się sam Singer, mówiąc o sobie, że jest "obcym w ogóle", a "Szosza" jest powieścią w dużej mierze biograficzną. Arona prześladują obrazy upadku człowieka, który przyniosła I wojna światowa. Bliskie jest mu przekonanie, że najbliższa przyszłość przyniesie nieuchronny kataklizm.

Przybywając do miasta wplątuje się w romans z dwiema kobietami, z których jedną jest Betty (ekspresyjna Olga Smirnova), kochanka Sema, kasiastego przemysłowca z Ameryki, a dawniej - stolarza. Suto opłacany przez bogacza Aron daje się przekonać do napisania sztuki specjalnie dla Betty. Związek z nią i ucieczka do Ameryki są gwarancją ratunku przed nazizmem.

Jednak wraz z ponownym pojawieniem się w jego życiu Szoszy (Polina Struzhkova), dawnej przyjaciółki z dzieciństwa, z którą bawił się w męża i żonę, przewartościowane zostają problemy, z jakimi mierzył się Aron. Świat powoli się rozpada, sztuka przestaje mieć dla kogokolwiek znaczenie, a zbliżająca się katastrofa jest nie do uniknięcia. Jeśli tak, czym wobec tego jest duchowy związek z Szoszą? Azylem? Sam Aron nie bardzo wie, co pchnęło go ku dziewczynie. Przeczuwa, że był to błąd, ale wie też, że życiem człowieka kierują nie zawsze zrozumiałe siły.

Singer łączy egzystencjalizm, z właściwym mu pesymizmem, i mistykę żydowską, skonfrontowaną z racjonalizmem. Na ich skrzyżowaniu ufundowanych zostało kilka postaci przewijających się w "Szoszy". Taki jest Aron, ale też filozofujący Moryc, którego kpiny i niepohamowana potrzeba głupich żartów są tylko lamentem nad kondycją świata i pogubionego w nim człowieka. Niepopularne wybory, melancholia zmieszana z "ubogą" metafizyką - wszystko, co tak często obecne w prozie Singera, oddał na scenie Teatr Narodów.

Dwa lata temu Teatr Narodów z Moskwy zaprezentował w Łodzi "Opowiadania Szukszyna" w reż. Alvisa Hermanisa. To był aktorsko-reżyserki fajerwerk, który w nowy sposób oświetlił prozę zapomnianego w Polsce rosyjskiego (radzieckiego) pisarza. Nie jest fajerwerkiem i nie może być kameralna "Szosza", czego wielu z pewnością oczekiwało. To rzetelnie zrealizowany, wyciszony teatr, z dobrym, momentami bardzo dobrym, zakorzenionym w rosyjskiej tradycji aktorstwem. W przeciwieństwie do "Opowiadań...", "Szoszę" zrealizowali głównie aktorzy młodzi, niedawni absolwenci szkoły teatralnej, skrzyknięci przez Tufana Imamutdinova (ta, nieco doraźna forma pracy artystycznej, to kolejny z filarów działalności Teatru Narodów).

Gra skupiona jest wokół wielkiego stołu, jako symbolu trwałości i ciągłości więzi międzyludzkich. Nawet na chwilę nie znika on ze sceny, przy którym spotykają się wszystkie postaci. Tylko na koniec jedynymi przy nim osobami będą Aron i Szosza. Taki był koszt poświęcenia swej miłości dla tej szczególnej dziewczyny. I sygnał, że świat dookoła też się kończy.

Oprócz niepokojącego Arona (wyważony w środkach Roman Shalyapin), w pamięci pozostają świetnie zbudowane postaci rozerotyzowanej, odczuwającej pociąg do śmierci Celi (Natalia Nozdrina) i Moryca (Egor Koreshkov). Choć nie da się ukryć, że więcej w tych postaciach było "duszy rosyjskiej" niż żydowskiej, której na scenie przygrywa klezmerskie trio. Spektakl jest wręcz swoistą ewokacją rosyjskości, czyli tego, czego można było się po gościach ze Wschodu spodziewać.

Teatr lekki, łatwy i przyjemny? Po części tak, a odpowiedzi na pytanie: dlaczego właśnie taki, dostarczyli sami aktorzy podczas spotkania z widzami w festiwalowym studiu. Ostatnie kilka lat to także powstanie w Moskwie prawdziwej mody na bywanie w Teatrze Narodów.

Jeśli im wierzyć, zasiadanie na widowni, a potem dzielenie się wrażeniami, stało się tak samo popularne, jak chodzenie do baru. Aż trudno dać wiarę. Zatem przyjemny, ale nie bez ambicji, bo reżyserowi Imamutdinovowi udało się trafić w kilka dramatycznych nut. Jak przyznają aktorzy, na spektakle Teatru Narodów bardzo trudno kupić bilety - wszystkie z wyprzedzeniem wykupują "koniki", by sprzedać je z zyskiem.

Takiej mody i wietrzących interes "koników" należałoby sobie życzyć u nas. Nie każdy spektakl zaproszony do udziału w "Nowej Klasyce Europy" musi być wywracaniem na nice tradycji i konwencji. A skoro już o tym mowa, dla spragnionych scenicznych rewolucji, "Nowa Klasyka Europy" przyniesie "Zbójców" Friedricha Schillera w ujęciu Jana Klaty. Spektakl zrealizowany został z zespołem Schauspielhaus Bochum i pokazany będzie w Łodzi tylko raz, w sobotę 24 listopada.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki